Brazylijska gospodarka jest już szóstą największą na świecie. Na przełomie lutego i marca br. Brazylia wyprzedziła Wielką Brytanię. Do piątej Francji brakuje już naprawdę niewiele, bo tylko 300-500 mld dolarów. Powinniśmy się więc przyzwyczajać do tego, że Brazylia znajduje się w wielkiej piątce, a do końca dekady najpewniej wyprzedzi największą gospodarkę Europy – niemiecką. Oznacza to, że siła Europy coraz bardziej maleje. Relatywnie nie słabniemy, po prostu inni rosną szybciej.
Brazylia staje się prawdziwym hegemonem Ameryki Łacińskiej. Jej gospodarka jest większa od meksykańskiej, wenezuelskiej, argentyńskiej i kolumbijskiej razem wziętych. Brazylijczycy coraz aktywniej działają na arenie międzynarodowej. Dotychczas skupiali się na stosunkach z krajami tzw. Południa, głównie afrykańskimi. Teraz coraz śmielej wkraczają do pierwszej ligi, czego przykładem jest rola odgrywana przez Brazylię podczas negocjacji klimatycznych oraz dotyczących liberalizacji handlu, a także propozycja (wypracowana wspólnie z Turcją, inną rosnącą potęgą) dotycząca irańskiego programu nuklearnego z 2010 roku. Nie oceniając skuteczności tych działań i inicjatyw należy dostrzec, iż Brazylia ma coraz więcej do powiedzenia w naprawdę szerokiej palecie tematów. Jej głosu nie wypada już ignorować. Być może zmierza ona nawet po stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, o ile uda się to grono kiedykolwiek zreformować.
Nie tak szybko
Reasumując, jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej? I tak, i nie. Gospodarka dynamicznie się rozwija, a miliony obywateli wychodzą z nędzy, tworząc coraz liczniejszą klasę średnią. Stabilizuje to jednocześnie ustrój demokratyczny, który opiera się właśnie na klasie średniej. Politycznie Brazylia może prężyć muskuły i skutecznie realizować interesy, a także przyczyniać się do stabilizacji sytuacji w regionie (vide Haiti) i na świecie. Modernizacji i rozwojowi sprzyjają dwa wielkie wydarzenia sportowe, które odbędą się na brazylijskiej ziemi – w 2014 roku będą to mistrzostwa świata w piłce nożnej, a w 2016 roku Igrzyska Olimpijskie. W sprawie Mundialu ostatnio FIFA mocno Brazylię skrytykowała, ale ostatecznie wszystko w miarę się uda.
Brazylia stoi przed szeregiem wyzwań, spośród których rozbudowa i modernizacja infrastruktury transportowej i telekomunikacyjnej niekoniecznie jest największym problemem. Za piękną fasadą mocarstwowych ambicji Brasilii kryje się endemiczna korupcja trawiąca życie społeczno-gospodarcze, wielkie nierówności społeczne (vide fawele) oraz dobrze zorganizowane przestępcze podziemie zajmujące się m.in. handlem narkotykami. Rozwiązanie tych problemów to nie kaszka z mleczkiem, a długotrwały, skomplikowany i kosztowny proces. Militarne pobicie gangów, co widać na przykładzie Meksyku, nie jest ani łatwe ani skuteczne w tym sensie, że zawsze znajdą się chętni do pracy dla przestępców. Potrzebne są programy społeczne i edukacja, aby mieszkańcy biedniejszych dzielnic i miejscowości mieli alternatywę.
Ostrożnie z krytyką
Wracając do generalnych rozważań, nie można patrzeć na Brazylię przez pryzmat faweli, gdyż najpotężniejsze dziś państwo świata – Stany Zjednoczone – też ma swoje dzielnice biedy, a infrastruktura transportowa lata świetności ma już dawno za sobą. Gdy dokładnie przyjrzeć się poszczególnym państwom, zawsze znajdzie się pewne słabości. Mają one wpływ na obraz sytuacji, lecz nie powinno się ich wyolbrzymiać. Przykładowo, od co najmniej dekady obiegowa plotka głosi, iż gospodarkę Iranu trapią poważne problemy (inflacja, bezrobocie, zacofanie technologiczne, sankcje), a jednak gospodarka nie upada. Można tłumaczyć, że gaz i ropa, ale to są tylko wymówki. Tak samo teraz próbuje się szukać dziury w całym, czyli wynajdować słabości Chin (vide przegrzany rynek nieruchomości). Nikt poważny nie przeczy, że Chiny mają z rynkiem nieruchomości pewne problemy, ale czy to wpływa w decydujący sposób na ich pozycję międzynarodową?
Piotr Wołejko