Czyj interes narodowy powinien mieć priorytet?

Zabezpieczenie i ochrona interesów narodowych to podstawowe zadanie każdego państwa, a konkretnie jego władz. Interes determinuje politykę, która będzie realizowana przez władzę, urzędników oraz, nie wahajmy się tego powiedzieć, biznes. Oceniając postępowanie osób odpowiedzialnych za realizowanie polityki państwa należy patrzeć przez pryzmat interesu narodowego.

Przypadek polsko-ukraiński

Wszystko to wydaje się zupełnie oczywiste niczym abecadło. Wiadomo, że po „a” następuje „b”. Niestety, w rzeczywistości sprawa jest bardziej skomplikowana (a może zniuansowana?), co prowadzi do licznych nieporozumień. Wyłuszczył to Patryk Gorgol we wpisie poświęconym drugiej nitce Gazociągu Jamalskiego. Temat ten zdominował na kilka dni polski krajobraz polityczno-medialny, wypowiedzieli się chyba wszyscy znawcy i „znawcy” tematu. Z naciskiem na tych drugich. Nic więc dziwnego, że przekaz tej dyskusji był zadziwiający – interes narodowy Ukrainy jest ważniejszy od interesu narodowego Polski. Oto bowiem Warszawa powinna blokować wszelkie inicjatywy, które mogą być wymierzone w Kijów, nawet jeśli możemy na tym znacząco stracić, a Kijów wcale nie prosi o nasze wsparcie.

Tymczasem, w normalnym stanie rzeczy (czy jest to możliwe do osiągnięcia?) powinno to wyglądać zupełnie inaczej. Bierzemy ofertę Rosjan, analizujemy ją pod kątem korzyści polityczno-biznesowych, rozważamy aspekty polityki zagranicznej (w tym przypadku Ukraina), a następnie udzielamy odpowiedzi – tak albo nie. Tymczasem nasza reakcja była od początku jednoznaczna: nie, bo to Rosja. Pomijając fakt natychmiastowego odrzucenia propozycji, należy podkreślić brak istotnych korzyści z jej negowania, ponieważ wyszła ze strony rosyjskiej. Tłumaczą się winni, głosi stare powiedzenie. A jeszcze starsze mówi, że milczenie jest złotem.

Dziwne, że wielu decydentów i uczestników debaty nt. Jamału II kierowało się interesem Ukrainy, a nie Polski. Takie postępowanie już raz doprowadziło do powstania Nord Streamu, który ma wiele negatywnych dla Polski konsekwencji. A nasz sprzeciw w niczym nie pomógł Ukrainie, która – podobnie jak Polska – traci na znaczeniu jako kraj tranzytowy w przypadku rosyjskiego gazu ziemnego. Znajdując się między największym dostawcą i największym odbiorcą gazu, Polska i Ukraina nie czerpią – i wątpliwe by zaczęły czerpać – większych korzyści.

Przypadek amerykańsko-izraelski

Nie jesteśmy jednak osamotnieni w realizowaniu interesu narodowego innego państwa zamiast własnego, czy też – ujmując to precyzyjniej – przedkładaniu cudzego nad własne. Nagminnie w ten właśnie sposób postępuje największe mocarstwo militarne globu – Stany Zjednoczone. Dzieje się tak w przypadku polityki bliskowschodniej, która jest skrojona pod Izrael. Obecny sekretarz obrony USA Chuck Hagel powiedział, gdy zasiadał w Senacie, iż jest senatorem amerykańskim, a nie izraelskim. Między innymi z tego powodu przeciwko jego nominacji przez Baracka Obamę wytoczono w Ameryce najcięższe działa, a z uhonorowanego medalami za odwagę na polu bitwy weterana próbowano zrobić antysemitę.

Na temat relacji amerykańsko-izraelskich wielokrotnie pisałem na blogu, m.in. odnosząc się do książki autorstwa profesorów Stephena Walta i Johna Mearsheimera pt. „Izraelskie lobby a polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych” (wpisy na ten temat znajdziecie: tutaj, tutaj, tutaj i tu). W skrócie wyglądają one tak, że Amerykanie autoryzują postępowanie Izraela w regionie, podczas gdy w kilku kluczowych sprawach polityka tego państwa rozmija się z amerykańskimi interesami. W efekcie Stany Zjednoczone ponoszą tego geopolityczne konsekwencje, a Izrael postępuje tak, jakby miał wolną rękę, nie biorąc pod uwagę jakiegokolwiek sprzeciwu (wewnętrznego ani zewnętrznego). Rozbieżność interesów najlepiej widać na przykładzie tzw. procesu pokojowego, w ramach którego Izrael i Palestyńczycy nie mogą się porozumieć co do powstania Państwa Palestyńskiego – w tym czasie Izrael poprzez ekspansywną politykę rozbudowy osiedli na terytoriach palestyńskich de facto anektuje kolejne połacie ziemi, a Amerykanie nie próbują się temu przeciwstawić, chociaż jest to jeden z głównych powodów fiaska negocjacji. W międzyczasie udzielają Izraelowi corocznej pomocy wojskowo-ekonomicznej w wysokości kilku miliardów dolarów i bronią sojusznika na forum RB ONZ.

Przypadek chińsko-północnokoreański

Co w tym wszystkim robią Chiny i reżim Kima? Ich relacje to przykład trudnych stosunków na linii patron-klient (więcej na ten temat znajdziecie tutaj i tu). A w ich ramach przykład na to, że czasem interes innego państwa bierze górę nad własnym. Chinom niekoniecznie na rękę jest posiadanie przez Pjongjang broni jądrowej i opanowywanie kolejnych technologii z tym związanych (co jest z kolei podstawą bezpieczeństwa reżimu Kima). Nie mają jednak tak silnego wpływu na Koreę Północną, by zmusić ją do rezygnacji z broni A. Pjongjang cyklicznie wymyka się „spod kontroli” i wywołuje poważny kryzys, lecz po pierwsze, bywa to przydatne, a po drugie – można to przeżyć. Chiny, które zazwyczaj propagują spokój i lubią ciszę (kontrowersyjna teza w obliczu asertywności związanej z postępowaniem wokół Morza Południowochińskiego), a Pjongjang nie pasuje do takiego modelu. Jednocześnie Chiny preferują staus quo w regionie i nie uśmiecha im się destabilizacja kłopotliwego sojusznika. Lepsze jest wrogiem dobrego, uznają w Pekinie, nawet jeśli mamy z tego powodu okresowe migreny. A może to myślenie jest błędne i Chiny wyszłyby lepiej na twardszym podejściu do Korei Północnej? Strach przed nieznanym może być przecież przereklamowany.

Konkluzja

Interes narodowy jest wyznacznikiem postępowania każdego państwa. Jeśli pokrywa się z interesem innych państw, istnieje naturalna wspólnota i płaszczyzna do wzmocnionej współpracy. W przeciwnym przypadku dochodzi do konfliktu i rywalizacji – sprawę można rozwiązać na drodze kompromisu albo siłowo. Można też pozwolić na to, z różnych – jak przedstawiłem wyżej – powodów, by interes państwa trzeciego przeważył nad własnym. Takie sytuacje powinny być jednak rzadkością i zależeć od gruntownej analizy zysków i strat. Kto jej nie przeprowadzi, ryzykuje poważne straty.

Piotr Wołejko

Share Button