Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie przyniosła zgodne z przewidywaniami rezultaty. Wiktor Janukowycz wygrał, zdobywając ponad 35 procent poparcia, a Julia Tymoszenko była druga z poparciem ok. 25 procent głosujących. Urzędujący dotychczas Wiktor Juszczenko skompromitował się, otrzymując ok. 6 procent głosów. Frekwencja wyniosła 67 procent.
W polskich komentarzach dotyczących wyborów powróciły stare kalki, wyjęte z szufladek znanych nam od 2004 roku. I tak Janukowycz jest prawie wszędzie przedstawiany z łatką „prorosyjski”, a Julia Tymoszenko pojawia się z przedrostkiem „proeuropejska”. Wszystko jest jasne, nastąpiła tylko niewielka korekta w obozie Pomarańczowych – Juszczenkę zastąpiła Tymoszenko. Znowu są źli Niebiescy i dobrzy Pomarańczowi, którym oczywiście powinniśmy kibicować. Dziś to Polska rwie włosy z głowy, a Rosjanie się cieszą. Zgrane klisze i szkodliwe uproszczenia.
Przekaz został uproszczony do bólu. Prorosyjski Janukowycz w sposób oczywisty chodzi na pasku Moskwy i jego zwycięstwo oznacza niemalże powrót Ukrainy do macierzy. Tylko zwycięstwo Tymoszenko gwarantuje zaś utrzymanie prozachodniego kursu. Mało kogo obchodzi, że oligarchowie stojący za Janukowyczem wcale nie garną się do Putina, a chcą robić dobre interesy z Europą i zarabiać w twardej walucie. Grzechem Niebieskich jest chęć wyciszenia sporów z Rosją. Jeśli Janukowycz wygra w drugiej turze, nie będzie hołdu lennego na Kremlu.
Julia Tymoszenko też nie mieści się w szufladce „proeuropejskiej”. Jej rząd ani ona nie słyną z wielkich słów czy działań, które zadowoliłyby brukselskich eurokratów tudzież głównych rozgrywających na unijnym poletku. Tymoszenko jest politykiem barwnym, nie stroniącym od populizmu, z wielkim apetytem na władzę. Wraz z Janukowyczem podpadają pod kategorię polityków pragmatyczno-populistycznych.Jednak są to z grubsza domysły oparte na dotychczasowej obserwacji, gdyż Janukowycz i Tymoszenko do dziś nie przedstawili swoich poglądów na wiele kluczowych spraw.
Nie wiemy, jaką politykę zagraniczną chce prowadzić prorosyjski Wiktor ani proeuropejska Julia, nawiązując do polskich szufladek, z których sympatycznie uśmiechają się do nas ukraińscy politycy.We wrześniu 2009 r. podsumowałem pięcioletnią kadencję Wiktora Juszczenki z perspektywy stosunków polsko-ukraińskich. Ocena była gorzka. Niewiele zyskaliśmy bowiem na zwycięstwie Pomarańczowych. Pozwolę sobie przytoczyć konkluzję wspomnianego artykułu:
„Musimy natomiast zrobić wszystko, aby – niezależnie do wyboru Kijowa – utrzymywać z Ukrainą jak najlepsze stosunki. Do tej pory stawialiśmy wyraźnie na jeden obóz, czy nawet jednego polityka. Czas porzucić to nierozsądne zachowanie „. Ukraina jest naszym sąsiadem i ważnym partnerem. Warto porzucić stare przyzwyczajenia i szufladkowanie ukraińskich sił politycznych. Zwyczaje te nie pomogą nam ułożyć stosunków z nowym prezydentem Ukrainy.
Piotr Wołejko