Informacje, które dochodzą z Zimbabwe były do przewidzenia. Sobotnie wybory prezydenckie i parlamentarne nadal pozostały nierozstrzygnięte. Władze ostrzegały opozycję przed przedwczesnym ogłaszaniem sukcesu, jednak bez efektu. Movement for Democratic Change (MDC) i kandydat tego ugrupowania na prezydenta Morgan Tsvangirai według pojawiających się informacji, a także według słów polityków MDC, zwyciężyli wybory. Tsvangirai miał zdobyć prawie 58 procent poparcia, a rządzący od 1980 roku – jako prezydent od 1987 roku – Robert Mugabe o dwadzieścia procent mniej.
Jednocześnie pojawiły się plotki, jakoby komisja wyborcza (ZEC) dostała instrukcję, aby ogłosić zwycięstwo Mugabe w pierwszej turze, przyznając mu 52 procent poparcia. W wyborach parlamentarnych wiele wskazuje na to, że MDC ma pewną przewagę nad ZANU-PF, partią rządzącą, z której wywodzi się Mugabe. Mimo upływu 48 godzin od wyborów ogłoszono jednak wyniki w mniej niż 1/3 okręgów. Według doniesień MDC, partia ta zdobyła 95 miejsc w 210-osobowym parlamencie, ZANU-PF ponad dwa razy mniej – 41, a niezależni oraz rozłamowcy z MDC – 20. I znowu, plotki wskazują na to, iż ZEC ma ogłosić zwycięstwo ZANU-PF nad MDC, w stosunku 103 do 99 mandatów.
Czy rządzący dokonują cudów nad urną i chcą odwrócić niekorzystne dla siebie wyniki wyborów? Czy opozycyjnemu MDC i Tsvangiraiowi udało się wreszcie pokonać Mugabe i ZANU-PF? Czy „wieczni opozycjoniści” sieją dezinformację, upiększając wyniki na swoją korzyść? Czy prawie 6 milionów uprawionych do głosowania zdecydowało się odrzucić Mugabe?
Pytań jest cała masa, a odpowiedzi próżno szukać. Niestety, ale żadna strona nie jest wiarygodna. Jeśli jednak MDC rzeczywiście obali reżim Mugabe, demokracja odniesie wielki sukces, a Zimbabweańczycy zyskają szansę na poprawę swojego losu. Jedno można powiedzieć z pewnością – chyba nie mogłoby być im gorzej (80-procentowe bezrobocie, 100 tys. procent inflacji itd.).
Piotr Wołejko