Nie twierdzę, że Putin to Hitler, a jego czekiści są nowymi nazistami. Niemniej uważam, że Osetia Południowa i Abchazja były w pewnym sensie jak Nadrenia. Następnym krokiem będzie Anschluss Białorusi, który uważam za bardzo prawdopodobny. Po Białorusi przyjdzie kryzys dotyczący jednego z krajów bałtyckich. Potem dojdzie do kryzysu na podobieństwo niemieckiego ataku na Polskę. Dopiero wtedy Zachód powie dość – twierdzi Edward Lucas, korespondent The Economist na Europę Środkowo-Wschodnią w ostatnim wydaniu Europy, dodatku do Dziennika.
Podstawowym problemem tych krajów, mówi Lucas odnosząc się do państw bałtyckich, jest obecność wielkiego odsetka – 20-30 procent – rosyjskiej mniejszości. Ci ludzie nie zaakceptowali zmian, jakie zaszły w ostatnim dwudziestoleciu, nie zasymilowali się z resztą społeczeństwa i są przegranymi transformacji. Szansę na poprawę dostrzegają w zbliżeniu z putinowską Rosją.(…) W przypadku Litwy kryzys może wybuchnąć, gdy Rosjanie zaczną intensywniej podróżować do Obwodu Kaliningradzkiego. Rosja zawsze może powiedzieć, że Litwa wprowadza zbędne utrudnienia w ruchu obywateli rosyjskich, może postawić daleko idące żądania. Z polskiej historii wiemy, dodaje Lucas, do czego może doprowadzić problem korytarzy tranzytowych na terenie innego kraju. Takiego żądania ze strony Rosji jeszcze nie ma, ale to nie oznacza, że się ono nie pojawi. Pamiętamy zresztą, jak Rosja protestowała w sprawie wiz dla swoich obywateli, którzy mieszkają w Kaliningradzie lub do niego podróżują.
W bardzo ciekawym wywiadzie korespondent Economista, który w latach 1998-2002 pracował dla gazety w Moskwie, opisuje polityczne konsekwencje miękkiej postawy Zachodu wobec Rosji. Wyjaśnia, jak kraj, którego PKB jest 10-krotnie mniejsze od PKB Unii Europejskiej, a gospodarka opiera się praktycznie wyłącznie na wydobyciu i eksporcie surowców, może skutecznie rozstawiać po kątach Europę i rozgrywać poszczególne państwa przeciwko sobie.
Mówiąc szczerze, Lucas nie popisuje się niczym odkrywczym – po prostu opisuje rzeczywistość taką, jaka ona jest. Wytłumaczeniem dla prorosyjskiej postawy Niemiec jest ogromny wpływ lobby biznesowego na politykę zagraniczną. Niemcy, kraj o potężnym przemyśle, liczą przede wszystkim pieniądze. Stąd potrzebują zarówno stabilnych dostaw gazu, jak i rynku zbytu. Włochy są o wiele bardziej uzależnione od importu surowców energetycznych, stąd niemalże w każdej sytuacji włoski rząd (a Silvio Berlusconi w szczególności, jeśli akurat jest u władzy) rozgrzeszają Putina i posunięcia Moskwy. Ze strony Berlusconiego (chociażby najnowsza wypowiedź dot. rosyjskiej reakcji na kryzys w Osetii) czy Schroedera (obecnie Steinmeiera) Putin ma przyzwolenie na bardzo dużo. Coś w rodzaju czeku in blanco, na którym Putin i jego koledzy ze specsłużb mogą wpisać dowolną kwotę.
Jak postępować z Rosją? Na pewno nie tak, jak robi to amerykańska sekretarz stanu Condolezza Rice. Lucas przywołuje taktykę Teddy’ego Roosevelta: przemawiaj łagodnie, dzierżąc jednak w dłoni potężny kij. Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to przemawiać twardym językiem, a następnie nie ugryźć – mówi Lucas. To daje rosyjskim czekistom poczucie, że Zachód nie traktuje swoich groźb poważnie. Co można zrobić, zwłaszcza w sytuacji, gdy Ameryka i amerykańskie firmy potrzebują zastrzyku pieniędzy (a tymi dysponują eksporterzy ropy oraz Chiny)?
Odpowiedź Lucasa jest prosta – dokonać przeglądu rosyjskich zakonspirowanych organizacji kryminalnych podających się za normalne przedsiębiorstwa i dać im do zrozumienia, że nie są one mile widziane na zachodnich rynkach kapitałowych i nie chcemy, aby korzystały z zachodniego systemu finansowego. Mogą sobie otwierać banki w Mińsku czy też inwestować na giełdzie w Duszanbe, ale w Wiedniu czy Londynie już nie. Oprócz tego należałoby poważnie zająć się kwestią rosyjskiej obecności w takich organizacjach jak OBWE, Rada Europy czy G8. Nie jest ona raczej pożądana. To samo tyczy się WTO – Rosja powinna zostać za drzwiami głównie dlatego, że otwarcie zapowiada, iż nie zamierza dostosować się do niektórych regulacji organizacji, które jej się nie podobają. Skoro tak, to państwu serdecznie dziękujemy – powinni usłyszeć kremlowscy decydenci.
Wszystko to, to jednak za mało, aby Rosję zabolało czy przywołało do porządku. Ostatni kryzys na giełdzie nie wstrząśnie rosyjską gospodarką, a przez władzę zostanie w dużej mierze zignorowany. Rosja może zostać zmuszona do zmiany oblicza przez drastyczny spadek cen ropy (co jest bardzo mało prawdopodobne) lub przez doprowadzenie do tak wielkiej samoizolacji, że nie da się jej utrzymać (także mało prawdopodobne, gdyż Niemcy czy Włochy tak łatwo nie zrezygnują ze swojej wieloletniej polityki).
Czarne wizje Lucasa mogą się nie sprawdzić. Niepotrzebny jest Anschluss Białorusi, gdyż w mniejszym bądź większym stopniu krajem tym i tak rządzi Moskwa. Coroczny zimowy taniec na rurze gazowej pokazuje, że Putin trzyma Białoruś za twarz. Umizgi Łukaszenki do Europy niewiele tu zmienią – Europa nie zaakceptuje dyktatora, a dyktator nie odda władzy. Już widzę śmiejących się do rozpuku czekistów na Kremlu, którzy opowiadają sobie o „demokratyzacji” Białorusi.
Prędzej niż Białoruś do porządku może zostać przywołany Azerbejdżan. Kluczem do umacniania pozycji Rosji jest utrzymanie kontroli nad zasobami gazu i ropy byłych republik radzieckich. Tylko Azerbejdżan pozostaje częściowo poza kontrolą. Po gruzińskiej eskapadzie władzom w Baku powinno zapalić się w głowach czerwone światełko. Z przewidywań Lucasa jako najbardziej prawdopodobne uważam kryzysy związane z krajami bałtyckimi. Tutaj istnieje realna groźba ze strony Rosji. Sytuacja wokół pomnika radzieckich żołnierzy w Tallinie była sygnałem ostrzegawczym.
Bez twardych deklaracji ze strony np. Niemiec, o czym wspomina Lucas, Rosja może znowu posunąć się o krok za daleko. Dopóki blefy moskiewskie nie zostaną sprawdzone, Kreml będzie bardzo pewny siebie i gotów do wymierzania Europie kolejnych policzków. W zasadzie to nawet Unii Europejskiej jako takiej, gdyż Europą elita władzy określa kilka państw, z którymi „da się dogadać” – jak Niemcy, Włochy, Węgry czy Holandia. Zasada divide et impera jest stosowana przez Rosjan z piekielną skutecznością.
Piotr Wołejko