Gdyby nie bogate złoża gazu ziemnego wybory prezydenckie w Turkmenistanie mało kogo by obchodziły. W niedzielę odbyło się głosowanie, a według danych podanych przez Centralną Komisję Wyborczą do urn udało się prawie 99% uprawnionych do głosowania. Wyniki mają być znane jutro, a w środę możliwe jest zaprzysiężenie Kurbankuły Berdymuchammedowa na prezydenta. Nikt nie ma bowiem wątpliwości, że został on namaszczony przez postnijazowski establishment na następcę Turkmenbaszy. Pięciu pozostałych kandydatów wybranych przez Radę Ludową powinno się cieszyć z faktu umieszczenia ich na liście. „Zaszczytem dla nich jest już samo znalezienie się na liście kandydatów do najwyższego urzędu w państwie.” – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Murad Esenow, dyrektor szwedzkiego Instytutu Badań Azji Centralnej i Kaukazu. Jego zdaniem Berdymuchammedow nie będzie wchodził w buty po swoim poprzedniku i nie podejmie żadnych działań demontująych kult jednostki, jaki stworzył Sapramurat Nijazow – „Tworzenie nowego kultu zakładałoby natomiast zniszczenie kultu poprzedniego przywódcy. W turkmeńskiej elicie politycznej nie ma nikogo, kto odważyłby się tak zaryzykować.” Jakkolwiek wszyscy kandydaci zapowiadali reformy w służbie zdrowia i edukacji, zdaniem Esenowa: „Rządy w Turkmenistanie jeszcze długo pozostaną autorytarne.”
Gazeta Wyborcza
Weekend stał pod znakiem ważnych deklaracji dotyczących prezydenckich kampanii wyborczych. Zarówno we Francji, jak i w Stanach Zjednoczonych, dwoje kandydatów wypowiedziało ważne słowa, na które spoglądało wielu obywateli. „W hali wystawowej w podparyskim Villepinte, występując przed kilkunastoma tysiącami lewicowych aktywistów, Royal ujawniła wczoraj program wyborczy, który ma jej dać zwycięstwo nad prawicowym rywalem Nicolasem Sarkozym.” – pisze w „Gazecie Wyborczej” Konrad Niklewicz. „Senator z Illinois, który ma szanse być pierwszym czarnym prezydentem USA ogłosił początek kampanii wyborczej stojąc na stopniach stanowego parlamentu w Springfield. – To będzie nieprawdopodobna wyprawa, przyłączcie się! – mówił Obama do rozentuzjazmowanych tłumów.” – donosi z Waszyngtonu Marcin Gadziński. Segolene Royal ogłosiła swój program wyborczy, nawiązujący nie tylko nazwą (100 punktów Royal przy 110 punktach Mitteranda) do programu ostatniego socjalistycznego prezydenta Francji. Kandydatka Partii Socjalistycznej długo była krytykowana za brak programu, kiedy jednak go ujawniła, jest krytykowana za jego zawartość. Urzędujący minister finansów Thierry Breton stwierdził wprost: „Projekty Royal są niemożliwe do sfinansowania.” Co takiego zapowiedziała popularna „Sego”? – „Pensja minimalna 1500 euro, podwyżka emerytur o 5 proc., budowa 120 tys. mieszkań socjalnych, konsolidacja kontrowersyjnego prawa o 35-godzinnym tygodniu pracy, utrzymanie zasiłków dla bezrobotnych na wysokim poziomie, całkowicie bezpłatna opieka zdrowotna dla dzieci„. Jednocześnie skrytykowała ona wysoki deficyt budżetowy i najwyższy w historii deficyt handlowy. Jak sfinansować zwiększenie wydatków socjalnych przy zmniejszaniu deficytu – tego nie powiedziała.
Dużo łatwiejszą przeprawę ma na razie Barack Obama, który w Springfield dopiero ogłosił swoją chęć kandydowania w wyborach prezydenckich. Aby stanąć w szranki w republikańskim rywalem musi najpierw uporać się z wewnątrzpartyjnymi rywalami zwyciężając w partyjnych prawyborach, które odbędą się na początku przyszłego roku. Obama nieprzypadkowo wybrał Springfield jako miejsce ogłoszenia swojego startu w wyborach – „Springfield to miasto Abrahama Lincolna, jednego z największych prezydentów, który w XIX wieku nie zawahał się przed wojną domową, by skończyć z niewolnictwem. Demokrata Obama przemawiał w miejscu, gdzie Lincoln – założyciel Partii Republikańskiej – wygłaszał najsłynniejsze przemówienia sprzeciwiające się niewolnictwu.” Wschodząca gwiazda Partii Demokratycznej musi korzystać z niekonwencjonalnych metod prowadzenia kampanii wyborczej i opierać ją o symbolikę, gdyż ciężko będzie mu stworzyć zdyscyplinowaną i skuteczną „maszynę wyborczą”, którą w ciągu ostatnich kilku – a wliczając dwie kadencje w Białym Domu Billa Clintona – kilkunastu lat. Przed Obamą stoją także inne problemy – kolor skóry, gdyż Amerykanie mogą nie być gotowi na czarnoskórego prezydenta oraz brak doświadczenia (jest senatorem dopiero 2 lata). Dlatego, jak niektórzy to określają, Obama „mówi Kennedym” i stara się naśladować byłego prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Tak jak i on, musi bazować na świeżości, charyzmie oraz umiejętności przemawiania i porywania tłumów. Rywalizacja z senator Hillary Clinton zapowiada się pasjonująco.
Dziennik
W „Dzienniku” warto zwrócić uwagę na tekst Joerga Himmelreicha, eksperta Fundacji Marshalla specjalizującego się w dziedzinie współpracy Niemiec z państwami Europy środkowej i wschodniej. „Europa musi znaleźć nową strategię wobec Rosji. I to na miarę tej, którą George F. Kennan, nestor amerykańskiej polityki wobec Rosji po II wojnie światowej, nazwał w 1947 r. „strategią powstrzymywania”. Doktryna Kennana przez lata kształtowała działania Zachodu wobec ZSRR i okazała się skuteczna.” – pisze Himmelreich, według którego musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: „jak zatrzymać Putina„. Himmelreich wskazuje, że nie chodzi o kolejny wyścig zbrojeń czy rywalizację o państwa trzecie. Jego zdaniem należy, w ramach Unii Europejskiej, wypracować i przyjąć jednolitą strategię energetyczną. Nowa zimna wojna rozgrywa się bowiem „na froncie ropy i gazu„. Jak na razie Europa zamiast przyjąć stanowcze stanowisko wobec Rosji łudzi się, że od Gazpromu i dyplomacji gazowego kurka uratują ją „biodiesel i wiatr„. Himmelreich ubolewa, że najnowsza strategia energetyczna przedstawiona przez Komisję Europejską nie zawiera ani słowa na temat polityki zagranicznej. Jest to nieodpowiedzialne i krótkowzroczne przy obecnym zachowaniu Rosji, dla której „przerywanie dostaw do państw trzecich, tak jak ostatnio do UE, odbywa się bez zapowiedzi i traktowane jest jako coś zupełnie normalnego„. Niemiecki ekspert wskazuje, że europejskie firmy przy pomocy rządów muszą bronić się przed ekspansją Gazpromu i nie pozwalać na przejmowanie europejskich sieci przesyłowych – „Tak długo, jak Rosja zabraniać będzie zachodnim przedsiębiorstwom inwestowania w rosyjską sieć przesyłową Gazpromu, tak długo przedsiębiorstwa europejskie i niemieckie spółki komunalne powinny mieć zakaz sprzedawania udziałów w swoich sieciach Gazpromowi.” Zapraszam do lektury całego tekstu, a sam zadaję sobie pytanie, czy nie jest to głos wołającego na puszczy…