Nowy Rok przyniósł pierwszy poważny kałszkwał (alternatywnie shitstorm), a jego autorem była poważna gazeta, za jaką uważam Dziennik Gazetę Prawną. Na okładce wielkie zdjęcie byłego szefa MSZ Radka Sikorskiego, a w środku kilka kolumn tekstu doświadczonego dziennikarza specjalizującego się w tematyce zagranicznej.
Tekst napisano z dużym przejęciem, a leitmotivem całej akcji były rzekomo wielkie tajemnice, jakie Sikorski ujawnia w swojej książce „Polska może być lepsza„. Wczoraj zajawiano dzisiejsze wydanie DGP, a ja się do tego dołączyłem, ale jakby przeczuwając pismo nosem, zadałem pytanie „Fajerwerki czy kapiszon?”. Wyszło na kapiszon i to bardzo mokry.
Tania sensacja
Nie sądziłem, że można z tak wielkim przejęciem, jak w dzisiejszym DGP, pisać o książce wydanej w połowie października ubiegłego roku. Rozumiem, że dziennikarze są zajęci i oprócz przygotowywania podcastów, prowadzenia blogów czy nagrywania materiałów wideo, niejednokrotnie dzielą czas pomiędzy kilka miejsc pracy. Nie tłumaczy to jednak tego, że nie sięgnęli po książkę bądź co bądź znanej i ważnej postaci w kilka chwil po wydaniu publikacji. W szanujących się mediach ta książka zostałaby „rozwałkowana” góra w następny weekend po wydaniu, a nie niemal trzy miesiące później.
Po drugie, zarzuty stawiane Sikorskiemu, że niby ujawnił wielkie tajemnice i wystawił interes Polski na szwank są po prostu niepoważne. DGP nie przywołuje ani jednego faktu, który nie byłby znany przed wydaniem przez Sikorskiego jego najnowszej książki. Nic, zero, null. No bo przecież o torturach w więzieniu CIA na terytorium Polski wiadomo powszechnie od dawna, a sprawę opisywałem chociażby tutaj.
Reklama przeciętnej książki
Czytałem książkę, która wywołała pseudosensację na łamach prasy w dniu dzisiejszym. Zrobiłem to przed dziennikarzami. I nawet nie uznałem za stosowne podzielić się z Wami swoimi refleksjami. Książka jest napisana sprawnie, dobrze się ją czyta. Natomiast poza barwnym językiem i podsumowaniem znanych wcześniej faktów, zawiera bardzo mało – i do tego niewiele znaczących – nowości. Równie ważne i mało ciekawe są innowacje Sikorskiego, które wprowadzał w funkcjonowaniu MSZ – poświęca temu naprawdę dużo miejsca, natomiast interesuje to może pół promila czytelników.
Zrobić z tego jedynkę w poważnej gazecie i nadać tekstowi alarmistyczny ton – nie powiem, wielka sztuka! Niemniej jednak, to nawet mniej niż burza w szklance wody. Wspomniany we wstępie kałszkwał, zajmujący miejsce, które można było wykorzystać na naprawdę ważne informacje bądź analizy dotyczące polityki międzynarodowej.
Piotr Wołejko