Subiektywny przegląd prasy – 04.01.2007 r.

Gazeta Wyborcza

Hezbollah i irańska Gwardia Rewolucyjna szkolą bojowników radykalnej organizacji palestyńskiej – Hamas. Obozy szkoleniowe dla kilkuset członków Hamasu zorganizowali w południowym Libanie wspierani przez Iran członkowie Partii Boga. Teren ten znajduje się niemalże pod wyłącznym władaniem Hezbollahu, czego nie zmieniła wojna w lecie ubiegłego roku, kiedy to Izrael starał się odrzucić organizację od granicy. Jak donoszą źródła izraelskie i palestyńskie, Hamas jest szkolony przez Irańczyków i Hezbollah, a celem szkoleń jest walka z samym Izraelem oraz proizraleskim Fatahem. Przekształcenie bojowników Hamasu w profesjonalnych „mudżahedinów” może zaburzyć względną równowagę sił między Fatahem a Hamasem, co z kolei sprowokuje Izrael do intensyfikacji wsparcia ruchu prezydenta Abbasa oraz do zwiększenia swojej obecności militarnej w Strefie Gazy.

USA będą tymczasem zajęte sprawami wewnętrznymi, gdyż Demokraci po przejęciu kontroli nad Kongresem wraz z Nowym Rokiem mają zamiar szybko przeprowadzić pakiet kilku ustaw. M.in. ustawy o badaniach na komórkach macierzystych (poprzednio została zawetowana przez prezydenta Busha) czy ustawę o stopniowym podnoszeniu płacy minimalnej do 7,25$ (z 5,15$) za godzinę. Pierwsza propozycja wydaje się sensowna, gdyż może przynieść przełom w medycynie, jednak podwyższenie płacy minimalnej nie przysłuży się gospodarce amerykańskiej – która coraz wyraźniej zwalnia. W kwestii płac minimalnych zgadzam się ze zmarłym w zeszłym roku wielkim ekonomistą Miltonem Friedmanem, który uważał, że płaca minimalna powoduje większe bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych. Jeśli bowiem pracodawca uważa, że praca młodego człowieka (niewykwalifikowanego) jest warta 3$ a nie 5$, a ustawodawca nakazał mu płacić 5$, to po prostu tego młodego człowieka nie zatrudni. W związku z tym pozbawiamy młodego człowieka możliwości zarobienia 3$ i skazujemy go na brak pieniędzy. Tyczy się to oczywiście nie tylko ludzi młodych, ale także pozbawionych umiejętności zawodowych. Nie sposób Friedmanowi nie przyznać racji. Wracając natomiast do pakietu reform zwanych „100 godzin” – dlatego, że pierwsze posiedzenie zdominowanego przez Demokratów Kongresu tyle potrwa – to prezydent Bush musi podejść do niego rozważnie, gdyż chcąc uzyskać dodatkowe 100 mld $ na wojnę w Iraku nie może szafować wetem.

Rzeczpospolita

W Chinach rodzi się coraz mniej dziewczynek. Jest to bardzo poważny problem, spowodowany w głównej mierze przez dwa czynniki – z czego jeden jest warunkowany przez drugi. Rodzice zdecydowanie wolą posiadać synów niż córki, a wynika to z polityki kontroli narodzin przez komunistyczne władze – zwanej polityką 2+1, czyli pozwoleniem na posiadanie tylko jednego dziecka. Efekt jest taki, że w wielu prowincjach przewaga chłopców nad dziewczynkami jest bardzo wyraźna i zakłóca to w coraz większym stopniu więzi społeczne. Oczywistym faktem w sytuacji nadmiaru chłopców w stosunku do dziewcząt jest to, że wielu mężczyzn pozostanie bez szansy na znalezienie partnerki. Doprowadzić może to do poważnych patologii i w dalszej perspektywie stanowić najpoważniejszy problem komunistycznych władz. Duża liczba nieżonatych, zdesperowanych mężczyzn może zagrozić rządom KPCh. Patologie zresztą już się narodziły – pod postacią wyspecjalizowanych gangów, które porywają kobiety dla zamożnych i nieżonatych chłopów. Władze muszą podjąć zdecydowane działania przeciwdziałające długofalowym skutkom swojej własnej strategii.

Teraz czas na ciekawostkę. Otóż wicepremier Izraela Avigdor Lieberman wezwał Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki-moona do usunięcia Iranu z Organizacji. Dalsza część informacji mówi: „Tego samego dnia przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa objęła Rosja„. Więcej komentarzy ta wiadomość nie wymaga.

Interesująca korespondencja Jędrzeja Bieleckiego z Waszyngtonu dotycząca dzisiejszej wizyty kanclerz Niemiec Angeli Merkel w stolicy USA. Pani kanclerz przygotowała podobno bardzo poważną ofertę amerykańskiemu partnerowi, która może być przełomem w stosunkach między Stanami a Unią Europejską. Oferta zawiera propozycję stworzenia wspólnego rynku po obu stronach Atlantyku oraz zacieśnienie współpracy politycznej. Niemcy zawiodły się na Rosji, która prowadzi politykę protekcjonizmu i zduszenia demokracji, a eksport surowców energetycznych traktują jak przedłużenie polityki zagranicznej. Stąd zwrot Berlina w kierunku Waszyngtonu i próba integracji podzielonej gospodarki Zachodu. Gospodarki, która – gdyby była lepiej zintegrowana – mogłaby stawić czoło Chinom i innym krajom rozwijającym się, głównie z Azji. Może sprawdzić się przewidywanie Samuela Huntingtona, który w „Zderzeniu Cywilizacji” wydanym już 10 lat temu pisał, że tylko zintegrowany Zachód – zwłaszcza pod względem gospodarczym, ale istotne są także kwestie polityczne i militarne – może utrzymać swoje znaczenie, a w dalszej perspektywie, obronić swoją jedność i utrzymać potęgę. Zmiana nastawienia przywództwa niemieckiego, przejęcie władzy w Kongresie przez bardziej proeuropejsko ukierunkowanych Demokratów oraz zmiana nastawienia prezydenta Busha – trzy sprzyjające podejmowaniu odważnych decyzji czynniki – nastąpiły w jednym momencie – więc może pomysł integracji Zachodu ma szanse na realizację.

Dziennik

Dwa niezwykle interesujące materiały dotyczące Rosji i Gazpromu znajdziemy w Dzienniku. Pierwszy to artykuł Borysa Frumkina – ekonomisty i politologa, wykładowcy MGiMO, kuźni kadr dyplomacji rosyjskiej – a drugi to wywiad z Michaelem Wallerem, analitykiem CIA. Frumkin przedstawia kierunku rozwoju Gazpromu oraz twierdzi, że „nowa polityka energetyczna Rosji opiera się na zasadach rynkowych: Kreml wyznacza w niej główne kierunku współpracy, Gazprom narzuca konkretne warunki dostaw oraz ceny. Twarda pozycja w rozmowach z Białorusią oznacza, że od tej reguły nie będzie żadnych wyjątków„. Tymczasem Waller słusznie twierdzi, że szef gazowego koncernu jest prawdziwym władcą Rosji, a sam Gazprom jest rezydenturą byłych i obecnych agentów służb specjalnych. Przedstawia przyczyny i moment przejęcia kontroli nad gazem przez tzw. czekistów oraz opisuje skąd dzisiaj bierze się potęga Gazpromu. Gorąco zachęcam do czytania.

Druga kluczowa sprawa, którą zajmuje się Dziennik to zapowiedź premiera Włoch Romano Prodiego, który chce na forum ONZ prowadzić kampanię na rzecz całkowitego zakazu kary śmierci. Pomysł ten wpadł do głowy premiera po szokującej, jego zdaniem, egzekucji Saddama Husajna. Prodi wzywa więc do całkowitego zniesienia kary śmierci i ostro krytykuje wszystkich, którzy ją popierają. Premier Włoch, podobnie jak lewicowe elity intelektualne oraz rządzące, błędnie odebrał przesłanie płynące ze śmierci irackiego dyktatora. Można powiedzieć, że żadne przesłanie do niego nie dotarło, skoro traktuje Husajna jak każdego zwykłego człowieka. Tymczasem Saddam to krwawy tyran odpowiedzialny za śmierć ok. 100 tys. obywateli własnego kraju oraz za tortury i więzienie wielu kolejnych. Błędem jest próba zrównania Husajna z normalnym obywatelem. Błędem jest także próba narzucania norm jednej cywilizacji innym cywilizacjom i kręgom kulturowym. Co najmniej dziwne jest też to, że Prodi jakoś nie protestuje przeciwko wykonywaniu kary śmierci w Chinach. Nie protestuje przeciwko karze śmierci w Korei Płn. i innych dyktaturach i państwach rządzonych twardą ręką przez reżimy nagminnie łamiące prawa człowieka. Tymczasem poparcie dla kary śmierci wcale nie spada – wręcz przeciwnie, nawet w – wydawałoby się – cywilizowanej Wielkiej Brytanii liczba zwolenników kary śmierci nieznacznie przewyższa liczbę jej przeciwników. Krucjata Prodiego jest nieuzasadniona i oparta na błędnych podstawach. Nie można uciskanym obywatelom zakazać wykonania kary śmierci na obalonych przywódcach tyrańskich reżimów. W wielu przypadkach, w tym także i Włoch po II WŚ, śmierć dyktatora była czynnikiem katalizującym przemiany demokratyczne. Nie wysnuwałbym, aż tak daleko idących wniosków w przypadku Iraku – chodzi mi o demokrację – ale na pewno śmierć Saddama to ważna data dla nowego, wyzwolonego od tyranii kraju. Pozwala on uwierzyć, że ta dyktatura już nie wróci i daje podstawę do wiary w to, że sytuacja może – choć nie musi – się ustabilizować. Kara śmierci jest niezbędną i jedyną właściwą karą dla osób, które swoimi działaniami postawiły się poza granicą „człowieczeństwa”. Muszą być pewni, że w razie swego upadku czeka ich niechybna kara. A argument o tym, że traktuje się byłych dyktatorów tak samo, jak oni traktowali wcześniej swoich obywateli traktuję jako poparcie (a nie sprzeciw) dla kary śmierci. Tyrani mają na swoim sumieniu zwykle tyle ofiar, że zwyczajna kara śmierci i tak w przekonaniu uciśnionych wcześniej ludzi nie wystarcza. Warto w tej kwestii zapoznać się z prezentowaną na stronie 2 dzisiejszego Dziennika mową (fragment) prokuratora Gideona Hausnera na procesie Adolfa Eichmanna w Jerozolimie w grudniu 1961 r.

Share Button