Praktycznie przy każdej krytyce prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza można spotkać się z kontrargumentem, że przecież rządzi on w pełni demokratycznie i ma poparcie narodu. Bez wątpienia zwyciężył do tej pory wszystkie, poza referendum dot. zmian w konstytucji, głosowania i posiada duże grono zwolenników.
Z drugiej strony, Hitler także wygrał wybory i można powiedzieć, że rządził mając poparcie narodu. Czy to oznacza, że wszystko za rządów Hitlera było cacy? Oczywiście, że nie. Tak samo Chavez (od razu zwracam uwagę, że nie porównuję go w żadnej mierze do Hitlera) nie jest immunizowany od krytyki tylko dlatego, że wygrał wybory.
Obrońcy Chaveza twierdzą, że w kraju wcale nie jest tak źle, jak przedstawiają to zagraniczne media. Gdy tylko poruszy się problem pluralizmu wenezuelskich mediów, napotyka się zdecydowaną kontrę. Przecież w kraju wprowadzającym Socjalizm XXI wieku gazety, telewizje i stacje radiowe mogą robić, mówić i pokazywać co zechcą. Pisałem o tym w czerwcu 2007 roku.
Jak widać, walka klas zaostrza się w miarę postępów rewolucji, gdyż władza zmienia front w sprawie niezależnych mediów. Socjaliści spod znaku Chaveza twierdzą, że stworzenie nowego, nieskażonego imperializmem społeczeństwa wymaga przejęcia przez państwo kontroli nad falami eteru. Rząd zamierza odebrać licencje ponad setce radiostacji w ramach „demokratyzacji” eteru. Cóż za cudowne wieści! Zaplute karły reakcji zostaną wykurzone z ostatniego bastionu, z którego obstrzeliwały kryształowego demokratę Hugona i jego kompanię.
W ramach demokratyzowania przestrzeni medialnej, Chavez chce rozprawić się, teraz na dobre, z opozycyjnymi stacjami telewizyjnymi. Zepchnięte do „kabla” nadal prowadziły walkę z Boliwarem XXI wieku. Dobrotliwy Hugo i tak długo zwlekał z zajęciem się wrogimi stacjami TV. Dobre czasy minęły i telewizje muszą się dostosować, a przede wszystkim transmitować długaśne przemówienia El Presidente, albo grozi im nacjonalizacja. Na końcu Chavez zamierza odebrać licencję stacji Globovision. Zdjęcie jej z anteny to, wedle prezydenta, to „kwestia zdrowia publicznego„.
Kiedy już dobry prezydent zatroszczy się o stan zdrowia własnych obywateli, media jednolitym frontem będą propagowały jedyną słuszną ideologię – Socjalizm XXI wieku.Tylko wtedy bowiem będzie możliwe stworzenie nowego człowieka, homo sovieticusa naszych czasów.
Oczywiście monopolizowanie mediów to drobnostka, a prężna wenezuelska demokracja może służyć za przykład dla świata. Taki mały disclaimer dla wielbicieli Chaveza. Niech żyje nam Hugo, sto lat!
Piotr Wołejko