Irańskie problemy

Z tym Iranem to same problemy. Po pierwsze, podobno zmierza do wejścia w posiadanie broni jądrowej, co na pewno wpłynie na zmianę układu sił w regionie Zatoki Perskiej, a być może zagraża istnieniu Izraela. Po drugie, nadal wspiera organizacje parające się działalnością terrorystyczną. Po trzecie wreszcie, w czerwcu odbędą się w nim wybory prezydenckie i znowu może dojść do protestów przeciwko twardogłowym konserwatystom.

Atomowa historia się powtarza

Niektórzy twierdzą, że atak na Iran to kwestia miesięcy. Przewidywane terminy tego ataku wielokrotnie już mijały bez rezultatu. Naloty na irańskie instalacje nuklearne nie są łatwe do przeprowadzenia, a ich skuteczność wzbudza wątpliwości. Wiedzy nie da się zniszczyć za pomocą bomb, chociażby były to potężne bunker busters (niszczyciele bunkrów). Iran wydaje się zresztą zmierzać nie do skonstruowania bomby, a do osiągnięcia możliwości technicznych jej stworzenia. Z bronią A czy bez niej Iran jest bezpieczny, a reżim bardziej niż amerykańskich czy izraelskich nalotów obawia się o stabilność wewnętrzną.

Wznowione po raz kolejny negocjacje w łonie P5+1 (stała piątka RB ONZ + Niemcy) z Iranem nie przyniosą żadnego przełomu. Podobnie jak poprzednie tego typu rozmowy. Po obu stronach pozostanie co najwyżej frustracja. Nie ma szans na porozumienie, ponieważ stanowiska obu stron są nie do pogodzenia. A jakoś nikt nie chce wykonać kroku do przodu, żeby przełamać impas. Głównym problemem jest całkowity brak zaufania między Iranem a Stanami Zjednoczonymi. Stoją za tym głębokie urazy z ostatnich trzech dekad. Perspektyw na odbudowę zaufania brak, obie strony zadowalają się na razie biciem piany i propagandą.

Konsekwencje atomowego Iranu

Czy atomowy Iran będzie stanowił poważny problem dla regionu bądź dla świata? Mocno wątpliwe. Na ten temat wylano już hektolitry atramentu. Ciekawy jest na przykład ten raport, który rozprawia się z tezą o nieuchronnym wyścigu zbrojeń atomowych między Iranem a Królestwem Arabii Saudyjskiej. Jeśli rzeczywiście Iran wejdzie w posiadanie broni atomowej, Amerykanie mogą to zneutralizować oferując swój parasol ochronny sojusznikom w regionie. Będzie to oznaczało koniec gry, a nie jej początek.

Jednocześnie irańskie władze poczują się pewniej, reżim będzie bezpieczniejszy, a to z kolei może sprzyjać próbom ekspansji zewnętrznej – w postaci bardziej aktywnego lub bezpośredniego zwiększania wpływów. Na to parasol ochronny USA nie zadziała, ale są inne narzędzia, które może zastosować Waszyngton albo państwa regionu.

Delikatna sytuacja wewnętrzna

Sam Iran znajduje się teraz w newralgicznym momencie zmiany na szczytach władzy. Co prawda uprawnienia prezydenta są niewielkie, bo wszystkie kluczowe decyzje podejmuje najwyższy przywódca (Ali Chamenei), to posiada on mandat z wyborów powszechnych i to daje mu znaczącą siłę przebicia. Walka o schedę po Ahmadineżadzie jest brutalna, o czym rozpisują się media na całym świecie. Ostatnio uwagę przykuła m.in. publiczna kłótnia między Ahmadineżadem a klanem Laridżanich. Sprawę uciszył dopiero najwyższy przywódca, ale nie oznacza to, że nastąpiło zawieszenie broni.

Tak się składa, że irańskie wybory prezydenckie ponownie wypadają w trakcie pierwszych miesięcy kadencji prezydenta Obamy. Poprzednio wyciągał on otwartą dłoń do Irańczyków, proponował dialog. Jego reakcja na brutalne tłumienie protestów po sfałszowanych wyborach była jednak bardzo ograniczona. Szybko też wycofał „marchewkę” i wrócił do polityki sankcji i straszenia ew. opcją militarną w sprawie programu atomowego. Teraz sytuacja może się powtórzyć. Czy w razie protestów Stany Zjednoczone mocniej wesprą opozycję? Czy znowu będą przyglądać się pokazowi siły reżimowych bojówek i strażników rewolucji? Trzeba też pamiętać, że najwyższy przywódca Chamenei nie jest już najmłodszy ani najzdrowszy. Wakat na stanowisku przywódcy oznacza polityczny chaos. To są okazje do ewentualnego uderzenia wojskowego, ale też do politycznego rozegrania. Można też nie robić za wiele i czekać na rozwój zdarzeń. Obama będzie miał twardy orzech do zgryzienia.

Iran miesza w Syrii

Pisząc o Iranie nie można nie wspomnieć o Syrii. Teheran z całych sił wspiera prezydenta Assada w walce z rebeliantami. Na niewiele się to zdaje, bo Assad jest w defensywie. Jeśli wreszcie przegra, wpływy Iranu w regionie zostaną drastycznie ograniczone. Nie oznacza to, że Iran nie będzie mógł namieszać, próbując ograniczać straty. Nie od dziś pojawiają się informacje świadczące o przygotowaniach Iranu do rzeczywistości post-Assadowskiej. Nie wątpię, że są przynajmniej częściowo prawdziwe. Co będzie robił Iran? Wspierał dotychczasowych sojuszników i rozniecał ogień destabilizujący Syrię. Libia bez takich „atrakcji” do dziś nie może się pozbierać.

Piotr Wołejko

Share Button