Mimo znaczącego wzrostu nakładów na szkolnictwo w Nowej Zelandii, Australii, Szwecji czy Norwegii – od 35 do 50% w latach 1995-2003 – nie nastąpiła poprawa wyników osiąganych przez uczniów. W pierwszych dwóch państwach rezultaty osiągane przez uczniów w wieku 13-14 lat ze sprawdzianów z matematyki bardzo nieznacznie spadły, a krajach skandynawskich obniżyły się dość gwałtownie, bo prawie o 10%. Choć w Wielkiej Brytanii wydatki na edukację wzrosły znacząco, zwłaszcza za czasów rządów Labourzystów (od 1997 roku), poziom wiedzy uczniów utrzymuje się na tym samym poziomie od 50 lat.
Zwiększenie nakładów nie rozwiązuje problemu słabych wyników osiąganych przez uczniów – możemy przeczytać w specjalnym artykule poświęconym edukacji, który znalazł się w jednym z niedawnych wydań tygodnika The Economist. Tekst pokazuje, w jaki sposób Singapur, Korea Południowa czy Hong Kong poradziły sobie z zapewnieniem wysokiego poziomu nauczania w szkołach.
Nie były do tego potrzebne extra-nakłady, ani inne finansowe gratyfikacje. W Repulibce Korei system edukacyjny jest stworzony w taki sposób, że najważniejsi są nauczyciele pracujący w szkołach podstawowych. Prestiż płynący z wykonywania tego zawodu jest ogromny, a konkurencja niemalże zabójcza. Do pracy w charakterze nauczyciela szkoły podstawowej przyjmuje się wyłącznie osoby, które ukończyły studia z najlepszymi wynikami – jest to pięcioprocentowa grupa studentów z tzw. topu. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych nauczycielami zostają zwykle studenci z 30-procentowej grupy, która kończy naukę z najniższymi rezultatami. Tymczasem, jak wykazują badania, od poziomu wykształcenia nauczycieli zależy w ogromnym stopniu późniejszy poziom wiedzy uczniów. Południowkoreański oficjel ujął to następująco: „Jakość systemu edukacji nie może przewyższać jakości tworzących go nauczycieli„.
O ile jednak w Korei Południowej bycie nauczycielem jest powodem do dumy i źródłem prestiżu, w Ameryce jest zupełnie odwrotnie. Nauczyciele są tam marnie opłacani, a także nie cieszą się szacunkiem. Nic więc dziwnego, że do szkół trafiają głównie słabsi absolwenci, którzy nie byli w stanie znaleźć sobie lepszego zajęcia. Efekty, w postaci poziomu nauczania, a więc i poziomu uczniów, są oczywiste.
Oprócz wyławiania najlepszych spośród najlepszych jako kandydatów na nauczycieli, kraje, które stworzyły efektywne systemy edukacji zapewniają nauczycielom niezbędny „trening” w postaci praktyk oraz nadzoru bardziej doświadczonych starszych kolegów. Co więcej, system edukacji nauczycielskiej jest stworzony w taki sposób, aby odpowiadać zapotrzebowaniu szkół na nauczycieli; jest ściśle skorelowany z ilością miejsc pracy dostępnych w szkołach. Jeśli jest niewielu kandydatów na nauczycieli, można poświęcić naprawdę spore sumy na ich naukę oraz wdrożenie do zawodu.
Kolejnym pomysłem na zwiększenie skuteczności nauczania jest zapewnienie ścisłej współpracy między nauczycielami tego samego przedmiotu. W Finlandii dostają oni jedno wolne popołudnie, podczas którego wymieniają się pomysłami i uwagami, a także wspólnie tworzą plany przeprowadzania lekcji. W Bostonie, który i tak posiada jeden z najlepszych w Stanach systemów edukacyjnych, „kiedy nauczyciel odchodzi na emeryturę, praktycznie wszystkie jego plany lekcji, praktyki oraz zdobyte doświadczenie odchodzą wraz z nim” – powiedział amerykański nauczyciel. „Tymczasem gdy w Japonii nauczyciel idzie na emeryturę, jego spuścizna pozostaje„.
Dobre wyniki egzaminów, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych, uczniów pochodzących z Finlandii, Korei Płd., Japonii czy Kanady to także efekt skoncentrowania czasu i wysiłków nauczycieli nad tymi uczniami, którzy radzą sobie słabiej. W Finlandii nawet jeden na siedmiu nauczycieli w danej szkole prowadzi zajęcia uzupełniające, na które uczęszcza nawet 1/3 uczniów. W Singapurze nauczyciele są zobowiązani do dłuższego przebywania w szkole, jeśli uczniowie nie radzą sobie z nauką.
Problem edukacyjny nie tkwi wyłącznie w ilości pieniędzy, jakie mogą być na edukację przeznaczone. Oczywiście, finanse są istotne, ale na nic się zdadzą, gdy nie istnieje sprawny i skuteczny system, który będzie przeznaczone na szkolnictwo środki wydatkował roztropnie i efektywnie. System ten powinien stworzyć nie tylko ścieżkę kariery dla przyszłych nauczycieli, ale także dostosować ją do zapotrzebowania szkół na nowych pracowników. W wielu krajach, m.in. w Polsce, „podaż” kandydatów wielokrotnie przewyższa „popyt”. Kluczem do sukcesu jest jednak przekonanie społeczeństwa i kandydatów na nauczycieli, że ich praca jest wyjątkowa i bardzo istotna – że łączy się z nią prestiż. Inaczej nie uda się ściągnąć do szkół najlepszych absolwentów – zdolnych poświęcić swoje wymagania finansowe na rzecz sprawy kształcenia dzieci i młodzieży.
Wiele pisze się o tym, że trudno porównywać szkoły w Azji i te na Zachodzie, gdyż różnią je cywilizacyjne wartości (zwłaszcza charakterystyczna dla Azjatów pracowitość). Teza ta jest nieuprawniona, gdyż w rankingu OECD (dot. zaawansowania matematycznego uczniów) na czele znajduje się Finlandia, a na czwartym Kanada. Drugie i trzecie miejsce przypadły Korei i Japonii. To nie pracowitość czy inne kwestie są decydujące – najważniejszy jest dobry system.
Artykuł w The Economist powstał w oparciu o raport filmy konsultingowej McKinsey – „How the world’s best performing schools systems come out on top„.
Piotr Wołejko