Asif Zardari, wdowiec po Benazir Bhutto i współprzewodniczący największego ugrupowania w parlamencie – Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP) ma zostać wspólnym kandydatem na prezydenta czterech partii tworzących koalicję rządową. Czy to koniec krótkiego kryzysu, który nastąpił wraz z rezygnacją Perveza Musharrafa? Nie, to dopiero początek.
Współpartner PPP w koalicji, Liga Muzułmańska Nawaza Sharifa (PML-N) stawia twarde warunki. Przywrócenie na stanowiska wszystykich sędziów usuniętych przez Musharrafa w listopadzie ub.r. to tylko wstęp do żądań drugiej siły w legislatywie. Były premier Nawaz Sharif, którego w 1999 roku pozbawił władzy pucz ówczesnego szefa sztabu armii gen. Musharrafa, domaga się także poważnego ograniczenia uprawnień głowy państwa, a na „dobry początek” żąda obietnicy zniesienia 17-tej poprawki do konstytucji, którą firmował w 2003 roku Pervez Musharraf.
Zmiany w konstytucji może dokonywać parlament – obie izby muszą przyjąć poprawkę większością 2/3 głosów, a następnie akceptuje ją prezydent. Sharif sporo zaryzykuje, jeśli nie uzyska mocnych gwarancji realizacji swoich żądań od Zardariego. Nie da się bowiem ukryć, że ostatnio mamy do czynienia z eskalacją żądań Sharifa, który nie kryje nawet, że jego celem jest powrót na stanowisko szefa rządu.
Sharif pogrywa ostro z Zardarim i jego PPP, stawiając swoich koalicyjnych partnerów w niewdzięcznej i niepopularnej pozycji obrońców Musharrafa i wprowadzonych przez niego porządków. Pakistańska Partia Ludowa kryguje się i często stoi w rozkroku – z jednej strony zgadza się co do zasady, że należy demontować porządek pozostawiony przez Musharrafa, ale z drugiej wie, że nie można wszystkiego robić natychmiast, często poruszając się na granicy prawa i moralności.
W ten sposób Sharif wyrasta na główną figurę antymusharrafowską i zdobywa poparcie. Nawaz twardo obstaje przy niezwłocznym przywróceniu sędziów na stanowiska już w najbliższy poniedziałek. Innego zdania jest Zardari, który zapowiada konieczność zmiany porozumienia osiągniętego przez dwie największe partie w ostatnim czasie. Jak powiedział Sharif, jego ugrupowanie nie zgodzi się na żaden kompromis, którego stawką byłoby podważenie niezależności sądownictwa – o czym donosi wychodzący w Peszawarze The Statesman.
W roli obrońcy niezależności sądów oraz demokratycznych instytucji Sharif wygląda pociesznie i nieco pokracznie. Wszyscy pamiętają bowiem okres sprawowania przez niego funkcji szefa rządu, w którym wszelkie instytucje, które mogły zagrozić wpływom Sharifa stawały się obiektami ataków. Zwolennicy Sharifa blokowali nawet budynek Sądu Najwyższego, a Nawaz przeprowadził m.in. zmianę w konstytucji, dzięki której prezydent utracił prawo do dymisjonowania premiera. Przypomina o tym chociażby Simon Montlake na łamach The Christian Science Monitor.
Politycznego zamieszania w Pakistanie ciąg dalszy. Walka między Zardarim a Sharifem trwa w najlepsze. Wojsko siedzi na razie cicho i przygląda się sytuacji, czekając na sformowanie się nowego porządku. Prezydent Zardari specjalnie generałom przeszkadzać nie powinien. Natomiast umacnianie się Nawaza Sharifa nie budzi sympatii wojskowych, którzy dobrze pamiętają twardą rękę ex-premiera w jego relacjach z wojskowymi. Za wcześnie o tym teraz mówić, ale gdzieś tam nad obecnym chaosem unosi się duch możliwego puczu.
Piotr Wołejko