Nowa-stara partia byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry, który został obalony 19 września 2006 roku przez pucz wojskowy, najpewniej odniosła wyraźne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Po przeliczeniu 93 procent głosów, partia Shinawatry może liczyć na 228 deputowanych w 480-osobowym parlamencie. Druga największa siła na tajlandzkiej scenie politycznej – Demokraci – mogą liczyć na 166 mandatów. Takie wyniki wyborów pokazują, że większość Tajów odrzuca rządy wojskowych.
Ostateczne wyniki nie będą zbytnio różnić się od podanych powyżej. Thaksiniści wygrają bez problemu i powinni dostać szansę na stworzenie koalicji rządowej. Pojawia się jednak pytanie, czy armia, która (z błogosławieństwem najdłużej panującego na świecie monarchy Bhumibola) obaliła poprzedni rząd thaksinowskiej partii Thai Rak Thai, pogodzi się z wynikami i pozwoli powrócić do władzy mniej więcej tej samej ekipie? Wyniki wyborów to policzek dla armii oraz rojalistycznego establishmentu. Pokazują one, że kraj jest głęboko podzielony. Centrum popiera Demokratów, a regiony wiejskie stoją murem za populistycznym Thaksinem (na zdjęciu), który w trakcie swoich rządów dość wyraźnie poprawił ich stopę życiową.
Spolaryzowane społeczeństwo ma jednak dość ostrych sporów politycznych. Tajowie chcą po prostu sprawnego rządu. Gabinet zainstalowany przez armię wykazał się nieudolnością, zwłaszcza w sferze gospodarczej. Wzrost PKB najpewniej spadnie do 4 procent w tym roku, co będzie najgorszym wynikiem od 2001 roku. Opozycja anty-thaksinowska już zwiera szeregi i zapowiada protesty, jeśli nowa partia Thaksina spróbuje sięgnąć po władzę. Jednak liderzy tamtych protestów przyjmują wyniki do wiadomości i twierdzą, przynajmniej na razie, że wznowią protesty dopiero wtedy, gdy zostaną „zniesione” oskarżenia o korupcję pod adresem Shinawatry.
Sukces przebywającego na emigracji ex-premiera jest tym większy, że on oraz 110 jego partyjnych kolegów dostało zakaz udziału w polityce na pięć lat. Czy Thaksin powróci do kraju, co sugerują niektórzy z jego pretorian, 14 lutego? Jak swoją porażkę, w postaci tryumfalnego powrotu Thaksina Shinawatry, armia, która w ciągu 75 lat „demokracji” w Tajlandii obalała rządy już osiemnaście razy? Jeśli potraktować sytuację w Tajlandii przez analogię do Turcji, gdzie armia także ma tradycję interwencji w demokrację (choć przy czterech puczach Turcy wypadają marnie), wojskowi w Bangkoku pozostaną w barakach. Postawiłby ktoś na to w dniu dzisiejszym duże pieniądze?
Piotr Wołejko