Równo 53 lata temu Viet Minh („Liga na Rzecz Niepodległości Wietnamu”) przejął kontrolę nad Wietnamem Północnym, a premierem nowopowstałej Demokratycznej Republiki Wietnamu został Ho Chi Minh. W Wietnamie Południowym władzę przejął Ngo Dinh Diem – popierany przez Stany Zjednoczone. Nie udało się przeprowadzić zaplanowanych (na rozmowach pokojowych w Genewie) wyborów w roku 1956, a tymczasowy podział kraju wzdłuż 17 równoleżnika utrzymał się aż do zwycięstwa komunistów i zajęcia Sajgonu 30 kwietnia 1975 roku.
Przejęcie władzy przez komunistów w Wietnamie Północnym oraz usilne dążenia do przejęcia kontroli także nad Wietnamem Południowym zmusiły Stany Zjednoczone do intensyfikacji pomocy dla południa. Ówczesna doktryna amerykańska zakładała, że utrata Wietnamu może spowodować oddanie władzy komunistom także w innych krajach Azji Płd.-Wsch. Tzw. doktryna domina zdeterminowała politykę USA. Amerykanie nie tylko finansowali wydatki wojenne rządu Diema, ale stopniowo wysyłali coraz więcej doradców wojskowych, a następnie regularnych oddziałów do walki z komunistyczną rebelią. Piszę o rebelii, gdyż nie była to wojna klasyczna, ale wojna partyzancka. Naprzeciw sił Diema i Amerykanów nie stała regularna armia, ale oddziały tzw. Vietcongu (w szeregach których walczyło ok. 30 tys. żołnierzy północnowietnamskich).
Walki w Wietnamie, ale także Laosie i Kambodży były niezwykle zacięte i brutalne. Amerykanie na szeroką skalę stosowali naloty bombowe oraz tzw. napalm strike, czyli zrzucanie napalmu na te fragmenty w dżungli, w których rzekomo przebywali partyzanci Vietcongu. Na porządku dziennym były tortury oraz zabijanie ludności cywilnej – i to przez obie strony. Zaangażowanie Amerykanów rosło, a do Wietnamu wysyłano coraz to więcej żołnierzy. Mimo to, efekty były mizerne. Partyzanci lepiej poruszali się w terenie, a także mieli wsparcie części ludności cywilnej. Poza tym, Wietnam Północny był wspierany z całych sił przez Związek Radziecki i Chiny Ludowe. Ciekawym epizodem, który mógł zaważyć na wyniku wojny, było wejście w posiadanie kodów szyfrujących do urządzenia kryptograficznego przez radzieckiego szpiega (z GRU) Johna Anthony’ego Walkera, wysokiego oficera łączności ze sztabu dowódcy floty okrętów podwodnych na Atlantyku. Jak możemy przeczytać w Wikipedii, wysoki oficer KGB Witalij Jurczenko uznawał rolę Walkera za kluczową: „(…) działalność Walkera była najważniejszą sprawą w historii KGB. Bez niego nie moglibyśmy odczytać milionów waszych wiadomości.”
W szczytowym okresie walk, w 1968 roku, w Wietnamie znajdowało się ponad pół miliona amerykańskich żołnierzy. Prawie 60 tys. Amerykanów zginęło lub zostało uznanych za zaginionych w akcji. Z powodu politycznych zawirowań w Stanach oraz zdecydowanemu sprzeciwowi opinii publicznej Ameryka od 1969 roku wycofywała swoich żołnierzy z Wietnamu. Następował proces zwany „wietnamizacją wojny„, a polegał on na przerzuceniu ciężaru walk na armię Południowego Wietnamu, szkoloną przez Amerykanów i operującą na amerykańskim sprzęcie. Wojsko południowowietnamskie było liczniejsze i lepiej uzbrojone, ale zdemoralizowane. Dlatego komuniści, po wycofaniu się sił amerykańskich, dość szybko uzyskali znaczną przewagę i praktycznie bez walki zdobyli Sajgon w 1975 roku.
Konsekwencje wojny były dla Stanów Zjednoczonych poważne. Była to pierwsza wojna przegrana przez Amerykę. Syndrom wietnamski (brak wiary we własne możliwości) w dużej mierze paraliżował główną światową potęgę aż do operacji Pustynna Burza. Porażka w Wietnamie przyczyniła się do przejęcia władzy w Kambodży i Laosie przez komunistów, ale teoria domina nie sprawdziła się. Inne państwa nie wpadły w objęcia ZSRR, ani ChRL.
Dzisiaj wiele możemy usłyszeć o podobieństwach między wojną wietnamską, a iracką. Nie można dać się zwieść, podobieństw jest tak naprawdę niewiele, i nie mam tu na myśli głównie ukształtowania terenu, ideologii etc. Podobne mogą być tylko efekty porażki irackiej. Amerykanie będą musieli pogodzić się z fiaskiem wyprawy wojennej, mając przed sobą bardzo trudne starcie w Afganistanie. Porażki w obu tych państwach mogą zredefiniować nie tylko politykę Stanów Zjednoczonych, ale także NATO. Negatywny wpływ dwóch porażek mógłby zatrząść ładem międzynarodowym, z którym mamy obecnie do czynienia.
Piotr Wołejko