Rosja miała plan rozbioru Ukrainy zanim Janukowycz został obalony

Tylko czy to kogoś zaskakuje? Opublikowane przez rosyjską Nową Gazetę informacje o planie, który zakładał rozbiór Ukrainy, a który był gotowy jeszcze zanim prezydent Janukowycz został obalony, tylko pozornie stanowią nowość. A na pewno nie stanowią sensacji. Potwierdza się to, co było oczywiste od początku – Rosja odrobiła lekcję z Pomarańczowej Rewolucji w 2004 r. i nie pozwoliła na kolejny prozachodni przewrót na Ukrainie. Co więcej, postanowiła na tym przewrocie ugrać najwięcej, jak się da, czyli odzyskać Krym i zdobyć bardziej bezpośredni wpływ na wschodnie regiony Ukrainy.

Nikt poważny nie mógł ani przez chwilę wątpić w to, że Rosjanie realizują dobrze rozpisany plan. Gdy na kijowskim Majdanie ponownie wybuchły protesty, Moskwa wdrożyła to, nad czym – jak sądzę – pracowano przez długie miesiące, a najpewniej przez lata. Od lat na Krymie i na wschodniej Ukrainie rozmieszczano agenturę – to m.in. ci ludzie „nagle” objawili się jako liderzy samozwańczych republik czy komitetów samoobrony. Inni odpowiadali za zlokalizowanie i powstrzymanie osób, które czuły się z Ukrainą związane i miały zamiar bronić integralności terytorialnej kraju.

Rolnicy i górnicy, jak to ujął w Budapeszcie prezydent Putin, zwani też zielonymi ludzikami, byli dobrze przygotowani, wyszkoleni i dokładnie wiedzieli co, jak i gdzie mają robić. Rosja bardzo szybko potrafiła, i nadal potrafi, transportować na wschód Ukrainy ciężką broń. Logistyka jest zazwyczaj piętą achillesową operacji wojskowych, więc i tutaj poczyniono odpowiednie przygotowania. Dostawy odbywają się płynnie, a rolnicy i górnicy z Donbasu na pewno nie cierpią na braki w uzbrojeniu.

Paradoksalnie, wszystkie te działania – a rozbiór Ukrainy można uznać za błyskotliwy, bo Rosji na razie wszystko udaje się stosunkowo niskim kosztem – są jednak czysto defensywne. Z geopolitycznego punktu widzenia Rosjanie Ukrainę przegrali. Rozbiór tego państwa już na lata pozostanie w pamięci Ukraińców, więc o normalnych, nie wspominając o dobrosąsiedzkich, relacjach nie może być mowy. Zanim Janukowycz został obalony, Rosjanie mogli uznawać całą Ukrainę za strefę swoich wpływów. Teraz strefę ich wpływów wyznacza linia frontu. Warto o tym pamiętać, żeby przypadkiem nie zachłysnąć się błyskotliwym sukcesem Putina. Owszem, taktycznie odniósł sukces, natomiast strategicznie poniósł porażkę. Nie potrafił utrzymać w Kijowie władzy, która utrzymałaby Ukrainę w orbicie wpływów Rosji – a stanowiło to niewątpliwie plan A. Teraz trwa realizacja planu B.

I można odnieść wrażenie, że Zachód z realizacją tego planu B się pogodził. Przystał na rozbiór Ukrainy – aneksję Krymu i faktyczny zabór Donbasu. Czy wynika to ze zrozumienia, że Putin o wiele dalej już nie pójdzie? Że po zajęciu tych terytoriów pozostaje mu gra na dyskredytację obecnego obozu rządzącego na Ukrainie i wymuszenie jego wymiany na ludzi bardziej skłonnych do ustępstw wobec Rosji? A może Rosja wcale się nie zatrzyma, tylko pokusi się o kolejne zdobycze terytorialne (Mariupol? Charków?) uzasadniając je obroną rosyjskiego miru. Co jeszcze znajduje się w rosyjskim planie B?

Piotr Wołejko

Share Button