Macron rok później. Jak go oceniać?

Rok temu niemal cała Europa i pół świata odetchnęło z ulgą. W drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji to Emmanuel Macron okazał się zwycięzcą, pokonując przedstawicielkę skrajnej prawicy Marine Le Pen. Macron przedstawiał się jako kandydat świeży, nowoczesny i pozycjonował się ponad tradycyjnymi podziałami na lewicę i prawicę. Kampanię prowadził głosząc proeuropejskie i prounijne poglądy, co stawiało go w wyraźnej kontrze wobec nacjonalistycznej i ksenofobicznej Le Pen. Z Macronem wiązano wielkie nadzieje, porównując go do Baracka Obamy z 2008 roku. Czy młody francuski prezydent sprostał oczekiwaniom w kraju i za granicą?

W kilka tygodni po wyborach prezydenckich, ugrupowanie polityczne wspierające Macrona – La Republique En Marche – wygrało wybory do Zgromadzenia Narodowego, zapewniając wsparcie agendzie politycznej nowego prezydenta. Macron sięgnął po znanych polityków prawicowych Republikanów, szczodrze obdzielając ich stanowiskami (w tym premiera oraz ministra finansów). Zdobył też sympatię centrystów z MoDemu. W parlamencie jedyną poważną opozycją stali się Republikanie – pozostałe partie zyskały zaledwie symboliczną reprezentację, włączając w to Front Narodowy Marine Le Pen. Macron miał zatem dość wygodną pozycję na starcie prezydentury. Jak ją wykorzystał?

Macron na arenie krajowej

Śmiało można powiedzieć, że Macron podjął najbardziej ambitne reformy wewnętrzne (rynek pracy, emerytury, edukacja) we Francji od wielu lat. Aktualne strajki kolejarzy, pracowników Air France oraz studentów są dowodem na to, że narusza zastane interesy. Skala protestów nie jest wielka, ich siła maleje, a poparcie dla agendy prezydenta i jego samego jest – nadal – wyższe niż sympatia dla strajkujących. Macron został wybrany jako kandydat zmiany i stara się te zmiany przeprowadzać. Ciekawa obserwacja jest taka, że Macron miał być kandydatem środka, czy trzeciej drogi, a prowadzi raczej centroprawicową politykę, m.in. doprowadzając do uchwalenia dość ostrej ustawy antyterrorystycznej. Nie może to dziwić – lewica (Partia Socjalistyczna, w której rządzie Macron był ministrem) znajduje się w rozsypce, a tylko prawicowi Republikanie stanowią realną siłę opozycyjną. Osłabienie tradycyjnej prawicy dopełniłoby rewolucję na scenie politycznej, którą rozpoczął wybór Macrona na prezydenta. I choć sondaże i łaska wyborców we Francji na pstrym koniu jeżdżą, Macron  jest najsilniejszym graczem w swoim kraju w rok od zwycięstwa w wyborach prezydenckich.

Macron na arenie europejskiej

Jednak Macron miał nie tylko ambitne plany reform wewnętrznych, lecz również liczne – daleko idące – propozycje zmian na poziomie Unii Europejskiej. Reformując Francję chciał zyskać wiarygodność, zaufanie i poparcie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Nie mógł przewidzieć, że Merkel z ogromnym trudem obroni swoje stanowisko i że będzie to najpewniej jej ostatnia kadencja jako kanclerz Niemiec. Utrudnia to i tak niełatwą drogę do realizacji planów Macrona, które sprowadzały się do wzmocnienia integracji w ramach strefy euro, stworzenia nowych instytucji dla państw posiadających wspólną walutę, dążenia do głębszej integracji bez zbytniego oglądania się na mniej zainteresowane państwa członkowskie. Macron chciał też zreformować europejskie instytucje, w tym Parlament Europejski – proponował dokonanie wyboru części deputowanych z ogólnoeuropejskiej listy. Dziś wiemy, że to się nie uda. Podobnie jak wiele z pozostałych planów europejskich francuskiego prezydenta. Zastane interesy w UE, niechętna zmianom postawa Niemiec – to główne powody, dla których unijna agenda Macrona pozostanie niezrealizowana. Nie zraża to jednak ambitnego prezydenta, który w swoich publicznych wystąpieniach zdecydowanie wspiera europejską integrację i broni osiągnięć wspólnoty przed nieuczciwą propagandą nacjonalistów, coraz śmielej podnoszących głowę w licznych państwach UE.

Macron na arenie globalnej

Co najbardziej zaskakujące, Macron nawiązał bliską relację z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem. Niedawno Macron był gościem w Waszyngtonie, gdzie przyjęto go z pełnymi honorami – jako pierwszego zagranicznego przywódcę podczas kadencji Trumpa. Choć zdaje się, że Macrona i Trumpa różni wszystko, obaj prezydenci znaleźli liczne płaszczyzny współpracy. Macron stara się pełnić rolę mostu łączącego raczej niechętną Trumpowi Europę z amerykańskim przywódcą. Nie można dać się zwieść pięknym zdjęciom, miłym słowom oraz licznym uściskom dłoni – podstawą tej relacji jest swego rodzaju podejście biznesowe (dotyczące w głównej mierze współpracy w obszarze bezpieczeństwa). Niemniej jednak dobre relacje z Trumpem są atutem Macrona, wzmacniając jego pozycję na arenie międzynarodowej.

Podsumowanie

Jak zatem podsumować pierwszy rok prezydentury Macrona, który został zaprzysiężony 14 maja 2017 r.? W tym momencie można wystawić co najwyżej wstępną ocenę. W polityce krajowej udało mu się zrealizować część zapowiedzi wyborczych dotyczących reformy rynku pracy i polityki społecznej. Aktualne zwarcie ze związkami zawodowymi jest ważne głównie z prestiżowego punktu widzenia – porażka może odwrócić nastroje społeczne i sprawić, że Macron znajdzie się w permanentnej defensywie. Europejska agenda Macrona nadal wybrzmiewa w jego przemówieniach, lecz w praktyce bardzo trudno będzie zrealizować większość z jej elementów. Aktywna postawa Francji na arenie międzynarodowej (nieustanne zaangażowanie w Afryce Północnej i Sahelu, w Syrii) oraz znalezienie wspólnego języka z Donaldem Trumpem wzmocniły – i tak mocną – pozycję prezydenta Francji w polityce globalnej.

Dziś Macron nadal jest jeszcze politykiem świeżym i inspirującym, do którego odwołują się ludzie na całym świecie. Jego twarda, konsekwentna i trafna krytyka pod adresem nacjonalizmu i skrajnych sił rezonuje na Starym Kontynencie. W wielu państwach wręcz wyczekuje się rodzimego Macrona, który wywróciłby lokalną politykę do góry nogami. Tego osiągnięcia już nikt mu nie odbierze. Jednak dla Macrona to stanowczo za mało. On uważa, że ma wiele do zrobienia, a energii mu nie brakuje. Spotyka na swojej drodze liczne trudności, musi borykać się ze zjawiskiem niedasizmu – wyjątkowo silnym we Francji i we francuskim społeczeństwie. Tym bardziej należy docenić, dość umiarkowane, ale jednak, sukcesy jakie Macron ma już na swoim koncie. Oczekiwania były na pewno większe, lecz nawet po weryfikacji przez twardą rzeczywistość należy stwierdzić, że Macron w swoim pierwszym roku prezydentury wypada całkiem dobrze.

Piotr Wołejko

Share Button