Nowe kierownictwo Chin: Rozmowa z Oskarem Pietrewiczem (II)

Kontynuujemy rozmowę z Oskarem Pietrewiczem, szefem działu Azja i Pacyfik Portalu Spraw Zagranicznych – PSZ.PL. W pierwszej części poruszaliśmy kwestie wewnątrzpartyjne, tłumacząc kim są nowi przywódcy Chin. Teraz skupiamy się na gospodarce oraz polityce zagranicznej. Czego możemy spodziewać się po tzw. piątej generacji chińskich przywódców? Zapraszam do lektury!

 

Dyplomacja: Przed piątą generacją przywódców Chin stoją poważne wyzwania gospodarczo-społeczne: utrzymanie wzrostu w okolicach 8-10% PKB, starzenie się społeczeństwa, ryzyko pęknięcia bańki na rynku nieruchomości, problem złych kredytów dla państwowych przedsiębiorstw etc. Czy sprawy wewnętrzne zdominują politycznie nowe kierownictwo?

Oskar Pietrewicz: Nie tylko chińskie władze, lecz także zagraniczni eksperci nie kryją, że problemy wewnętrzne będą przedmiotem największej troski nowego kierownictwa. Zarówno w referacie Hu Jintao podczas ostatniego zjazdu, jak i w mowie Xi Jinpinga najwięcej miejsca poświęcono sprawom wewnętrznym. Wynika to z dwóch kwestii.

Po pierwsze, Chińczycy otwarcie mówią o ogromnych kosztach imponującego rozwoju ostatnich trzydziestu lat. Podczas zakończonego niedawno zjazdu po pierwszy tak wyraźnie i dosadnie chińskie władze podkreśliły problem zanieczyszczenia środowiska. Zresztą każdy, kto był w Pekinie lub innym większym chińskim mieście, ten doskonale wie, jak uciążliwy może być smog. Nie powinny więc dziwić podejmowane od wielu lat działania na rzecz zastosowania technologii przyjaznych środowisku. Od 2011 r. Chiny są światowym liderem w produkcji instalacji wykorzystujących energię odnawialną, coraz więcej produkuje się samochodów korzystających z napędu elektrycznego.

Drastycznie pogarszająca się sytuacja demograficzna doprowadziła do tego, że chińskie władze są coraz bliższe decyzji o odejściu od polityki jednego dziecka. Chińskie media państwowe otwarcie mówią o propozycjach wprowadzenia w 2015 r. polityki dwóch dzieci, a od 2020 r. zniesienia jakichkolwiek barier. Choć oficjalne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły, to wydają się one koniecznością jeśli uwzględni się niewystarczający udział młodej siły roboczej oraz drastyczną dysproporcję płciową urodzeń, na niekorzyść kobiet.

Po drugie, nie ulega wątpliwości, że znany od trzydziestu lat model rozwojowy Chin, oparty głównie na strategii proeksportowej i przyciąganiu inwestycji zagranicznych, powoli przechodzi do historii. Choć w połowie 2012 r. Chiny były najatrakcyjniejszym miejscem dla zagranicznych inwestorów, to koszty pracy w tym kraju są coraz wyższe. Perspektywa końca „fabryki świata”, jak jeszcze określa się Chiny, rodzi poważne konsekwencje.

Już w 2009 r. chińskie władze zapowiedziały stopniowe przechodzenie na gospodarkę opartą na popycie wewnętrznym. Do tego konieczne jest jednak zwiększenie siły nabywczej obywateli. Ponadto poważnym ograniczeniem jest niska wśród Chińczyków skłonność do konsumpcji. Brak podstawowych świadczeń socjalnych sprawia, że chińscy obywatele odkładają pieniądze na wypadek chorób i starość oraz edukację dzieci. Ocenia się, że bez przywrócenia sieci świadczeń socjalnych, zrujnowanej w latach 90., trudno będzie pobudzić popyt wewnętrzny. Stworzenie systemu socjalnego będzie się jednak wiązało z ogromnymi kosztami i będzie rzutowało na dynamikę wzrostu chińskiej gospodarki. Dlatego też sporo racji mogą mieć ci eksperci, którzy mówią, że czasy dwucyfrowego wzrostu gospodarczego Państwo Środka ma już za sobą.

Poza pobudzeniem popytu wewnętrznego kluczowym celem, jakie postawiły sobie chińskie władze, jest uczynienie gospodarki bardziej konkurencyjną dzięki zwiększeniu jej innowacyjności. Wpisanie na ostatnim zjeździe „rozwoju naukowego” do oficjalnej ideologii,  stanowiącej podstawę realizowanej strategii państwowej, jest namacalnym dowodem tego, jak ważna dla chińskiego kierownictwa jest droga ku innowacyjności. Świadczą o tym nie tylko słowa – od 2006 r. chińskie nakłady na badania i rozwój rosły ponad 20% rocznie i w ubiegłym roku wyniosły rekordowe 1,84% PKB. Zgodnie z rządowymi wytycznymi w 2020 r. odsetek ten ma wynieść 2,5% PKB. Zdaniem prognoz amerykańskiego Battelle Memorial Institute chińskie wydatki będą od amerykańskich w 2023 r. Jednak na razie jakość chińskich patentów budzi poważne zastrzeżenia. Z drugiej strony chińskie firmy takie jak Lenovo, ZTE czy Huawei od wielu lat są uznanymi markami. Do tego należy dodać zaawansowane prace nad technologiami kosmicznymi. Jeśli Chińczycy zrealizują swoje ambitne plany, bez wątpienia staną się poważnym wyzwaniem dla świata.

Zanim jednak do tego dojdzie, będą musieli uporać się z własnymi problemami. Największym wyzwaniem będzie zapewne rosnące rozwarstwienie dochodowe. Drastyczne różnice zarówno między miastem a wsią, jak i poszczególnymi prowincjami pokazują jak nierównomierny był rozwój w ostatnich trzydziestu latach. Dlatego coraz częściej mówi się o konieczności zmniejszenia dysproporcji przez inwestowanie w mniej rozwiniętych prowincjach. Przykład tzw. miast-duchów, czyli setek tysięcy niezamieszkanych mieszkań pobudowanych w szczerym polu, pokazuje jednak, że wiele z dotychczasowych inwestycji było kompletnie nieprzemyślanych, gdyż służyło tylko pobudzeniu sektora budowlanego. Co istotne, tak nieracjonalna polityka doprowadziła do ogromnego zadłużenia rządów lokalnych, co stanowi nie lada problem dla dalszego rozwoju prowincji.

Powyższe problemy to tylko wycinek ogromu wyzwań natury wewnętrznej. Chińskie władze będą miały więc ręce pełne roboty. Nie oznacza to jednak, że Chiny będą bierne na arenie międzynarodowej.

Polityka zagraniczna Chin w ostatnich kilkunastu miesiącach była zdecydowanie bardziej asertywna niż wcześniej. Wyrazem tego są zaogniające się spory terytorialne z Japonią, Wietnamem i Filipinami. Należy spodziewać się podtrzymania twardej linii i wykorzystywania faktu, że żadne z państw regionu nie może równać się z Chinami?

Zaangażowanie w sporach terytorialnych na Morzu Wschodniochińskim i Południowochińskim z pewnością pogorszyło wizerunek Chin jako państwa deklarującego poparcie dla harmonijnego ładu międzynarodowego. Również wielu komentatorów zaczęło ostro krytykować zachowanie Chin. Jednak zamiast wartościować, lepiej zastanowić się, dlaczego mamy do czynienia z takim zachowaniem Pekinu.

Przede wszystkim należy pamiętać o kluczowym celu, jaki przyświeca kolejnym przywódcom Chin, mianowicie dążeniu do „odrodzenia wielkości chińskiej nacji” i „przywrócenia Chinom należnego miejsca w społeczności międzynarodowej jako światowemu mocarstwu” po „stuleciu hańby i poniżenia” zapoczątkowanego klęską w pierwszej wojnie opiumowej (1839-1842). Choć w naszych oczach, jako przedstawicieli Zachodu, odwoływanie się do tego typu haseł może budzić zdziwienie lub wręcz politowanie, to przy analizie zachowań chińskich elit nie możemy zapominać o kontekście kulturowym. Zwraca na to uwagę znakomity znawca problematyki chińskiej prof. Bogdan Góralczyk, który odnotowuje coraz częstsze odwoływanie się w Chinach do korzeni kulturowych. Renesans konfucjanizmu ma być tym, co zapełni powstałą po maoizmie pustkę ideologiczną i ograniczy zgubny kult pieniądza. Z drugiej strony chińskie władze raz na jakiś czas rozbudzają silny nacjonalizm, czego przykład widzieliśmy przy okazji niedawnych antyjapońskich manifestacji. Pytanie, czy taka polityka przyniesie jakiekolwiek korzyści w dłuższej perspektywie.

Wspomniany wyżej prof. Bogdan Góralczyk, a także inny doskonały badacz prof. Jan Rowiński zauważają, że od kilku lat toczy się w Chinach wielka debata na temat kierunków polityki zagranicznej. Sytuacja międzynarodowa powstała na skutek światowego kryzysu finansowego rozbudziła w Chińczykach pewność siebie i przekonanie o konieczności wykorzystania „historycznej szansy, której nie wolno zaprzepaścić”. Z jednej strony nie brakuje radykalnych głosów, zwłaszcza ze środowisk związanych z wojskiem, że Chiny powinny realizować wielkomocarstwową politykę, oznaczającą m.in. rozbudowę potencjału militarnego w obliczu nieuchronnego konfliktu z USA. W ocenie profesorów Góralczyka i Rowińskiego tego typu głosy są na razie marginalne, ale nie należy ich lekceważyć. Z drugiej strony dominującym nurtem w wewnątrzchińskiej debacie jest opcja „światowych Chin”, które, pozostając sobą, dążą do jak najpełniejszej integracji ze światem. Zwolennicy tego poglądu argumentują, że chińska droga ku mocarstwowości powinna wieść m.in. przez budowę światowego centrum finansowego, innowacje technologiczne i odpowiedzialne zaangażowanie w istniejącym systemie międzynarodowym. Tym samym przeciwstawiają się radykałom, którzy optują za stworzeniem świata, rządzonego według chińskich reguł.

Bardziej asertywna postawa Chin w ostatnich miesiącach wydaje się być namacalnym dowodem trwającej debaty na temat polityki zagranicznej, która ma bardzo różne odcienie. Groźne oblicze chińskiego smoka przestraszyło pozostałe państwa regionu, co doskonale wykorzystały USA. Amerykański zwrot w kierunku Azji i Pacyfiku stanowi poważne wyzwanie dla Chin, które przekonują się, że wystraszeni sąsiedzi mniej lub bardziej chętnie będą chowali się pod parasol Waszyngtonu. Obecna sytuacja stanowi bolesne otrzeźwienie dla tych Chińczyków, którzy śnili o powrocie do czasów Pax Sinica, kiedy chiński system trybutarny rozpościerał się na pozostałe państwa regionu. Aktualnie Chiny muszą w coraz większym stopniu uwzględniać aspiracje sąsiadów, aby prowadzić skuteczną politykę zagraniczną. Bez dialogu nie uda się bowiem Państwu Środka zrealizować tak ważnego celu, jakim jest rozbudowa sieci powiązań gospodarczych. Należy bowiem mieć świadomość, że obecnie ma miejsce wielka gra między Pekinem a Waszyngtonem o to, kto zaoferuje państwom regionu atrakcyjniejsze projekty umów o wolnym handlu. Zwycięstwo w tej rywalizacji może okazać się kluczowe dla przyszłego układu sił w regionie Azji i Pacyfiku.

Z Oskarem Pietrewiczem rozmawiał Piotr Wołejko

Share Button