Jeśli informacje mówiące o tym, że Polska wraz z Turcją zamierzają nie dopuścić do wyboru premiera Danii Andersa Fogh Rasmussena na stanowisko Sekretarza Generalnego NATO okażą się prawdziwe, będzie to gorsze niż zbrodnia. Będzie to błąd.
Blokowanie kandydatury wraz z Turcją, która przywołuje sprawę karykatur Mahometa chluby nam nie przynosi. Broniąc wolności słowa nie można zezwolić na kneblowanie ust czy piór, a do tego sprowadzał się ówczesny klimat panujący w krajach muzułmańskich. O ile rozumiem, że niektórzy mogli poczuć się urażeni, nie rozumiem metod wyrażania tego niezadowolenia i kompletnie nie rozumiem przywoływania tego pseudoargumentu obecnie. Turcji Rasmussen nie podoba się także z powodu zezwalania przez Danię na nadawanie kurdyjskiej telewizji. To już lepszy punkt podparcia, ale nadal nie na tyle istotny, aby pogrzebać kandydaturę duńskiego premiera.
Obstawanie przez Warszawę przy kandydacie z „nowych państw” Paktu nie ma już sensu. Zamiast tego należy docenić kwalifikacje Andersa Fogh Rasmussena, który świetnie nadaje się na stanowisko Sekretarza Generalnego NATO. Rasmussen swoją przygodę z polityką kontynuuje już przez trzy dekady. W Folketingu (duńskim parlamencie) pojawił się w 1978 roku, zdobywając mandat z listy Partii Liberalnej (Venstra). Zanim został liderem swojej partii i premierem Danii pełnił rozmaite funkcje, m.in. ministerialne. Funkcję premiera pełni od 2001 roku. Ciekawostką jest, że Rasmussen na początku lat 90. napisał książkę pt. Od Państwa Socjalnego do Państwa Minimalnego, jednak będąc u władzy nie rozmontowuje duńskiego państwa socjalnego. Stara się natomiast ulepszać je, poprawiać jakość usług, nie podnosząc przy tym podatków.
Wiele mówiło się o tym, że Anders Fogh Rasmussen nie zamierza ubiegać się o stanowisko SG NATO, gdyż liczy na objęcie kluczowego stanowiska w Unii Europejskiej. Sądzę, że byłaby to wielka strata dla Sojuszu i dla samego Rasmussena. Jego doświadczenie, poglądy oraz stanowisko i rola Danii w NATO sprawiają, że duński premier może zostać silnym i skutecznym przywódcą Sojuszu.
Stanowisko Danii wobec NATO ewoluowało w czasie, ale przynajmniej od końca „zimnej wojny” Kopenhaga zajmuje klarowną pro-natowską pozycję. Na stronie Ministerstwa Obrony Danii pierwsze zdanie w zakładce NATO brzmi: „NATO jest podstawą bezpieczeństwa Danii„. Dania oparła swoją strategię bezpieczeństwa na Pakcie Północnoatlantyckim i bierze aktywny udział w misjach Sojuszu. W misji afgańskiej, w ramach sił ISAF, bierze udział 700 duńskich żołnierzy. Walczą oni w południowej prowincji Helmand pod dowództwem brytyjskim. Królestwo Danii wspierało także inne misje Sojuszu, zarówno wysyłając swoich żołnierzy, jak i zapewniając pomoc finansową.
Co więcej, Dania nie bierze udziału we wspólnej polityce obronnej Unii Europejskiej. Kopenhaga zagwarantowała sobie klauzulę opt-out w tej dziedzinie. Tylko poprzez referendum Duńczycy mogą zmienić zdanie, ale niewiele wskazuje, aby chcieli to zrobić. Nie biorąc udziału w polityce obronnej Duńczycy nie uczestniczą w misjach odbywających się pod flagą UE. Skupiając się na współpracy z NATO Dania stwierdziła, że integracja w ramach UE nie ma większego sensu.
Proamerykańska postawa Danii i jej silne związanie z NATO nie przysparzają Kopenhadze popularności w łonie rodziny europejskiej. Premier Rasmussen jest oskarżany za zbytnią uległość i silne więzy z poprzednim prezydentem USA Georgem W. Bushem. Wielu Duńczyków także ma mu to za złe. Lojalność Danii jest jednak przykładowa i nic dziwnego, że to Rasmussena a nie Sikorskiego poparł Waszyngton. Duński premier to polityczny wyjadacz, który mając na wiele kwestii wyraziste poglądy, potrafi trzymać język za zębami.
Warto zwrócić też uwagę na fakt pogarszających się notowań partii Venstra oraz jej koalicjantów. Ostatnie sondaże wskazują, że centro-prawicowa koalicja straciłaby władzę, gdyby wybory odbyły się teraz. Lewica wyraźnie zyskała i utrzymuje się powyżej liberałów. Kryzys finansowy uderzył w Danię i Irlandię dość szybko. Wzrosło bezrobocie, choć dla Polaków taka stopa bezrobocia jak w Danii byłaby marzeniem. Obecnie wynosi ono 2,5 procent.
Na notowania rządu z pewnością dobrze nie wpływają też plotki o rychłej zmianie stanowiska samego Rasmussena. Mimo zaprzeczeń z jego strony, to właśnie on jest uznawany za faworyta (zyskał poparcie Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec a także Stanów Zjednoczonych). Być może początkowa niechęć Rasmussena do szefowania NATO (i chęć poczekania na rozdanie stanowisk w UE) zmniejszyła się pod wpływem ostatnich sondaży i uznał on, że już najwyższy czas „czmychnąć” do Brukseli. Jest mało prawdopodobne, aby liberałowie po raz kolejny utrzymali się przy władzy, a odejście w tej chwili gwarantuje coś, o czym śpiewał Grzegorz Markowski.
Coraz więcej mówi się o „godzącej” wszystkie państwa NATO kandydaturze kanadyjskiego ministra obrony Petera McKay’a. Miałby on wyskoczyć niczym królik z kapelusza i pogodzić zwolenników i oponentów Rasmussena – zgodnie z przywoływaną przez Globe and Mail zasadą: pierwszy królik, który wyjdzie bloków, dostaje strzał. O McKay’u mówiło się mało, wspominając jego nazwisko kilka tygodni temu, ale bez większego przekonania. Wszystko zależy od Amerykanów. Jeśli będą twardo obstawać przy Rasmussenie – a powinni – to, nawet jeśli nie na najbliższym szczycie, zastąpi on Jaapa de Hoop Scheffera.
Piotr Wołejko