Gazeta Wyborcza
Julia Tymoszenko zagrała jak prawdziwa hazardzistka przełamując wraz z Partią Regionów, komunistami i socjalistami weto prezydenta Juszczenki w sprawie ustawy ograniczającej jego uprawnienia. Ustawa, która ma wejść w życie pod koniec stycznia pozwala parlamentowi samodzielnie wskazywać nie tylko kandydata na premiera, ale odbiera głowie państwa tzw. prezydenckie resorty (MSW, MON, MSZ), o obsadzie których także decydować będzie izba. Jak pisze Askold Jeromin, „Żelazna Julia ryzykuje” i stawia wiele na jedną kartę. Wyraźnie stara się przejąć retorykę „Pomarańczowej Rewolucji” i pokazać się jako jedyny lider sił demokratycznych. A wszystko przez spory między Juszczenką a Tymoszenko, które doprowadziły do rozpadu obozu „pomarańczowych”. Tymoszenko nie wybaczyła prezydentowi, że ten zmusił ją do dymisji z funkcji premiera, a także ostro krytykowała negocjacje toczone przez Naszą Ukrainę (proprezydenckie ugrupowanie) z prorosyjską Partią Regionów – co w efekcie doprowadziło do zawiązania kilka miesięcy temu koalicji rządowej. „Żelazna Julia” marginalizując Juszczenkę liczy na przejęcie nie tyle jego elektoratu (który z miesiąca na miesiąc jest coraz mniejszy), ale bardziej na przejęcie „miru” przywódczyni Rewolucji i prawdziwego demokraty. Czy te założenia okażą się słuszne, pokażą najbliższe tygodnie – gdyż prezydent Juszczenko broniąc swoich uprawnień może zdecydować o rozwiązaniu parlamentu albo zaskarżyć ustawę do ukraińskiego trybunału konstytucyjnego.
W „Gazecie” możemy przeczytać także o sprawie opisanej wczoraj przez „Dziennik” – o pokoju między Izraelem a Syrią za cenę Wzgórz Golan. Tomasz Bielecki przedstawia sprawę trochę szerzej, pisze także o tym, że negocjacje z OWP, które doprowadziły do porozumień z Oslo także miały bardzo nieoficjalny charakter i obie strony kategorycznie zaprzeczały, aby prowadziły jakiekolwiek rozmowy. Czy „Lwiątko” zdecyduje się na zawarcie historycznego kompromisu z Izraelem? A kto to w ogóle „Lwiątko”? Dowiecie się z tekstu Tomasza Bieleckiego.
Dziennik
„Merkel sprząta po Schroederze”. Tekst Gunthera Hellmanna o tym tytule zamieszcza dzisiejszy „Dziennik„. Wg niemieckiego politologa Merkel to bardzo skuteczny i zręczny polityk, który poradzi sobie z „dziedzictwem” Gerharda Schroedera. Były kanclerz popełnił wiele błędów, a za najważniejszy Hollmann uważa lekceważenie głosu małych i średnich państw UE. Zamiast tego Niemcy Schroedera rozmawiały ponad ich głowami z mocarstwami – Francją, Rosją, Włochami. Niemcy prowadziły politykę zagraniczną ponad własne siły, a także dopuściły do karygodnego pogorszenia relacji z Waszyngtonem. Teraz wszystko to musi odkręcać Angela Merkel, co – zdaniem Hollmanna – ma duże szanse powodzenia. Szefowa CDU stawia bowiem na Unię Europejską i porozumiewanie się ze wszystkimi partnerami, niezależnie od ich wielkości czy siły dyplomatycznej. Opowiada się za reformą Unii i dąży do ocieplenia relacji z Waszyngtonem. Udaje jej się nawet marginalizować wicekanclerza i szefa resortu spraw zagranicznych (zarazem byłego bliskiego współpracownika Schroedera) Franka Waltera-Steinmeira. Merkel prowadzi politykę mniej pragmatyczną i nie uznaje Putina „za prawdziwego demokratę”, jak zwykł go określać były kanclerz. Ten rok dla Angeli Merkel może być przełomowy, gdyż Berlin przewodniczy jednocześnie Unii Europejskiej i grupie G-8. Jeśli więc ma pokazać, że jest liderem klasy światowej, to ma do tego niepowtarzalną okazję.
Tymczasem wkrótce może jeszcze bardziej zaostrzyć się konflikt irańsko-amerykański. Irańczycy poinformowali o zestrzeleniu szpiegowskiego bezzałogowego samolotu amerykańskiego – czemu Amerykanie natychmiast zaprzeczyli. W kierunku Zatoki Perskiej płynie lotniskowiec USS Stennis wraz ze swoją grupą bojową. USA będą miały wkrótce dwa lotniskowce w regionie i jest to wyraźne ostrzeżenie Teheranu, żeby za bardzo nie „podskakiwał”. Może to być również ostrzeżenie dla Izraela, aby nie decydował się na samodzielny atak na irańską infrastrukturę nuklearną. To drugie wytłumaczenie jest dość mało prawdopodobne, gdyż – moim zdaniem – jeśli USA zdecydowało się wysłać do Zatoki Perskiej drugi lotniskowiec, to raczej aby pogrozić Teheranowi nalotami. Waszyngton ostro wziął się za Iran po ogłoszeniu nowej strategii irackiej, jednak władze irańskie nie pozostają – przynajmniej w sferze retoryki – dłużne. Pojawiły się pogłoski o przejęciu przez irański wywiad kontroli nad południową prowincją Iraku – Basrą – po wycofaniu części stacjonujących tam sił brytyjskich. Prezydent Bush zapowiedział natomiast, że wojska amerykańskie zrobią wszystko aby przerwać dostawy broni i funduszy dla szyickich milicji i organizacji terrorystycznych, które płyną szerokim strumieniem z Iranu. Sytuacja zaostrza się, jednak – paradoksalnie – oznacza to że do konfliktu jest nadal dość daleko. Jeśli bowiem Amerykanie naprawdę chcą zaatakować irańskie instalacje nuklearne, to zrobią to bez rozgłosu i spróbują najpierw przygotować się na burzę, którą zbiorą.
Na koniec informacja z gatunku „śmiechawostka„: Już blisko 40% budżetu Korei Płn. idzie na propagandę i kult Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila. W ostatnich latach powstało kilkadziesiąt tysięcy pomników i tablic upamiętniających obu przywódców, założono także kilkadziesiąt instytutów badających „myśl Kimów”. Wszelkie pomysły o transformacji reżimu na wzór chiński należy włożyć między bajki. Jak pisze Piotr Gillert, w Korei Płn. wracają czasy stalinowskiego kultu jednostki a aparat państwowy chce odzyskać całkowitą kontrolę nad życiem obywateli.
PS. Świadomie w przeglądzie nie wspomniałem o planach Angeli Merkel dotyczących eurokonstytucji, gdyż możemy o tym przeczytać we wszystkich trzech gazetach: w „Rzeczpospolitej„, w „Gazecie Wyborczej” oraz w „Dzienniku” (linka nie ma, gdyż Dziennik nie był łaskaw udostępnić tekstu w swoim wydaniu internetowym).