Gazeta Wyborcza
„Segolene Royal skręca ostro w lewo” – pisze Konrad Niklewicz. Wczorajszy przegląd prasy zakończyłem informacją o strachu wielkiego biznesu przed zwycięstwem socjalistki, o czym informował „Financial Times”. Dzisiejsze doniesienia zdają się potwierdzać, że Royal zwraca się ku twardemu elektoratowi swojej partii. Ostro skrytykowała koncern Total, który w roku ubiegłym poprawił o kilkaset milionów euro rekordowy zysk, jaki osiągnął w 2005 roku – wyniósł on 12,6 miliardów dolarów. „We Francji jutra coś takiego nie powinno być możliwe. Władze powinny mieć więcej siły, żeby zorganizować bardziej sprawiedliwy rozdział zysków firm” – powiedziała Royal, potwierdzając najgorsze obawy francuskich przedsiębiorców i przemysłowców. Lewicowa wolta „Sego” spowodowała już dymisję jej głównego doradcy ekonomicznego. Co więcej, socjalistka zapowiedziała, że nie zgodzi sie na budowę drugiego lotniskowca, a pieniądze zaoszczędzone w ten sposób przeznaczy na edukację. Sprowokowało to do kontrataku Nicolasa Sarkozy’ego, który powiedział: „To dziwny pomysł kazać Francuzom wybierać między edukacją a bezpieczeństwem dzieci„. Jego zdaniem Francja musi posiadać dwa lotniskowce i przynajmniej jeden utrzymywać w stanie ciągłej gotowości.
Zgodnie z przewidywaniami nowym prezydentem Czeczenii został Ramzan Kadyrow, syn zamordowanego w 2004 roku Ahmeda Kadyrowa, który pełnił urząd prezydenta republiki. Ału Ałchanow, który pełnił od śmierci Kadyrowa funkcję głowy państwa został mianowany wiceministrem sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej, a jego miejsce zajął uważany za pupilka Putina Ramzan. Nowy prezydent oskarżany jest o wiele zbrodni, torturowanie swoich przeciwników, a nawet o zamordowanie dziennikarki Anny Politkowskiej. Stworzone przez niego bojówki od lat sieją postrach w Czeczenii, a w zamian za lojalność Ramzan zapewnia im bezpieczeństwo oraz pracę. „Znawcy Kaukazu z Moskwy obawiają się, że awans wiernego dziś Kremlowi Ramzana na stanowisko prezydenta może wkrótce stać się przyczyną nowych kaukaskich kłopotów Rosji.”
Dziennik
Kontrolujący większość w obu izbach Kongresu Demokraci ostro sprzeciwiają się planowi prezydenta Busha, który zakłada wysłanie do Iraku dodatkowych 21,5 tysiąca żołnierzy. Poza rezolucjami, które nie mają mocy wiążącej, Demokraci zamierzają poważnie ograniczyć możliwości finansowania dodatkowych sił amerykańskich. Obostrzenia miałyby uniemożliwić wysłanie do Iraku dodatkowych żołnierzy, gdyż wymogi byłyby praktycznie niemożliwe do spełenienia. Więcej możecie przeczytać w „Dzienniku„. Dodam jeszcze tylko, że politolodzy podchodzą do działań Demokratów sceptycznie. Ich zdaniem Demokraci nie posuną się tak daleko, jak zapowiadają, a twarda retoryka ma wywrzeć na prezydencie presję, że tak dłużej być nie może. Tzn., że najpewniej po raz ostatni Kongres godzi się przeznaczyć fundusze na dodatkowych żołnierzy. Zachęcam także do lektury „Tygodnika Idei„, w którym znajdziemy artykuły m.in. Francisa Fukuyamy i Andre Glucksmanna.
Lider brytyjskich konserwatystów, David Cameron, ostrzega przed katastrofalnymi skutkami opłakanej kondycji moralnej społeczeństwa. Zdaniem przebojowego szefa torysów rodzice poświęcają za wiele czasu sobie lub pracy, zaniedbując przy tym dzieci. Natomiast młodzi ludzie mają o wiele łatwiejszy dostęp do alkoholu i narkotyków, postępuje ich demoralizacja, nasilają się patologie. „Oto jak wygląda teraz nasze społeczeństwo: nastolatki strzelają do nastolatków. To potwornie frustrujące – podkreślił, nawiązując do trzech głośnych zabójstw młodych ludzi, do których doszło ostatnio w Londynie.” Cameron powiedział: „Wierzę w małżeństwo. Wierzę w ludzi, którzy podejmują zobowiązanie i pozostają razem, próbując we właściwy sposób wychować dzieci„. Więcej o wystąpieniu lidera Partii Konserwatywnej oraz o przyczynach „poważnego zepsucia” brytyjskiego społeczeństwa w artykule Piotra Zychowicza.
Pojawiła się iskierka nadziei, że uda się skutecznie ograniczyć emisje gazów cieplarnianych, które powodują ocieplenie klimatu. Na konferencji w Waszyngtonie największe potęgi przemysłowe, a zarazem najwięksi truciciele, poczynili pierwsze ustalenia dotyczące ograniczenia emisji szkodliwych gazów. „Plan zakłada, że do 2009 roku, a więc trzy lata przed wygaśnięciem umowy z Kioto, zostanie przyjęty nowy traktat określający limity emisji szkodliwych gazów. W porozumieniu będą uczestniczyć Chiny i Indie, a także inne kraje rozwijające się. Umowa z Kioto obejmowała wyłącznie państwa rozwinięte, co było jednym z głównych powodów odrzucenia jej przez Amerykanów.” – pisze Jędrzej Bielecki. Zmiana nastawienia Ameryki może pozwolić na skuteczniejszą walkę z globalnym ociepleniem klimatu – zapowiada to nawet jeden z głównych faworytów do republikańskiej nominacji na prezydenta, senator John McCain: „Jesteśmy w przełomowym momencie. Kongres USA razem z administracją prezydenta podejmie energiczne kroki przeciwdziałające ociepleniu klimatu„.