Wyścig o Biały Dom 2012 (II): Czy Romney jest nieunikniony?

Był taki moment w czasie wyścigu o nominację Demokratów w poprzedniej kampanii wyborczej, że Hillary Clinton była absolutnie pewna nominacji, a nawet prezydentury. Clinton przegrała jednak  z Obamą. Czy historia powtórzy się z Mittem Romneyem, obecnym faworytem do nominacji GOP?

Hillary Clinton była tak pewna swojego zwycięstwa, że – jak piszą autorzy znakomitej książki „Game Change” – zaczęła nawet budować szkielet zespołu tzw. transition czyli przejmowania władzy z rąk prezydenta Busha. A to wszystko na długo przed pierwszymi prawyborami! Czy i Mitt Romney snuje już plany przejęcia władzy od Obamy? Mam wrażenie, że jego sztabowcy tak nie myślą i zdają sobie sprawę z różnic w sytuacji Clinton i Romneya.

Po pierwsze, Romney prowadzi w prawie wszystkich sondażach, ale jego poparcie prawie nigdy nie przebija się przez barierę 25%. To bardzo mało dla kogoś kto jest frontrunnerem, kto ma doświadczenie w walce o nominację i kto ma bardzo sprawny zespół doradców. Clinton gdy wygrywała z Obamą w sondażach, wygrywała zwykle z dużo większą przewagą.

Po drugie, Romney ma inną sytuację wobec tzw. elity partyjnej. Clinton nie tylko do tej elity należała – ona należała do jej rdzenia. Po ośmiu latach prezydentury jej męża, po jej latach spędzonych w Senacie, świat jej współpracowników, przyjaciół, zaplecze – były bardzo szerokie w Waszyngtonie. Romney nie ma takiego luksusu. Waszyngtońscy insiderzy Partii Republikańskiej desperacko poszukiwali  dla niego alternatywy, ale politycy tacy jak Mitch Daniels czy Chris Christie konsekwentnie odmawiali startu.

Są jednak i powody, dla których to Romney jest w lepszej sytuacji niż Clinton. Po pierwsze, nie ma przeciwko sobie kogoś takiego jak Obama. Perry, gubernator Teksasu, który miał być dla niego najpoważniejszą alternatywą, w spektakularny sposób doprowadził swoją kampanię na skraj katastrofy. Jego niedawna gafa na debacie – zapomniał jaki departament rządu federalnego chce obciąć – tylko potwierdziła stereotyp, że Perry nie jest wystarczająco silny intelektualnie by zostać prezydentem. Herman Cain, który nadal prowadzi w niektórych sondażach, ma dużo poważniejszy problem. Pojawiły się bowiem informacje, że w latach 90. molestował seksualnie kobiety, jako szef lobbingowej organizacji restauratorów. O tym, że takie zarzuty rzeczywiście się pod jego adresem pojawiły, napisał po raz pierwszy serwis POLITICO ponad tydzień temu. Cain wytrzymał jednak pierwszą falę medialnej burzy, lecz to prawdopodobnie jego ostatni sukces w tej kampanii.

Po drugie, w przeciwieństwie do Clinton, Romney kandydował już wcześniej w prawyborach. Jego sztab jest bardzo doświadczony i zgrany. Romney ma ogromną wprawę w debatach. Ale przede wszystkim sprawy, które mogły mu zaszkodzić w oczach elektoratu GOP były już wcześniej znane. Szanse, że prasa czy oponenci znajdą „coś nowego” na Romneya jest bardzo niska. Nie oznacza to że jest on oczywiście idealnym kandydatem. Jest jednak kimś, kto przynajmniej jest już sprawdzony, przetestowany i znany.

Największym zagrożeniem dla Romneya jest teraz arogancja. Jeśli uzna, że ma nominację w kieszeni, może być mało wyczulony na zagrożenia pojawiające się w tym nietypowym sezonie wyborczym. W tym punkcie kampanii największym zagrożeniem dla Romneya jest Newt Gingrich. Ten były spiker Izby Reprezentantów jest doskonale znany Republikanom, ma spore zasługi dla partii i jest bardzo mocny w debatach. Gingrich prowadził do tej pory fatalną kampanię – w pewnym momencie niemal cały jego sztab odszedł – ale powoli rośnie w sondażach. Czy Gingrich wykorzysta swoją szansę? Do prawyborów w Iowa zostało mniej niż dwa miesiące.

Michał Kolanko*

 

*Michał Kolanko – reporter portalu wPolityce.pl, bloger (blog Spinroom) i komentator, członek zespołu USA 2008 

 

Wcześniejsze artykuły z cyklu Wyścig o Biały Dom 2012:

Share Button