Ostatni fragment manifestu/strategii: kończymy wątek z wczoraj – „strategię podwójnego zaanagażowania” i przedstawiamy konkluzję analizy. Całość manifestu/startegii dostępna jest na portalu PolitykaGlobalna.pl (również w wersji pdf). Zapraszamy do podzielenia się refleksją. Czytelnikom dziękujemy za cały tydzień spędzony w zadumie nad polską polityką zagraniczną.
Jan Barańczak, Piotr Wołejko – redaktorzy portalu PolitykaGlobalna.pl
Bezpieczeństwo energetyczne
W tej dziedzinie pozostało jeszcze kilka kwestii wymagających podkreślenia. Niekorzystna jest sytuacja, w której zdecydowana większość surowców energetycznych importowana jest z jednego źródła (niezależnie jakiego). Czynniki losowe bądź polityczne mogą wówczas wywołać istotne problemy związane z dostawami, co przełożyłoby się niezwłocznie na sytuację wewnętrzną oraz zewnętrzną państwa. Stąd dywersyfikacja źródeł surowców energetycznych jest konieczna i stanowi jeden z najważniejszych elementów polskiej racji stanu.
Dzisiejsza gospodarka, tak jak życie większości obywateli, zależy od stabilnych dostaw energii. Chcąc zapewnić sobie odpowiednie dostawy musimy zrozumieć, że będzie to kosztowne. Budowa niezbędnej infrastruktury oraz modernizacja już istniejącej pochłonie najpewniej setki miliardów złotych w przeciągu najbliższych trzech dekad. Jest to jednak konieczne, jeśli nie chcemy, aby poważniejsza burza czy śnieżyca, a w lecie ogromny upał spowodowały energetyczną katastrofę. Oprócz infrastruktury wewnętrznej konieczne jest powstanie infrastruktury łączącej nasze systemy energetyczne z sąsiadami. Działania dwustronne oraz w ramach Unii Europejskiej powinny być naszym priorytetem.
Ważne jest także to, aby nie budować bezpieczeństwa energetycznego Polski w opozycji do Rosji. Na sporach z Moskwą nic nie zyskamy, a wiele stracimy. Powinniśmy dbać o to, aby nasze relacje z Rosją były jak najlepsze, a surowce płynęły do Polski nieprzerwanym strumieniem. Uśmiechając się do Rosji, zapewniając o strategicznym znaczeniu rosyjskiej ropy i gazu dla polskiej gospodarki (co jest prawdą), powinniśmy usilnie dążyć do zminimalizowania naszego uzależnienia od surowców ze wschodu. Można w tym celu postawić także na nowoczesne technologie oraz źródła odnawialne, wykorzystując politykę bezpieczeństwa energetycznego także przy ochronie środowiska. Im więcej takich połączeń między podejmowanymi działaniami, tym lepiej dla nas – polityka jest wówczas bardziej przemyślana, a jej realizacja mnie kosztowna. Przy ograniczonych zasobach jakimi dysponujemy, byłoby to bardzo rozsądne działanie.
Nie bać się ograniczania suwerenności
Dość zaskakujący podtytuł w kontekście powyższych (z poprzednich wpisów) twierdzeń, jednak jak najbardziej uzasadniony. W Polsce istnieje bowiem obawa, że członkostwo w organizacjach międzynarodowych, w szczególności w Unii Europejskiej, zbyt mocno ogranicza naszą suwerenność. Co gorsze, może prowadzić nawet do całkowitej jej utraty. Warto wsłuchać się w głosy krytyczne wobec UE, natomiast nie podlega wątpliwości, że dla członkostwa we wspólnocie nie było i nie ma obecnie alternatywy. Wskazujemy, że silne organizacje międzynarodowe, których jesteśmy członkami, wzmacniają naszą pozycję i ułatwiają realizację interesów narodowych.
Aby uświadomić sobie, że dobrowolne oddanie części suwerenności Unii Europejskiej i innym organizacjom nie jest niczym złym można porównać członkostwo Polski w UE do bycia udziałowcem bądź akcjonariuszem spółki kapitałowej. Naszym wkładem w taką spółkę jest część suwerenności, kompetencji i uprawnień państwa polskiego. Jak w każdej spółce, bycie jej udziałowcem jest dobrowolne. Nabywając udział w spółce kierowaliśmy się chęcią zysku. Uważamy bowiem, że zrzekając się częściowo suwerenności możemy zyskać więcej, niż zatrzymując całą suwerenność w naszych rękach. Będąc udziałowcem spółki mamy wpływ na podejmowane przez nią decyzje, kierunek jej rozwoju, wydatkowanie środków czy wybór władz.
Tylko od nas zależy, jak wykorzystamy nasz udział. Nie ma nakazu bycia aktywnym udziałowcem. Możemy nic nie robić, nie brać udziału w zgromadzeniach, nie czytać raportów i informacji, nie sprawdzać ksiąg spółki. W tym wypadku stawiamy się tylko raz do roku po odbiór dywidendy, na wypracowanie której nie mieliśmy w zasadzie żadnego wpływu poza zapewnieniem części kapitału. Zdajemy się na łut szczęścia i mądrość innych. Ale możemy też działać aktywnie, poświęcając czas na badanie stanu spółki, spotykać się z innymi udziałowcami, zarządem, radą nadzorczą itd. Wówczas również możemy otrzymać dywidendę, jednak nasz udział w jej wypracowaniu będzie o wiele większy niż w pierwszym omawianym przypadku. Zawsze możliwe są też straty, jak to w biznesie bywa.
Z członkostwem w Unii Europejskiej jest właśnie tak jak z posiadaniem udziału w spółce kapitałowej. Wnosimy część naszej suwerenności, gdyż wspólnie z innymi udziałowcami możemy wykorzystać ją lepiej, skuteczniej, bardziej efektywnie. Nikt nie każe nam jednak aktywnie działać w ramach wspólnoty, budować koalicji, forsować naszych pomysłów. Możemy być aktywni albo bierni, wybór należy do nas. Jeśli decydujemy się na bierność, nie wykorzystujemy naszej szansy. Nie mamy wówczas większego wpływu na bieg wypadków, czekamy raczej na obrót zdarzeń, licząc na pozytywne zakończenie. Nie da się ukryć, że takie zachowanie nie jest wskazane, a jednak odpowiada z grubsza dotychczasowej praktyce polskich działań w Unii Europejskiej. Rzekome sukcesy kolejnych rządów to raczej marketing niż konkrety. Załatwiamy to, co absolutnie musimy, nie zyskując nic ponadto.
Stąd, zamiast liczyć na szczęśliwy obrót spraw z dystansu, warto zacząć intensywnie działać w ramach wspólnoty. W niniejszej strategii wskazaliśmy, co powinno zostać osiągnięte i jak można tego dokonać. Tylko aktywne uczestnictwo pozwoli nam osiągać zyski, które byłyby dla nas satysfakcjonujące.
Pragmatyzm i aktywność w promowaniu interesów narodowych
Strategiczne manewrowanie między potęgami nie jest celem, lecz środkiem pozwalającym osiągnąć cel. Warto przypomnieć interesy narodowe Polski, które zdefiniowaliśmy w poprzedniej części opracowania. Są to: rozwój gospodarczy i otwarcie na Wschód; modernizacja technologiczna; wzmacnianie pozycji Polski w silnych organizacjach regionalnych; poprawa stosunków z sąsiadami; bezpieczeństwo energetyczne; profesjonalna, dobrze wyposażona siła militarna. Aby poprawnie je rozumieć, te realistyczne cele muszą być osadzone w odpowiednim kontekście: a) w szerszej perspektywie – ograniczona możliwość kształtowania otoczenia kraju nie może pozbawić go wizji, do której realizacji będzie dążyć; b) w formie prowadzenia polityki – analiza realiów wokół kraju musi implikować sposób promowania interesów.
W długoterminowym interesie Polski jest zejście z pozycji frontowej, przygranicznej, w każdej z ważnych organizacji, do których należy. Unia Europejska i NATO muszą poszerzyć się dalej na wschód o Ukrainę, być może kiedyś również o Białoruś. Działania Polski powinny też wspierać akcesję Turcji – odrzucenie tak istotnego kraju będzie kosztować Unię więcej niż znalezienie odpowiedniego sposobu zaakceptowania jej w swoim gronie. Im silniejsze i bardziej wpływowe organizacje, w których swoją przyszłość lokuje Polska, tym lepiej.
Powyższe uwagi nie oznaczają przypisania Polsce roli adwokata krajów aspirujących do członkostwa, co może utrudnić działania na innych polach. Jednak przychylne spojrzenie i tak sformułowany ostateczny cel muszą być stale obecne w długofalowym planowaniu polskiej polityki zagranicznej. Unia Europejska powinna zdobyć strategiczne przyczółki, a następnie budować klimat współpracy z graniczącymi obszarami (na wzór stosunków z krajami Maghrebu). Jak uczy historia, polityka światowa nie znosi pustki – jeśli UE zaniecha swoich starań, to wtedy do głosu dojdą inne, na które Europa, a tym bardziej Polska, nie będą mieć wpływu.
Spójna wizja promocji interesów narodowych kraju na arenie międzynarodowej wymaga też zrozumienia drugiego z wymienionych kontekstów – formy prowadzenia polityki. Ustrój demokratyczny w państwach, które uważamy za najważniejszych sojuszników otwiera szereg możliwości. Polska jak dotąd nie wykorzystuje jednej z najważniejszych – lobbingu.
Przeglądając najnowsze badania dotyczące zaangażowania państw w przekonywanie do swoich racji ustawodawców i decydentów na amerykańskim Kapitolu, w rubryce Polska/Polonia napotykamy enigmatyczne dwa słowa: „brak danych”. Niestety, nie oznacza to świetnie skrywanej wielkiej inicjatywy sił promujących interesy naszego kraju. Jak ważnym i przydatnym kanałem wpływania na kierunek polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych jest lobbing można przekonać się obserwując wysiłki i sukcesy takich państw, jak Indie, Izrael, czy Armenia.
Na wzór tych krajów Polska powinna skorzystać z wielomilionowej grupy wyborców amerykańskich pochodzenia polskiego: ułatwiać organizowanie się ich wokół konkretnych spraw, wspierać inicjatywy, zachęcać do utrzymywania kontaktu z rozwijającym się krajem. To samo dotyczy sytuacji w innych ważnych dla naszych interesów państwach. W demokracji najwięcej szans na przeforsowanie swoich interesów mają zorganizowane grupy nacisku.
Lobbing jest legalnym środkiem do osiągnięcia celu – korzystają z niego transnarodowe korporacje, poszczególne branże przemysłu, indywidualne firmy, grupy społeczne, organizacje pozarządowe. Zachęcone jego skutecznością liczne państwa inwestują w tego typu działania znaczące środki. Pragmatyczna i aktywna strategia polskiej polityki zagranicznej nie może dalej ignorować tej możliwości, trzeba działać. Jak pokazują nakreślone na samym początku tej analizy mapy, demokracje oraz gospodarki rynkowe dają ku temu dobrą sposobność.
Zakończenie
Dwadzieścia lat po wielkich przesunięciach geopolitycznych na mapie Europy polska polityka zagraniczna straciła wizję i pomysł funkcjonowania w realiach XXI wieku. Debata publiczna na ten temat niemal nie istnieje – od czasu do czasu, po kolejnych niekorzystnych doniesieniach prasowych następują tylko emocjonalne wybuchy komentatorów. Za krytyką nie idą jednak konstruktywne inicjatywy. Polska potrzebuje nowej racji stanu, spójnej, całościowej koncepcji dalszego działania na arenie międzynarodowej.
Strategia podwójnego zaangażowania jest próbą zdefiniowania otaczającego Polskę świata, określenia priorytetów zapewniających nam w nim sukces oraz przedstawienia najlepszego sposobu, który umożliwi Polsce promocję interesów narodowych. Nasz kraj potrzebuje realistycznej i pragmatycznej strategii polityki zagranicznej. W świecie, w którym wszystko jest wieloznaczne, prawdziwe, a zarazem fałszywe, otwarte do negocjacji i trudne do zdefiniowania jedno jest pewne – pracuj z każdym, kto może ci pomóc w osiągnięciu celu.
Nasza polityka zagraniczna nie powinna opierać się na eliminowaniu potencjalnych sojuszników, ani na naiwnej wierze, że znajdzie się wreszcie ktoś, kto na zawsze da nam bezpieczeństwo, ale na balansowaniu zagrożeń i aktywnym korzystaniu z pojawiających się możliwości. Jako naród wiemy skąd przyszliśmy i kim jesteśmy – realistyczna koncepcja polityki zagranicznej zapewni nam byt w nowej rzeczywistości XXI wieku. Tak powinna wyglądać nowa polska racja stanu.
Jan Barańczak, Piotr Wołejko – redaktorzy portalu PolitykaGlobalna.pl