- Wojna! Republika chyli się ku upadkowi poprzez liczne ataki bezwzględnego Lorda Sithów, Hrabiego Dooku. Bohaterowie są po obu stronach konfliktu. Zło czai się wszędzie.
Wstęp do trzeciej części Gwiezdnych Wojen, Zemsty Sithów, całkiem dobrze oddaje sytuację, która obecnie panuje w Pakistanie. Zamach na hotel Marriot w centrum Islamabadu, zaplanowany i zrealizowany w czasie, w którym mieli przebywać tam prezydent i premier pokazuje, że radykałowie są silniejsi, niż mogło się wydawać. Zdaje się, że bez wsparcia potężnych służb specjalnych ISI (Inter-Service Intelligence) atak bombowy na hotel nie mógłby się powieść. Pytanie, czy ISI zostały przez radykałów zinfiltrowane, czy też aktywnie wspierają talibską rebelię.
Jakkolwiek by nie było, sytuacja jest bardzo poważna. Rolę Hrabiego Dooku może odgrywać, choć w odpowiednio mniejszej skali, watażka z Południowego Waziristanu Baitullah Mehsud. Władca sporej części FATA (Federally Administered Tribal Areas) jest oskarżany o stanie za zamachem na ex-premier Benazir Bhutto. Mehsud ma także układ z ISI, które nie prowadzi przeciwko niemu akcji w zamian za to, że ludzie Mehsuda nie będą „polować” na ludzi ze służb. Mówi się, że za Baitullahem stoi kilka tysięcy bojowników. Jego ludzie prowadzą także aktywną walkę z siłami NATO i ISAF w Afganistanie.
Czy to Mehsud stoi za ostatnim zamachem na Marriot w Islamabadzie? Osobiście sądzę, że jest na to jeszcze za słaby. Nie posiada aż tak wielkiej władzy i możliwości, aby porywać się na próbę zabicia dwóch najważniejszych osób w państwie w samym centrum pilnie strzeżonej stolicy. Na pewno jednak zamach jest Mehsudowi na rękę, pokazując, iż świeckie rządy podległe Ameryce są poważnie zagrożone.
Kiedy Pakistan chwieje się w posadach, poważnie zagrożona staje się misja w Afganistanie. Ponad 1000 polskich żołnierzy stacjonuje bardzo blisko granicy pakistańsko-afgańskiej. Dopóki Mehsud może być uważany za emira Południowego Waziristanu, dopóty siły NATO muszą mieć się na baczności. Nic nie wskazuje na to, aby władza Mehsuda miała zostać ukrócona. Słaby prezydent i słaby rząd nie dadzą rady ogarnąć rebelii na zachodzie kraju. Armia i wywiad starają się nie angażować specjalnie w spór, unikają starć z radykałami i nie wtrącają się w politykę.
Ponowne przejęcie władzy przez wojskowych oznaczałoby, że radykałowie i talibowie mogą spać spokojnie. Ceną za pozorny spokój w FATA będzie wycofanie, a przynajmniej rozejm z armią pakistańską. Władztwo Mehsuda i jemu podobnych będzie się rozszerzało i umacniało. Dekada rządów Musharrafa pokazała, że wojsko nie jest w stanie poradzić sobie z dawnymi (i chyba także obecnymi) sprzymierzeńcami i protegowanymi. Tylko rząd w pełni cywilny mógłby mieć szanse na osiągnięcie sukcesu w tej materii. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie zostanie mu ona dana.
Piotr Wołejko