Wyobraźmy sobie jaki krzyk podniósłby się w Moskwie, gdyby parlamenty państw należących do Unii Europejskiej albo amerykański Kongres przyjęły rezolucje wzywające władze wykonawcze do uznania niepodległości Czeczenii. Z rosyjskiej stolicy dobiegałby złowieszczy skowyt, nieprzerwany potok inwektyw i obraźliwych sformułowań.
Wyobraźmy sobie, co powiedziałby ambasador Federacji Rosyjskiej przy NATO, niejaki Rogozin albo znany z pajacowania nacjonalista i koncesjonowany przez Kreml opozycjonista Żyrinowski. Wreszcie, co powiedziałby premier Putin i prezydent Miedwiediew. Choć politycy ci nie mieliby żadnego wpływu na decyzje parlamentów, groźbom i krzykom nie byłoby końca.
Wczorajszego dnia obie izby rosyjskiego parlamentu, Duma Państwowa i Rada Federacji jednogłośnie (!) uchwaliły rezolucje wzywające prezydenta Miedwiediewa do uznania niepodległości Abchazji i Osetii Płd. Jakoś nie słychać ostrych słów ze strony europejskich czy amerykańskich przywódców. Znowu przechodzimy nad rosyjskim cynizmem do porządku dziennego. Można się było jednak tego spodziewać. Europa zawsze z podkulonym ogonem wycofuje się rakiem, kiedy Rosja nawet nie tupnie mocniej, ale spojrzy na Brukselę i państwa unijne spode łba.
Tymczasem, skoro nie stać liderów na bycie liderami, może chociaż wypadałoby poszukać cytatów z rosyjskich polityków z okresu rodzącej się niepodległości Kosowa. Rosjanie tak lubią przywoływać przykład kolebki serbskiej państwowości. Dla Rosjan liczy się przede wszystkim integralność terytorialna i możliwość realizowania suwerenności państwowej na własnym terytorium. Samostanowienie narodów jest na planie zdecydowanie dalszym.
Niekonsekwencja Rosji aż bije po oczach. Widać, że Rosjanie ustawiają się w opozycji do Zachodu w każdej możliwej sytuacji. Wszystkie ich gadki o prawie międzynarodowym, o świętości integralności terytorialnej są nic nie warte. Pohukiwania z Moskwy dotyczące Kosowa były najzwyczajniejszym w świecie przedstawieniem, które miało wepchnąć Serbię w ramiona Rosji, ale za którym nie kryły się żadne polityczne przekonania.
Rosja zachowuje się teraz trochę tak, jak Stany Zjednoczone w chwili inwazji na Irak w 2003 roku. Robi co chce, nie słucha się nikogo, nie patrzy na innych. Liczą się tylko ci, którzy są z nami. To także było cyniczne. Rosja przeskakuje jednak Amerykanów bez rozbiegu. Szkoda, że nawet o tym europejscy liderzy nie są w stanie niczego powiedzieć. Kiedy chodziło o Amerykanów, krytyce nie było końca.
Piotr Wołejko