Ostatnie lata, jeśli spojrzeć na nie pod kątem gospodarczym, stoją pod znakiem zaostrzającej się walki o ropę naftową i gaz ziemny. Walka rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – konsolidacji kontroli nad złożami przez państwowe monopole oraz zaciętej rywalizacji koncernów prywatnych o dostęp do pozostałych pól naftowych i złóż gazu (chodzi o jakieś kilkanaście procent ogółu). Polityczne zawirowania, spekulanci oraz nieustannie wzrastający popyt na ropę wywindował jej ceny do niebotycznych poziomów. O ile jeszcze kilka lat temu za baryłkę płacono 20-30 dolarów, zaledwie kilkanaście dni temu jej cena sięgnęła niemalże, uważanej za magiczną, granicy 100 dolarów.
Jednak nie tylko surowce energetyczne notują ogromne wzrosty wartości. Rozpędzona światowa gospodarka, zwłaszcza chińska, konsumują z roku na rok coraz więcej innych surowców – głównie metali. Wzrostowi podaży stali towarzyszy ogromny wzrost zapotrzebowania na nią. W górę poszybowały również ceny złota, ale jest to normalne w chwili kryzysu finansowego, stąd nie będę się o tym rozpisywał. Napiszę natomiast parę słów o rozgrywającej się od kilku miesięcy walce o metale.
BHP Biliton, największy na świecie koncern wydobywczy, usilnie próbuje przejąć innego wydobywczego giganta – Rio Tinto. Jeśli nastąpiłoby przejęcie Rio przez BHP, powstanie spółka o wartości ok. 350 miliardów dolarów. Nie to jest jednak najważniejsze. Nowopowstała firma kontrolowałaby znaczące części rynków surowcowych – m.in. 35 procent rynku żelaza, 18 procent rynku aluminium, czy też 11 procent rynku niklu. Gra warta świeczki, dlatego BHP nie mogąc dojść do porozumienia z zarządem Rio Tinto próbowało niedawno wrogiego przejęcia – czyli skupu większościowego pakietu akcji (w tym przypadku skupu całości).
Połączenie dwóch surowcowych gigantów byłoby bardzo nie na rękę Pekinowi. BHP Rio mogłoby bowiem dyktować Chinom ceny, firma byłaby twardszym partnerem. Stąd zaniepokojenie w Państwie Środka oraz propozycje, na razie dementowane oficjalnie, aby chińska firma/firmy z branży złożyła/y kontrofertę. Reuters 4 czerwca informował, że Baosteel (państwowy gigant) może złożyć ofertę opiewającą na 200 miliardów dolarów. Eksperci podważają możliwości samodzielnego złożenia takiej oferty, ale i sensowność takiego ruchu. Wydaje się, że bez wsparcia ze strony innych firm z branży kontroferta ze strony Baosteel nie zostanie złożona.
Dla Chin najlepszym możliwym wyjściem byłoby zachowanie status quo – Pekin wielokrotnie publicznie krytykował możliwą fuzję, a także wzywał rząd w Canberrze do powstrzymania BHP Biliton od przejęcia Rio Tinto. Takie naciski mogą nie tylko być nieskuteczne, ale przede wszystkim bardzo źle odebrane. BHP to międzynarodowa korporacja z siedzibą w stolicy Australii, ale jest ona całkowicie niezależna od woli politycznej jakiegokolwiek państwa. Druga (korzystna dla Pekinu) opcja to złożenie korzystniejszej od BHP oferty i przejęcie Rio Tinto. Tutaj jednak rząd australijski może jednak wkroczyć, gdyż przejęcie Rio wiązałoby się z przejęciem sporej części australijskich złóż w chińskie ręce. Lewicowe gabinety zawsze nieprzychylnym okiem patrzą na przejmowanie strategicznych sektorów gospodarki. Gdyby jednak dwa pierwsze scenariusze się nie sprawdziły, a BHP przejęłoby Rio Tinto, sytuacja Chin z pewnością pogorszyłaby się. Oczywiście, nie byłaby to katastrofa, ale dość mocny cios. Wiadomo przecież, że im bardziej rozdrobnieni dostawcy, tym korzystniejsze warunki uda się wynegocjować odbiorcy – zważywszy jeszcze na jego wielkość i potencjał, jak w przypadku ChRL.
Jak ostatecznie zakończy się pasjonująca walka o Rio Tinto, rozstrzygnie się zapewne w najbliższych kilku miesiącach. Starcie o Rio obserwuje cały świat, a w tle rozgrywa się bardzo wiele mniejszych, podobnych pojedynków. Walka o surowce jest kluczowym polem konsolidacji, procesu widocznego w gospodarce światowej od kilku lat.
Piotr Wołejko