Nie na darmo Donald Tusk użył słowa „zaufanie” kilkadziesiąt razy w swoim przydługim expose. Zaufanie stanowi bowiem fundament wzajemnych relacji na każdym szczeblu i w każdym wymiarze. Gdy ludzie sobie nie ufają, społeczeństwo jest zatomizowane, a poszczególni obywatele odnoszą się do siebie z większą bądź mniejszą niechęcią, względnie z obojętnością. Gdy przedsiębiorcy nie mają do siebie zaufania, rzadko decydują się na współpracę i nie pożyczają sobie pieniędzy. Natomiast, gdy brak zaufania występuje pomiędzy państwami, ich relacje są chłodne, trudne i pełne niebezpiecznych zakrętów.
Prawa dżungli a zaufanie
Realistyczne podejście do stosunków międzynarodowych opiera się na przekonaniu, iż na świecie panuje anarchia. Nie istnieją żadne uniwersalne struktury, które zapewniałyby państwom poczucie bezpieczeństwa. Stąd poszczególne kraje dążą do maksymalizacji swoich wpływów oraz zwiększenia ilości kontrolowanych zasobów, gdyż w tej dżungli szanse na przeżycie mają tylko najsilniejsi. Gwarancją przetrwania jest maksymalizacja potęgi, na którą składa się potencjał gospodarczy, ludnościowy i wojskowy. W zasadzie istotne są pierwsze dwa, gdyż trzeci wynika bezpośrednio z nich.
W takim świecie zaufanie to waluta deficytowa. Państwa rzadko gotowe są sobie zaufać. Każdy jest przecież rywalem i każdy próbuje wywalczyć jak najwięcej dla siebie, aby zwiększyć własne poczucie bezpieczeństwa. Odpowiedzią na deficyt zaufania jest jednoczenie się w rozmaitych organizacjach międzynarodowych, o różnorakim charakterze: gospodarczym, politycznym lub militarnym. Są to organizacje lokalne, regionalne, a czasem globalne.
Organizacje międzynarodowe budują zaufanie
O sukcesie organizacji decyduje to, czy państwa są gotowe poświęcić część własnej suwerenności dla realizacji konkretnego, najczęściej dość wąskiego celu. Im szerszy obszar działania organizacji, tym trudniej o zachowanie jej wewnętrznej spójności. Widać to doskonale na przykładzie Unii Europejskiej, która jest najbardziej zaawansowaną organizacją jeśli chodzi o obszar wspólnego działania. Nieustannie wytyka się jej, że działa niesprawnie, zbyt wolno, a jej komunikaty zewnętrzne są rozmyte i nie wyrażają jasnego stanowiska.
Rola organizacji międzynarodowych w budowaniu wzajemnego zaufania na arenie globalnej jest trudna do przecenienia. Tym bardziej, że na brak zaufania składa się wiele istotnych czynników, m.in.: różnice interesów, różnice kulturowo-cywilizacyjne, różnice religijne, różnice ustrojowo-polityczne, nacjonalizm. Jak może porozumieć się teokracja irańska z demokracją amerykańską albo świecka Francja z radykalnie religijną Arabią Saudyjską? Czy relacje pomiędzy wielkimi cywilizacjami – chińską i hinduską bądź chińską i zachodnią mogą być proste? Kombinacji utrudniających zbudowanie normalnych relacji jest mnóstwo, a zadaniem dyplomacji jest ułożenie tej skomplikowanej układanki.
Dlatego tak ważny w stosunkach międzynarodowych jest dialog oraz fora, na których można ten dialog prowadzić. Od sformalizowanych organizacji międzynarodowych, przez mniej formalne spotkania gremiów takich jak G-8, G-20 czy APEC, po bilateralne rozmowy – na wszystkich szczeblach buduje się zaufanie. Najważniejsze jest oczywiście to, aby rozmawiały ze sobą główne światowe mocarstwa. Wiadomo, że więcej zależy od wzajemnych stosunków Ameryki z Chinami, niż relacji Mozambiku z Malezją.
Dialog (zazwyczaj) wzmacnia zaufanie
Nie zawsze jednak dialog jest konstruktywny bądź szczery. Czasem partnerzy pozorują rozmowy, chcą ugrać coś krótkoterminowo, nie widząc potrzeby ułożenia relacji w średnim i długim okresie. Tak wyglądają np. rozmowy sześciostronne, w których uczestniczą Chiny, USA, Rosja, Japonia oraz obie Koree. Podobnie dzieje się w przypadku rozmów dotyczących irańskiego programu atomowego.
Czy, wiedząc o nieszczerym podejściu niektórych stron, warto rozmawiać? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Warto. Bezapelacyjnie i bezdyskusyjnie. Wymiana poglądów pozwala, nawet mimo nieszczerości, choć trochę zrozumieć poglądy, racje i interesy drugiej strony. Bez tego poruszamy się we mgle, a rezultatem izolacji może być katastrofa. Owszem, zaraz ktoś przypomni casus Korei Północnej i jej działania z ubiegłego roku – jakieś rozmowy były, a katastrofie nie dało się zapobiec. Zginęło kilkadziesiąt osób, a Półwysep Koreański rozgrzał się do czerwoności. Tak było, jednak działania Północy miały ograniczoną skalę i były obliczone na krótkoterminowy zysk. Bez rozmów, bez forum dialogu, Północ mogłaby posunąć się do czegoś bardziej spektakularnego, by zwrócić na siebie uwagę.
Polska a zaufanie
Co z tego wszystkiego wynika dla Polski? Trzeba rozmawiać, w szczególności z tymi, z którymi nasze relacje są trudne. Należy prowadzić politykę w miarę przewidywalną, aby nie zaskakiwać partnerów nagłymi woltami. Budowanie zaufania to długotrwały i żmudny proces. Łatwo zniweczyć go nieodpowiedzialną wypowiedzią bądź trudnym do zrozumienia dla innych działaniem. Zaufanie przekłada się na wiarygodność i prestiż państwa na arenie międzynarodowej. Państwa, którym najbardziej nie ufamy, są najczęściej tymi, które są najmniej wiarygodne i uważane za pariasów.
Piotr Wołejko