Nieco ponad miesiąc temu pozwoliłem sobie zająć Waszą uwagę tematyką Mistrzostw Świata w piłkę nożną w Brazylii. Skoro powiedziało się, próbując przewidzieć przyszłość, nieuchronnie należy powiedzieć B i dokonać podsumowania. Jak wygląda mój bilans?
- W ostatecznym rozrachunku mistrzostwo miało pozostać w Ameryce Południowej – jako kandydatów do końcowego triumfu wskazywałem Brazylię, Argentynę bądź Urugwaj. Wygrali Niemcy.
- W gronie półfinalistów widziałem Brazylię, Hiszpanię, Argentynę i Niemcy – nie trafiłem tylko Hiszpanii, która skompromitowała się w dwóch pierwszych meczach (1:5 z Holandią, 0:2 z Chile) i zamiast myśleć o obronie tytułu mogła pakować walizki. Rolę Hiszpanów przejęli Holendrzy, których skazywałem na porażkę, czyli odpadnięcie w grupie… Nie doceniłem geniuszu taktycznego Luisa van Gaala, przeceniłem też możliwości Hiszpanów. Niemniej, trafnie wskazałem 3 na 4 półfinalistów.
- Jako czarnego konia mundialu wskazywałem Ekwador, Kolumbię i Chile. Zgadzałem się, że może być nim także reprezentacja Belgii, chociaż podkreślałem jej brak doświadczenia na wielkich imprezach. Zabrakło im go dopiero w ćwierćfinale z Argentyną. Ekwador nie wyszedł z grupy, więc o byciu czarnym koniem mowy być nie może. Natomiast Kolumbia i Chile pokazały piękny futbol, a James Rodriguez z Monaco został nawet najlepszym strzelcem Mundialu. Można więc uznać, że trafiłem. Celował ktoś z Was w Kostarykę albo Algierię? Jeśli tak, to gratuluję. Za czarnego konia trudno uznać Grecję, która wyszła z grupy i odpadła po karnych z Kostaryką (awans Grecji akurat przewidziałem w wewnątrzfirmowej rozgrywce typerskiej).
- Wyjątkowo nie popisałem się w przypadku typowania największego zawodu tych mistrzostw. Mieli go sprawić Holendrzy (mea culpa), Francuzi (mea culpa) oraz Włosi (trafiony-zatopiony). Zawiodła też Anglia, w którą wierzyłem – nieprzesadnie, bo dawałem jej szanse na co najwyżej ćwierćfinał – bardziej niż we Włochy czy Kostarykę. Zawiedli na pewno Rosjanie, gospodarze następnych mistrzostw oraz reprezentanci Wybrzeża Kości Słoniowej, którzy znowu nie wyszli z grupy. Bardzo słabo zaprezentowały się ekipy z Azji – Japonia i Republika Korei. Zawiódł też Urugwaj, który tylko dzięki geniuszowi Luisa Suareza wydostał się z grupy śmierci, ale bez swego lidera został zmiażdżony przez rewelację turnieju – Kolumbię. Zawiodła przede wszystkim Brazylia, która zamiast piątego tytułu przegrała dwa najważniejsze mecze (w tym kompromitujące 1-7 z Niemcami w półfinale). Reasumując, w kwestii zawodu trafiłem wyłącznie w Italię.
Dwa z czterech wskazań wyszły bardzo dobrze, pozostałe wręcz przeciwnie. Jak skomentował kiedyś jeden z Czytelników, odnosząc się jednak do poważnych analiz międzynarodowych, po co czytać tego Wołejkę, skoro w połowie przypadków się myli, a tylko w połowie ma rację? Oczywiście można szukać kogoś, kto ma większą skuteczność, ale 50-50 to chyba naprawdę przyzwoity wynik? Nieważne czy w piłce, czy w innych zagadnieniach. Poza tym, jak spojrzeć na kluczowe tematy – Iran, polityka bezpieczeństwa w Azji, kryzys na Ukrainie – moje przewidywania sprawdzają się częściej niż w 50% przypadków.
W każdym razie podczas mundialu kibice mieli okazję obejrzeć sporo dobrej piłki, chociaż pod względem ilości bramek proporcje zostały znacząco zachwiane na rzecz fazy grupowej. Gdyby nie blamaż Brazylii w półfinałowym starciu z Niemcami, statystyki bramkowe fazy pucharowej wyglądałyby bardzo słabo.
Mundial już jednak za nami, a to oznacza, że można w pełni skupić się na podstawowej działalności bloga, jaką jest publikowanie wpisów poświęconych tematyce bezpieczeństwa i stosunków międzynarodowych. Od czasu do czasu pojawi się odrobina luzu w Strefie Chillu, lecz bez przesady.
Piotr Wołejko