Wieczorny i skrótowy przegląd prasy – 03.01.2007 r.

Rzeczpospolita

Ponieważ wieczorem przegląd prasy ma już niewielki sens, dzisiaj tylko krótko zwrócę uwagę na najciekawsze moim zdaniem tematy. Zaczynamy od Rzeczpospolitej, w której znajdziemy ciekawy artykuł i próbę odpowiedzi na pytanie, czy mormon może zostać prezydentem USA. Mitt Romney, jeden z popularniejszych polityków Partii Republikańskiej byłby świetnym kandydatem na prezydenta, ale może zdyskredytować go religia. Wg sondaży tylko ateista i muzułmanin wzbudziłby większą niechęć wyborców.

Fundamentalne zmiany w irańskim prawie wyborczym. Madżles zdecydował o podwyższeniu wieku, w którym obywatele mogli iść do urn z 15 do 18 roku życia. Sprzeciwia się temu rząd, który argumentuje, że to młodzież jest przyszłością rewolucji. Decyzję Madżlesu musi jeszcze zaaprobować Rada Strażników, a jeśli tak się stanie, wszystkie następne elekcje będą odbywały się wg nowego prawa. Propozycja Madżlesu jest interesująca i kontrowersyjna zarazem. Ciężko jest określić w tej chwili czy skorzystają na niej reformatorzy czy konserwatyści. Młodzież jest raczej nastawiona antykonserwatywnie, jednak po dwóch straconych z punktu widzenia reform kadencjach reformistycznego prezydenta Chatamiego, Iran a także i młodzi ludzie, skręcili nieco w kierunku tradycyjnego konserwatyzmu. Skłaniam się jednak ku temu, że rząd teatralnie protestuje przeciwko korzystnemu dla siebie nowemu prawu. Dlaczego? Ostatnie wybory lokalne i do Zgromadzenia Ekspertów rządzący konserwatyści przegrali, więc trzeba zmienić prawo wyborcze tak, aby udało się zmniejszyć poparcie młodych dla reformistów. Jest to jednak moje prywatne zdanie.

W Wenezueli Hugo Chavez przystępuje do zdecydowanej eliminacji nieprzychylnych mu mediów. Oznajmił, że stacja radiowo-telewizyjna RTCV nie ma co liczyć na przedłużenie wygasającej w marcu koncesji. Podobny los może podzielić inna stacja – Globovision. Chavez konsoliduje władzę i poza wyrugowaniem z rynku medialnego stacji mu niechętnych zamierza także połączyć w jedną partię wszystkie ruchy, które go popierają. Krytycy mówią, że chce on stworzyć ustrój na wzór kubański, co w obliczu jego bliskiej przyjaźni z Fidelem Castro jest prawdopodobne. Autorytaryzm zwany Socjalizmem XXI wieku (w dodatku z chrześcijańską twarzą) powoli się krystalizuje.

Gazeta Wyborcza

Premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero przyznał się do klęski rokowań pokojowych z ETA i zamierza powołać wspólną inicjatywę wszystkich demokratycznych partii, której celem będzie zakończenie trwającego od kilku dekad konfliktu. Fiasko toczonych przez socjalistów rozmów przypieczętował niedawny zamach na lotnisko w Madrycie. Czy Zapatero wykaże się wreszcie twardością i zdecydowaniem, co radziła mu od dawna prawicowa Partia Ludowa?

Prasa w krajach muzułmańskich nadal zajmuje się głównie sprawą egzekucji Saddama Husajna. Po szczegóły odsyłam do artykułu w Gazecie. Od siebie dodam, że krytyka USA za śmierć dyktatora jest dosyć zabawna w świetle informacji o tym, że Waszyngton naciskał na odłożenie egzekucji o ok. 2 tygodnie.

Zabawna informacja z Niemiec. Berlin nie ma zamiaru z pieniędzy podatników finansować projektu nowej wyszukiwarki (zaproponowanej przez Francję), która miałaby być konkurencją dla gigantów amerykańskich – Google i Yahoo! Nowa wyszukiwarka miała nazywać się Quaero (Szukam) a pieniądze na jej powstanie mieli wyłożyć francuscy i niemieccy podatnicy oraz firmy z branży IT. Miało być pięknie, wyszło jak zwykle – tak bym tą sytuację skomentował. Warto pamiętać przy tym, że w myśl Strategii Lizbońskiej – przyjętej w 2000 roku – już w 2010 roku Unia Europejska będzie rozwijać się szybciej od USA i ogólnie będzie od Stanów potężniejsza. Oczywiście, tylko na papierze. Przez 6 lat od powstania dokumentu Europa bowiem tylko traciła dystans do Ameryki. Piękne słowa, ale czynów brak.

Dziennik

W Dzienniku przeczytamy o tym, że główni faworyci w wyborach prezydenckich we Francji – Segolene Royal i Nicolas Sarkozy – stawiają na Internet i w formie m.in. dzięki blogom mają zamiar przekonać wyborców do głosowania akurat na nich. Hasło „demokracji uczestniczącej” skopiowali jednak od… amerykańskiego kandydata na prezydenta w 2004 roku Howarda Deana. Było ono skuteczniejsze od samego Deana, który w prawyborach Partii Demokratycznej przepadł, ale podobno udało się wtedy zebrać rekordową ilość funduszy na kampanię – właśnie dzięki hasłu „demokracji uczestniczącej”. Co zaczyna mnie już śmieszyć, gazeta donosi, że to kampania w sieci może zdecydować o tym, kto wprowadzi się do Pałacu Elizejskiego. Już tyle rzeczy o tym ma decydować, że niedługo chyba zaczną liczyć ile każdy z kandydatów robi dziennie wdechów i wydechów.

Izrael cierpi tymczasem na brak imigracji Żydów. Dlatego rozpoczął kampanię mającą nakłonić Żydów mieszkających na Zachodzie – w Ameryce oraz Europie – do powrotu do ojczyzny i osiedlania się na ziemi izraelskiej. Jak mówią urzędnicy, na Zachodzie żyje nadal liczna diaspora, która może zasilić popadające w demograficzny kryzys żydowskie państwo. Już teraz bowiem tylko 3/4 z 6 mln obywateli Izraela stanowią Żydzi, a resztę Arabowie. Przy obecnym poziomie wzrostu demograficznego, Arabowie w ciągu kilku dekad mogą stać się większością w Państwie Izrael, co naturalnie uśmierciłoby ten kraj.

Share Button