Prezydent Obama. Sondaże się nie myliły i trafnie przewidziały zwycięstwo Baracka Obamy. Kandydat Demokratów rozprawił się najpierw z Hillary Clinton, a następnie z Johnem McCainem. Pokonał swoją najgroźniejszą rywalkę, a następnie Partię Republikańską. Obama potrafił zmobilizować rzeszę ludzi po obu stronach Atlantyku. Po zaprzysiężeniu 20 stycznia będzie próbował sprostać oczekiwaniom, które są ogromne.
Floryda, Ohio i Wirginia ze stanów bardziej istotnych oraz Nevada, Kolorado, Nowy Meksyk i Iowa – te stany zmieniły kolor z czerwonego na niebieski. Obama przejął tym samym 86 głosów elektorskich, które cztery lata temu zaksięgował na swoim koncie George W. Bush. McCain nie przejął żadnego stanu, który poparł wówczas Johna Kerry’ego. Nie poszerzając poparcia, tracąc grunt pod nogami, Republikanin poniósł wyraźną porażkę. Opierając się na mapie głosów elektorskich na stronie CNN można stwierdzić, że bardzo wyrównana walka toczyła się w Missouri, Indianie i Północnej Karolinie. McCain wygrał tylko w pierwszym z tych stanów.
John McCain walczył dzielnie i należą mu się gratulacje za wielokrotne pokazywanie, że należy wierzyć w zwycięstwo do końca. Kilka razy wracał znad skraju przepaści i nabierał wiatru w żagle. Nie poradził sobie jednak z rozpędzoną maszyną wyborczą Obamy, która sprzątała mu kolejne stany sprzed nosa. Zamiast walczyć o poparcie wyborców w tzw. swing states, czyli wahających się stanach, McCain zmuszony był bronić republikańskich twierdz. Jak pokazało głosowanie, wielu nie udało się obronić. Ostatnie tygodnie kampanii to była nieustanna defensywa ze strony senatora z Arizony. Polityka to jednak nie futbol i catenaccio nie może tutaj odnieść sukcesu. Obama był jak obecna Barcelona, a McCain jak Inter Mediolan z czasów Hectora Raula Cupera.
Demokrata zmobilizował ludzi, a ci zapewnili mu wsparcie w terenie i pieniądze. Młody, charyzmatyczny Obama wzbudził entuzjazm w sercach dziesiątek milionów Amerykanów. Jego piękne hasła o zmianie i nadziei porwały tłumy, a media przez zdecydowaną większość kampanii były nim zauroczone. Skupienie kampanii na własnej osobie, a nie na programie czy pomysłach było świetnym rozwiązaniem. McCain znalazł się w trudnej sytuacji, zmuszony do prowadzenia kampanii negatywnej, nie mógł skupić na sobie uwagi mediów i wyborców.
Można pisać, że McCain był kandydatem Ameryki, która odchodzi w niebyt, a Obama dzieckiem pokolenia baby boomers, człowiekiem nowej Ameryki. Dla mnie Obama jest charyzmatycznym liderem, który musi przekuć słowa w czyny. McCain nie był nigdy porywającym mówcą, ale posiada dorobek, którego można mu zazdrościć. Miał markę, która mogła dać mu sukces. Jednak wybór Sary Palin z jednej, a osobowość Obamy z drugiej strony odebrały mu prezydenturę.
Nowy, 44 prezydent Stanów Zjednoczonych ma przed sobą ogrom ciężkiej pracy. Dobrze, że na starcie posiada potężny kapitał polityczny. Z drugiej strony, jest to jego poważny problem – oczekiwania są tak duże, że wielu (nie tylko w Ameryce) nie zechce długo czekać. Stąd potrzeba szybkich i zdecydowanych działań. Obama będzie musiał wziąć w garść kontrolowany przez Demokratów Kongres, a wielką rolę w sukcesie nowego prezydenta odegra jego administracja. Dobór ludzi na kluczowe stanowiska to więcej niż połowa sukcesu.
Piotr Wołejko