Gazeta Wyborcza
Niepokoje na Bliskim Wschodzie są wynikiem odzyskiwania przez Iran pozycji regionalnego mocarstwa – twierdzi Tomasz Otłowski, niezależny ekspert ds. stosunków międzynarodowych, w latach 1997-2006 analityk prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Irak, Liban i Palestyna to trzy fronty, które Teheran otworzył w celu zwiększenia swojej potęgi i osłabienia potęgi Stanów Zjednoczonych. Otłowski słusznie zauważa, że amerykański atak na Irak i pozbawienie władzy Saddama Husajna bardzo Iranowi pomogły. Rękami USA usunięty został antyirański przywódca, a Irak – regionalny rywal równoważący potęgę Iranu – pogrążył się w chaosie. Chaos ten jest umiejętnie podsycany przez Teheran, dozbrajający szyickie milicje i bojówki. Inny front to Liban, w którym popierany przez ajatollahów Hezbollah chce zmusić rząd do dymisji i przejąć władzę. Wszystko po to, aby Bejrut powrócił pod kontrolę Syrii i Iranu. Wpływy irańskie widać także w Autonomii Palestyńskiej, gdzie Teheran wspiera rządzący (i skrajnie antyizraelski) Hamas.
Rząd brytyjski zaproponował asymetryczną metodę prowadzenia wojny z przeciwnikiem – terrorystami – którzy posługują się wyłącznie asymetrycznymi metodami walki. Pomysł Brytyjczyków jest prosty – chcą odpowiadać w Internecie na propagandę Al-Kaidy poprzez stworzenie wydziału, który by się tym zajmował. Błyskotliwa idea, ale trudna do realizacji. Aby bowiem działania specjalnego wydziału były skuteczne, informacje muszą brzmieć dla odbiorców wiarygodnie. Trzeba więc nakłonić umiarkowanych imamów oraz przywódców muzułmańskich do współpracy. Podobne metody od dawna stosują terroryści, a dzięki sieci docierają do szerokiego grona osób. Więcej przeczytacie tutaj.
Z cyklu „kampania wyborcza we Francji” zapraszam do lektury korespondencji Konrada Niklewicza. Pisze on, iż Segolene Rogal traci poparcie i może przegrać z kandydatem prawicy Nicolasem Sarkozy’m. Wszystko przez brak wiedzy z zakresu obronności i polityki zagranicznej. Do tego dochodzi brak programu, który Rogal ogłosi dopiero 11 lutego. Socjaliści jednak bardzo liczą na ten program, gdyż jest on przygotowywany w nowatorski sposób. Otóż „Sego” za pośrednictwem Internetu oraz bezpośrednich spotkań z wyborcami prosiła ich o opinię i teraz na podstawie tych wypowiedzi konstruuje program. Ciekawe, co z tego programu wyjdzie i czy będzie on miał ręce i nogi.
Dziennik
Z wielką pompą zapowiedziano stworzenie przez kraje Grupy Wyszechradzkiej wspólnego batalionu (1500 żołnierzy) do roku 2015. Być może oprócz Polski, Czech, Słowacji i Węgier batalion będą tworzyć także Ukraińcy. Wspólna grupa bojowa miałaby być gotowa do „akcji” w ciągu 10 dni od wydania rozkazu, a obszarem jej działania byłby cały świat. „To nie będzie scentralizowana jednostka dowodzona przez jedno dowództwo, ale grupy bojowe powoływane w państwach uczestniczących ad hoc w razie zagrożenia bezpieczeństwa któregoś z państw lub w przypadku klęsk żywiołowych. Grupy takie będą wysyłane w region zagrożony konfliktem” – wyjaśnia w rozmowie z „Dziennikiem” rzecznik sztabu generalnego płk Wojciech Ozga. Jak zauważa gazeta, wspólna grupa bojowa byłaby jednym z nielicznych konkretnych efektów współpracy w ramach trwającej od kilkunastu lat współpracy w ramach Grupy Wyszechradzkiej.
Tymczasem problemy ma białoruska opozycja, która jest podzielona i skłócona, a zatem niezdolna do efektywnego działania. Z tym działaniem i tak do tej pory było krucho, ale gdy rok temu udało się wybrać jednego, wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich – Aleksandra Milinkiewicza – wydawało się, że sytuacja ulegnie zmianie. Niestety, osobiste ambicje liderów partii i ugrupowań tworzących opozycyjny Kongres Sił Demokratycznych oraz działania nasłanych przez Aleksandra Łukaszenkę agentów KGB niweczą jedność opozycji. Wkrótce Milinkiewicz przestanie być faktycznym liderem opozycjonistów (praktycznie nie jest nim od kilku miesięcy), a kierownictwo opozycji ma być rotacyjne i zmieniać się co 3 miesiące. Nie wróży to dobrze siłom demokratycznym na Białorusi, gdyż rotacyjne przywództwo sprawi, że demokraci nie będą kojarzeni z wyraźnym jej liderem – kiedy nawet dotrze do nich nazwisko jednego przewodniczącego, wkrótce zostanie on zastąpiony przez nowego. Ambicje liderów, którym nie podoba się tkwienie w cieniu Milinkiewicza, mogą doprowadzić do jej klęski i utraty poparcia, które z trudem udało się wypracować rok temu. Decyzje w sprawie rotacyjnego przywództwa zapadną w marcu.
Ciekawa kompilacja wypowiedzi rosyjskich wojskowych i politologów w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” (autorstwa Andrzeja Pisalnika), dotycząca budowy w Polsce i Czechach elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Rosjanie próbują przewidzieć reakcję Kremla i zapowiadają, że najpewniej w Polskę i Czechy wycelowane zostaną rosyjskie rakiety z głowicami nuklearnymi, do Kaliningradu trafi część strategicznej floty rosyjskiej etc. Na koniec czeski ekspert wojskowy Stanislav Kaucky – warto zauważyć, że podobne rozwiązanie proponują Rosjanie – twierdzi, że amerykańskie antyrakiety powinny zostać umieszczone we Włoszech lub w Turcji, gdzie mogłyby skuteczniej strącać rakiety wystrzelone z Iranu.
Ważne oświadczenie na drodze do prawdziwego pokoju w Irlandii Północnej, które może doprowadzić do przywrócenia (rozwiązanego w 2002 roku) rządu w tym kraju. Gerry Adams, lider Sinn Fein (niegdyś politycznego ramienia Irlandzkiej Armii Republikańskiej – IRA) ogłosił, że jego partia zaakceptowała miejscową policję, w której coraz więcej funkcjonariuszy stanowią katolicy. Wcześniej była ona zdominowana przez protestanckich lojalistów. Możliwy stał się więc trwały pokój i przywrócenie demokratycznego porządku w Irlandii Północnej. Na drodze do sukcesu stoi jednak Ian Paisley, przywódca największej partii protestanckiej (Democratic Unionist Party), który musi zgodzić się na podzielenie się władzą z Sinn Fein po marcowych wyborach parlamentarnych. Do tej pory nie był on chętny do oddania części władzy Sinn Fein, a i teraz jeszcze nie znamy jego odpowiedzi na słowa Adamsa. Tymczasem premier Tony Blair dał jasno do zrozumienia, że jeśli Paisley i Adams nie dogadają się w kwestii podziału władzy, wybrany w marcu parlament zostanie rozwiązany i rząd ponownie nie powstanie. Oznacza to kontynuowanie rządów przez wyznaczonego przez Londyn przedstawiciela, zwanego ministrem ds. Irlandii Północnej.
Na koniec zapraszam do przeczytania krótkiego tekstu traktującego o feralnej kolacji prezydenta Juszczenki, podczas której został on otruty dioksynami. Tekst Tatiany Serwetnyk.