Gazeta Wyborcza
W dzisiejszej „Gazecie” znajdziemy bardzo ciekawy felieton Dawida Warszawskiego o sytuacji w Kosowie. Zacytuję pierwszy akapit: „Wyobraźmy sobie, że po I wojnie światowej społeczność międzynarodowa decyduje się przyznać Polsce „ograniczoną niepodległość”. A – powiedzmy – Londyn domaga się stanowczo, by w sprawie ostatecznego statusu tego terytorium przyjąć tylko takie rozwiązanie, które zaakceptuje i Moskwa, i Warszawa. Wówczas łatwiej zrozumieć oburzenie kosowskich Albańczyków na ogłoszony niedawno ONZ-owski plan Ahtisaariego dla Kosowa i na stanowisko Moskwy w tej sprawie.” Niezwykle trafna i celna metafora, która pozwala lepiej zrozumieć to, co dzieje się wokół Kosowa i w samej prowincji. Niedawny plan byłego fińskiego prezydenta nie zadowolił ani kosowskich Albańczyków, ani tym bardziej rządu w Belgradzie. Otwarcie neguje go Rosja, bez zgody której plan nie ma szans przejść w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Dawid Warszawski przedstawia argumenty przemawiające za możliwym zachowaniem najważniejszych graczy – Ameryki, Rosji, Chin – oraz mniejszych krajów, głównie należących do Unii Europejskiej. Bardzo ciekawie przedstawił polskie stanowisko: „Warszawa (podobnie jak Moskwa) jest przeciwna planowi, ale to z obawy przed możliwością jego wykorzystania przez secesjonistów w Gruzji. Słowem, jesteśmy prorosyjscy z antyrosyjskich powodów.” Sytuacja Kosowa jest niesamowicie skomplikowana, dlatego zapraszam do czytania całego felietonu, który tą trudną sytuację stara się wytłumaczyć w prostych słowach.
Drugi najciekawszy moim zdaniem tekst to artykuł Konrada Niklewicza pt. „Obiecanki Segolene Royal„. Dość krytyczny opis programu socjalistycznej kandydatki na prezydenta Francji, który przedstawiła w zeszłą niedzielę – „propozycje nie były ze sobą spójne, przypominały raczej wielką listę zakupów w sklepie 1001 drobiazgów„. Program jak na razie jest zdecydowanie socjalistyczny, co zdaniem ekspertów jest obliczone na pozyskanie twardego elektoratu lewicy i przedostanie się do drugiej tury wyborów. „Na pozyskanie elektoratu liberalnego czy centrowego Royal będzie miała czas przed drugą turą wyborów – między 21 kwietnia a 5 maja. I wówczas może się okazać, że „100 punktów” wygląda inaczej” – pisze Niklewicz.
Wielkim wydarzeniem stało się zawarcie porozumienia między Koreą Płn. a Stanami Zjednoczonymi. W myśl porozumienia Phenian w ciągu 60 dni wyłączy reaktory atomowe, czego mają dopilnować inspektorzy z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, a w zamian Ameryka przekaże Korei Płn. 50 tys. ton oleju opałowego – a w przyszłości dodatkowe 950 tys. ton. Waszyngton zobowiązał się także do „rozwiązania sprawy północnokoreańskich pieniędzy zamrożonych od 2005 roku w jednym z banków w Makau„. Co więcej, Japonia i Stany Zjednoczone znormalizują stosunki dyplomatyczne z Phenianem. W porozumieniu brakuje jednak ustaleń dotyczących ładunków nuklearnych, które Korea Płn. już posiada. Jak zapewnia amerykański negocjator Christopher Hill, obecne porozumienie to tylko wstęp do dalszych negocjacji. Eksperci podchodzą do całej sprawy raczej sceptycznie – Władimir Jewsejew, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Rosyjskiej Akademii Nauk: „Proces rozbrojenia nuklearnego Korei Północnej dopiero się zaczyna i potrwa długo. Dlatego do obietnic Phenianu należy się odnosić z dużym dystansem. Nawet jeśli eksperci zostaną wpuszczeni, nie mogą mieć pewności, że zbadają cały arsenał nuklearny. Dla mnie największym przełomem jest zmiana stanowiska Waszyngtonu, który wcześniej chciał obalenia północnokoreańskiego reżimu.” Podobnie myśli Stephen Biddle, ekspert Akademii Wojennej USA: „Jedyne, do czego zobowiązał się Phenian, to wstrzymanie dalszego rozszerzania swego potencjału. Nie wiemy, czy zdecyduje się na jego zniszczenie. Równie dobrze może to być tylko taktyczne posunięcie ze strony Kim Dzong Ila, który wcale nie zamierza zmienić swojej dotychczasowej polityki. Dopiero następny etap negocjacji pokaże, jak jest naprawdę.” Najlepszą konkluzją wydaje się stwierdzenie Leonida Petrova, eksperta ds. Korei Północnej Asia Centre w Paryżu: „To, czy porozumienie się utrzyma, okaże się w ciągu dwóch miesięcy.”
Warto przeczytać także wywiad z komentatorem dziennika „Le Figaro” Nicolasem Barottem, który ocenia niedzielne wystąpienie Segolene Royal i jej program wyborczy – „Jej program jest niespójny. Z jednej strony, kładzie nacisk na tradycyjne wartości francuskiej lewicy, z drugiej strony, straszy liberalizmem. Jednak moim zdaniem problem polega przede wszystkim na złej kampanii wyborczej. Na początku wyborcy zobaczyli atrakcyjną, pewną siebie kandydatkę, która robiła wrażenie, że wie, dokąd idzie i która wybrała własną drogę. Teraz wszystko się zmieniło. Jej schizofreniczny program przeraził wyborców. Wszyscy się zastanawiają, dokąd zmierza ta kobieta. Nikt nie wie, czego się po niej spodziewać.” Cały wywiad.
Dziennik
Atomowe porozumienie Stanów Zjednoczonych z Koreą Północną analizuje dla „Dziennika” Shannon Kile, ekspert rozbrojeniowy w Międzynarodowym Instytucie Badań nad Pokojem w Sztokholmie. Pozwolę sobie zacytować cały komentarz Kile’a: „Przedstawiciele Phenianu, których gościliśmy niedawno w naszym instytucie, twierdzili, że inwazja USA na Irak stanowczo utwierdziła ich kraj w przekonaniu, że nic nie zapewnia nietykalności skuteczniej niż broń jądrowa. W tej sytuacji najbardziej prawdopodobny scenariusz rozbrojenia Phenianu wiąże się z upadkiem reżimu, demokratyzacją i zjednoczeniem obu Korei. Bo na wszczęcie wojny na Półwyspie Koreańskim Ameryka raczej nigdy się nie zdecyduje. Obietnice wsparcia energetycznego dla atomowego reżimu ogłoszone w Pekinie mogą działać inspirująco na tzw. państwa bandyckie. Nie sądzę jednak, aby północnokoreańska droga sprawiała na nich wrażenie bardzo atrakcyjnej: Korea Północna to dziś kraj kompletnie odizolowany od świata, obłożony sankcjami. Nie sądzę też, aby Iran poczuł się zachęcony doświadczeniami Phenianu z negocjacji ze społecznością międzynarodową. Tym bardziej że nad Teheranem wisi całkiem realna groźba interwencji militarnej USA lub Izraela. Sankcje ogłoszone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ wydają się najlepszą metodą wpływania na sytuację w Iranie.” Iran to jednak temat na zupełnie inną dyskusję. Na koniec tylko wspomnę, że były ambasador USA przy ONZ (i były wiceszef Departamentu Stanu) John Bolton skrytykował porozumienie zawarte z Phenianem mówiąc, że będzie ono stanowiło zachętę dla innych państw bandyckich. Co więcej, stawia Amerykę na słabszej pozycji w chwili, gdy musi być silna w związku z sytuacją w Iraku.