Wizyta chińskiego premiera Wen Jiabao w Tokio i jego spotkanie ze swoim japońskim odpowiednikiem Shinzo Abe uważane jest za dobry krok w kierunku ocieplania chińsko-japońskich relacji. Choć pierwsza wizyta złożona przez Abe po objęciu steru rządów rok temu miała miejsce właśnie w Chinach, wzajemne stosunki obu gospodarczych potęg pozostają bardzo chłodne.
Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać zarówno w trudnej historii sąsiedztwa Japonii i Chin, zwłaszcza w XX wieku, jak i w jak najbardziej dzisiejszych kwestiach gospodarczego wzrostu ChRL i związanej z nim ekspansji politycznej i militarnej. Pekin, w dużej mierze słusznie, domaga się przeprosin za okrucieństwa (głównie wojenne) z czasów imperialnej Japonii, a także obawia się nieustannie powracających informacji o chęci rewizji konstytucji japońskiej – konkretnie jej 9 artykułu – który zabrania Cesarstwu posiadania armii oraz prowadzenia wojny. Obawy Tokio natomiast są także skupione głównie na „odcinku” militarnym – Japończycy są zaniepokojeni szybko wzrastającymi nakładami na zbrojenia, tym bardziej, że oficjalne dane niekoniecznie odpowiadają prawdzie.
Historia i militaria nie wyczerpują jednak katalogu spornych spraw, które wymagają rozwiązania. Oba kraje toczą poważne spory w dziedzinie gospodarki, m.in. odnośnie bogatych w złoża ropy i gazu wód morza wschodnio-chińskiego oraz wysepek, do których prawa roszczą sobie zarówno Chiny, jak i Japonia. Spór jest naprawdę poważny, gdyż oba państwa są uzależnione od dostaw surowców energetycznych, od których zależy ich sytuacja gospodarcza, a więc i dobrobyt obywateli (sprawa względna wobec blisko 800 milionów chińskich chłopów, żyjących za dużo mniej niż dolara dziennie).
Jakby tego było mało, Japonia prowadzi zdecydowaną i ostrą politykę w stosunku do Korei Płn., państwa istniejącego niemalże wyłącznie z łaski Pekinu. Po próbie atomowej z ostatniego kwartału zeszłego roku to Tokio wprowadziło najostrzejsze sankcje na reżim Kim Dzong Ila, które właśnie zostały przedłużone o kolejne pół roku. Japończycy domagają się nie tylko denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, ale także wyjaśnienia sprawy kilkuset porwanych przez agentów północnokoreańskiego reżimu obywateli japońskich. Chiny, z wielu powodów, muszą bronić Phenian, dlatego przełomu w tej kwestii spodziewać się nie należy.
Co może przynieść spotkanie szefów rządów, skoro tak wiele trudnych spraw nie znajdzie rozwiązania? Jak zauważają komentatorzy, już sam fakt wznowienia rozmów w „cztery oczy” jest niezwykle istotny. Niewielka poprawa wzajemnych relacji siłą rzeczy (głównie interesów handlowych) następuje a dwaj wielcy gracze na scenie azjatyckiej muszą choć w niewielkim stopniu ze sobą współpracować. Chińska prasa zapewnia, że spotkanie Wena z Abe okaże się wielkim sukcesem, a oba państwa bardzo siebie potrzebują. Eksperci chińscy podkreślają, że w stosunkach między Pekinem a Tokio powinien zwyciężyć pragmatyzm, ustępujący ostatnio miejsca wzajemnym urazom, zacietrzewieniu i przesądom. Czas pokaże, czy mieli rację.
Piotr Wołejko