Socjalizm XXI wieku, jedna partia i wieloletnie rządy Chaveza. Dobrobyt, tania ropa i prawdziwa niezależność przejawiająca się w ubliżaniu prezydentowi Stanów Zjednoczonych i goszczeniu rosyjskich bombowców i okrętów wojennych. Wielkie gesty w postaci sponsorowania pomniejszych liderów socjalistycznych w Boliwii, Ekwadorze czy Nikaragui.
Prezydent Chavez to z pewnością postać wielka. Kontrowersyjny lider, który – mimo ostrej retoryki – rządzi demokratycznie od wielu lat. Wygrywał kolejne wybory i referenda, aż do pamiętnej porażki w referendum konstytucyjnym w grudniu ub.r. Fortuna zaczęła opuszczać charyzmatycznego przywódcę właśnie w roku 2007, a kulminacyjnym momentem było minimalne zwycięstwo opozycji, blokujące zmiany w konstytucji.
Obywatele przestali patrzeć na Chaveza jak na bóstwo, gdyż stan gospodarki zaczął ich coraz bardziej dotykać. Wysoka inflacja (grubo powyżej 20 procent) oraz problemy z zaopatrzeniem sklepów (rząd narzucił ceny maksymalne) to tylko niektóre przejawy dobrobytu, jakiego doświadczają Wenezuelczycy w Socjalizmie XXI wieku. Co więcej, wszechobecna korupcja oraz nowopowstała elita chavistowska zaczęły kłuć w oczy. Nie można także nie przecenić kwestii „jakości” urzędników oddelegowanych przez Chaveza do zarządzania (czy nacjonalizowanymi firmami czy instytucjami państwowymi). Chyba nietrudno zgadnąć, że kryterium wykształcenia i umiejętności ustępowało ślepej lojalności.
Stąd nie dziwią wyniki wczorajszych wyborów lokalnych, w których opozycja odniosła względny sukces. Przeciwnicy Chaveza utrzymali kontrolę nad stanami Zulia i Nueva Esparta, a także zdobyli władzę nad trzema kolejnymi: Carabobo, Tachira i Miranda. Opozycja będzie rządzić również w Caracas. Chavez utracił więc kontrolę nad najbogatszymi, posiadającymi największy potencjał gospodarczy oraz najludniejszymi stanami. Sukces opozycji zaciemnia fakt, iż w 17 stanach nadal rządzić będą ludzie prezydenta.
Pokonany prezydent zachował się z klasą, gratulując opozycji jej sukcesów. Ogłosił przy tym swoje wielkie zwycięstwo, a także zwycięstwo socjalizmu. Prawda jest jednak taka, że Hugo traci na popularności i będzie mu bardzo trudno utrzymać władzę po roku 2012, na kiedy zaplanowane są kolejne wybory prezydenckie. W utrzymaniu władzy nie pomoże z pewnością spadająca cena ropy naftowej oraz socjalistyczna mantra powtarzana przez prezydenta. Prędzej spodziewałbym się jednak demokratyzacji Chin niż przekształcenia Chaveza z socjalisty w wolnorynkowca, który byłby w stanie zreformować kulejącą wenezuelską gospodarkę.
Wenezuela zmierza zaś nieuchronnie w kierunku odsunięcia Chaveza od władzy. Jeśli zwrócimy uwagę na porażkę prezydenta w, jak ujmuje to Tierralatina, bastionie chavizmu, gminie Sucre w Caracas, dostrzeżemy światełko w tunelu. Światełko, które zwiastuje przesunięcie politycznego wahadła na stronę opozycji. Nawet tzw. biedota dostrzega, że Socjalizm XXI wieku nie działa i nie sprawia, żeby ludziom żyło się lepiej. Wszystkim.
Piotr Wołejko