Nie minęło wiele czasu od próby zastraszenia Polski oraz prezydenta-elekta Obamy instalacją w Kaliningradzie rakiet Iskander, gdy światem wstrząsnęła informacja o śmierci dwudziestu osób na pokładzie rosyjskiej łodzi podwodnej K-152 Nerpa. Bodaj najnowocześniejszy okręt podwodny made in Russia wypłynął właśnie na pełne morze w celu odbycia testów. W pewnym momencie nastąpiła katastrofa – wedle doniesień strony rosyjskiej, w wyniku awarii systemu przeciwpożarowego zginęło 20 osób, a 21 zostało rannych.
Rosjanie informują, iż ofiary udusiły się po użyciu freonu przez system przeciwpożarowy. Jak pisze wieloletni podwodniak Aleksander Pokrovskiy, cytowany przez Russian Navy Blog, w większości łodzi podwodnych nie używa się freonu do zwalczania pożarów. Gaz ten wypiera powietrze, zapobiegając tym samym rozprzestrzenianiu się powietrza. Rosyjski autor stwierdza, że użycie freonu w rosyjskich łodziach podwodnych jest standardem, choć z poprzedniej epoki – super-nowoczesna łódź, ale przestarzałe wyposażenie, podsumowuje Pokrovskiy.
Wypadek na K-152 mógł być przypadkiem, ale spójrzmy prawdzie w oczy – był to okręt budowany przez ponad dekadę, a pieniądze na finalizację prac wyłożyły Indie. Dehli zamierzało bowiem wypożyczyć K-152 oraz drugą identyczną łódź na 10 lat, aby zwiększyć swoje możliwości nuklearnego odstraszania. Wiadomo bowiem, że umieszczone na okrętach podwodnych rakiety z głowicami atomowymi są najbardziej groźne i niebezpieczne dla przeciwnika.
Nie wiadomo, czy pożar na K-152 miał miejsce, czy wystąpiła tylko awaria systemu przeciwpożarowego (albo inna awaria), która spowodowała śmierć dwudziestu osób. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, iż wbrew pozorom Nerpa to żaden nowoczesny okręt. Plany z lat 80., do tego wieloletnie wstrzymanie prac z powodu braku środków w latach 90. O ile okręty klasy Akuła-II są bodaj najcichsze i najtrudniejsze do wykrycia ze wszystkich konstrukcji rosyjskich, ich wyposażenie nie należy w obecnych realiach do cudów techniki. Sam sonar w momencie wodowania pierwszych okrętów tego typu uznawano za trzykrotnie słabszy od amerykańskiego odpowiednika – okrętów klasy Los Angeles.
Problemy z łodziami podwodnymi to zresztą dla Rosjan żadna nowość. Opóźniona o wiele lat budowa okrętów typu Borei co prawda ruszyła, ale nowe okręty nie zostaną zwodowane w najbliższym czasie. Co więcej, nawet jeśli uda się je zbudować, będą absolutnie bezużyteczne dopóki ich główne wyposażenie, rakiety balistyczne Buława nie fukncjonują jak należy. Tymczasem wiele ostatnich testów kończyło się fiaskiem i nie wiadomo kiedy Buława będzie gotowa do użycia.
Roszczący sobie prawa do bycia potęgą militarną władcy Kremla, przeprowadzający ostatnio manewry w Wenezueli czy rozkazujący bombowcom strategicznym loty patrolowe u wybrzeży Wielkiej Brytanii, z pewnością zdają sobie sprawę z fatalnego stanu technicznego rosyjskiej armii. Niedofinansowana, przeżarta układami i korupcją, niereformowalna armia stanowi worek bez dna. Mimo rosnących nakładów na wojsko, w zasadzie tylko Strategiczne Wojska Rakietowe prezentują jako-taki poziom.
Wiele problemów rosyjskiej armii prezentowałem w szeroko dyskutowanym tekściez lipca br., pod tytułem Zardzewiała szabelka, przytępione kły – Rosyjskie siły zbrojne. Pisałem wówczas, że Rosjanie powinni obawiać się własnej armii, która rozłazi im się w rękach. Wojna w Gruzji, choć zakończona sukcesem w postaci rozbicia w pył sił gruzińskich, pokazała niewydolność potężnej machiny wojennej Federacji Rosyjskiej. Rosyjscy żołnierze mieli trudności z łącznością i lokalizowaniem własnych oddziałów, przez co wielokrotnie dawali się zaskakiwać przeciwnikowi albo znajdowali się pod ogniem własnych kolegów. Jedno takie zaskoczenie kosztowało życie głównodowodzącego rosyjskimi wojskami w trakcie pacyfikowania Gruzji. Rosja straciła także kilka samolotów, w tym bombowców.
Zamiast więc poddawać się blefowi Miedwiediewa, Putina i ich kompaniji powinniśmy, a zwłaszcza prezydent-elekt Obama powinien powiedzieć głośno „sprawdzam”. Okaże się wówczas, że potęga wojskowa Rosji rozsypie się jak domek z kart, obnażając wstydliwe słabości i głęboko skrywane problemy, nie tylko techniczne.
Swoją drogą podziwiać należy cierpliwość Indii we współpracy wojskowej z Rosją. Lotniskowiec, który miał trafić w ręce Dehli być może dotrze w 2011 roku, a okręty podwodne, które miały być wypożyczone w ciągu najbliższych miesięcy z pewnością nie dopłyną do indyjskich portów w wyznaczonym wcześniej czasie.
Piotr Wołejko