Pod koniec maja w Kolumbii odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Największe poparcie uzyskał Juan Manuel Santos, były minister obrony narodowej w rządzie prezydenta Alvaro Uribe. Za Santosem uplasował się Antanas Mockus, były burmistrz stolicy kraju, Bogoty. Sondaże przewidywały wyrównaną walkę między dwoma głównymi kandydatami, jednak wynik wyborczy wskazał na miażdżącą przewagę Santosa (47-21 procent). Wydaje się, że Santos – zapowiadający kontynuację polityki bardzo popularnego po dwóch czteroletnich kadencjach Alvaro Uribe – ma zwycięstwo w kieszeni.
Santos – twardy żołnierz
Wybór Santosa oznacza, że bezpieczeństwo nadal będzie priorytetem władzy wykonawczej. W okresie, gdy Santos pełnił funkcję ministra obrony, kolumbijska armia zadała lewackiej terrorystycznej organizacji FARC wiele silnych ciosów. Warto przypomnieć chociażby akcję uwolnienia z rąk FARC Ingrid Betancourt, niedoszłą kandydatkę na prezydenta (w 2002 roku) francuskiego pochodzenia [o uwolnieniu Betancourt pisałem w lipcu 2008 roku]. Rok 2008 był wyjątkowo ciężki dla FARC. Zginęło lub umarło wielu wysoko postawionych dowódców tej organizacji, w tym jej domniemany szef Manuel Marulanda oraz Raul Reyes [o śmierci Marulandy pisałem w maju 2008 r., podobnie jak o znalezionych przy Reyesie dowodach na wspieranie FARC przez Hugo Chaveza].
Sukcesy w walce z FARC oraz innymi organizacjami i ugrupowaniami zawłaszczającymi Kolumbię dla siebie, to główne osiągnięcie ustępującego Alvaro Uribe, którego dobre rządy chwaliłem w maju 2008 roku. Większe bezpieczeństwo i drastyczne ograniczenie liczby porwań dają Kolumbii szanse na normalny rozwój społeczno-gospodarczy. Właśnie na polu gospodarczym i socjalnym jest najwięcej do zrobienia. Niezbędne jest wyciągnięcie ponad 40 procent ludzi z życia na granicy ubóstwa. Potrzebna jest reforma edukacji i szkolnictwa wyższego, a także pomoc w znalezieniu pracy dla młodych ludzi.
Mockus – uczciwy intelektualista
Trzecim priorytetem nowego prezydenta powinna być walka z korupcją oraz poprawienie efektywności pracy administracji. Na tym właśnie wypłynął Antanas Mockus: naukowiec, były burmistrz Bogoty, syn litewskich imigrantów. Głosił przy tym modne ostatnio hasło „zmiany” oraz nowego podejścia, koniecznego po ośmiu latach zdecydowanych rządów Alvaro Uribe. Dla Mockusa najważniejsza jest konstytucja i prawo, które zawsze powinny być przestrzegane. Choć szanse na zwycięstwo Mockusa są nikłe, poruszone przez niego kwestie nie znikną z debaty publicznej. Co więcej, udało mu się stworzyć oddolny ruch poparcia dla swojej kandydatury, wytworzyć nową jakość w kolumbijskiej polityce.
Zwycięskiemu (najpewniej) Santosowi trudno będzie zlekceważyć popierających jego rywala ludzi i ich poglądy. Byłoby to ogromnym błędem i zaprzepaszczeniem ogromnej szansy na powolne, aczkolwiek niezbędne, przesuwanie nacisku z bezpieczeństwa na dobrobyt obywateli. Zresztą wyborcze hasło Santosa głosi, że czas przejść od demokratycznego bezpieczeństwa do demokratycznego dobrobytu. Wykorzystanie części pomysłów Mockusa stanowiłoby odpowiedź na obawy i problemy istotnej grupy społeczeństwa, głównie klasy średniej.
Santos – dobry wybór na dziś
Patrząc na program wyborczy Mockusa oraz jego odbiór wśród wyborców (główna kojarzona z nim cecha to uczciwość), można żałować, iż poniesie on teraz porażkę. Nie jest to jednak kandydat na obecne czasy, gdy rozprawa z FARC i podobnymi jej organizacjami jest niedokończona, a w sąsiedniej Wenezueli rezyduje wrogi Kolumbii Hugo Chavez. Mockus może być za miękki na takie wyzwania, a w trakcie kampanii popełnił kilka istotnych gaf, mówiąc m.in. o szacunku dla Chaveza czy o wydaniu zgody (gdyby był prezydentem) na sądzenie Alvaro Uribe przed zagranicznym sądem lub trybunałem. Później wycofywał się z tych stwierdzeń, ale niesmak pozostał [wywiady z kandydatami do przeczytania na stronach Washington Post]
Druga tura wyborów prezydenckich w Kolumbii odbędzie się 20 czerwca, czyli w tym samym dniu, co pierwsza tura wyborów prezydenckich w Polsce.
Piotr Wołejko