Nowy budżet UE. Przed Polską trudne negocjacje

Prace nad ramami finansowymi na lata 2021-2027, czyli budżetem UE na najbliższą przyszłość, są coraz bardziej zaawansowane. I choć negocjacje, a w zasadzie przeciąganie liny między instytucjami UE (Komisją,  Radą, Radą Europejską, Parlamentem) oraz rządami państw członkowskich mogą potrwać nawet do 2020 r., to niektóre elementy finansowej układanki wydają się pewne. Polska może co najwyżej stracić, a gra z naszej strony (rządu oraz europosłów) toczy się o to, by straty jak najbardziej ograniczyć. Nikt też na Polskę się nie uwziął, w Europie zwyczajnie zmienił się klimat oraz sposób myślenia o wydawaniu wspólnych pieniędzy.

Zawiłości związane z unijnymi ramami finansowymi oraz negocjacjami, terminy i zasady gry – to wszystko omawiał dziś Jan Olbrycht, eurodeputowany PO, członek Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego, reprezentujący Europejską Partię Ludową. Spotkanie z Obrychtem odbyło się w przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Warszawie. Spokojna, rzeczowa, chłodna analiza sytuacji, którą przedstawił europoseł Olbrycht, nie pozostawia złudzeń. Pieniędzy dla Polski będzie mniej. Co prawda Parlament Europejski zabiega o zwiększenie budżetu UE, m.in. poprzez dosypanie środków do takich obszarów jak polityka spójności czy polityka rolna (Komisja Europejska, która przedstawia projekt budżetu, idzie w innym kierunku), to nawet jeśli europosłowie przeforsują swoje zdanie (do nich należy ostateczna decyzja o akceptacji bądź odrzuceniu budżetu),  straty po naszej stronie są nieuniknione. Komisja proponuje by ograniczyć tzw. koperty narodowe (środki dla poszczególnych państw) i więcej funduszy rozdysponowywać z Brukseli, także w ramach transgranicznych instrumentów. 

Odchudzona polityka spójności

Dla Polski niezmiernie istotna jest polityka spójności. To z niej finansowana jest większość inwestycji infrastrukturalnych, od chodników w najmniejszych gminach, po metro w stolicy oraz autostrady łączące wschód z zachodem i północ z południem. Są to dziesiątki miliardów euro, które przekładają się na poprawę jakości życia obywateli oraz ułatwiają funkcjonowanie przedsiębiorstw. Polityka spójności zostanie oczywiście zachowana, lecz plan Komisji zakłada redukcję środków w tym obszarze. Co więcej, polityka spójności ma zostać zmieniona w ten sposób, że regiony w takich krajach jak Francja czy Finlandia też będą mogły z niej czerpać. Mówiąc wprost, przestanie być to polityka ukierunkowana na wyrównywanie poziomu i szans rozwojowych regionów w państwach, które dołączyły do UE w ramach poszerzenia w XXI w. Jest zgoda polityczna na to, by – jak ujął to europoseł Olbrycht – „rozsmarować” politykę spójności po całej Europie. De facto jest to logiczne, gdyż rozmaite problemy występują też na zachodzie czy północy Europy. Polska może w tym kontekście stanąć przed paradoksalnym dylematem: bronić polityki spójności na starych zasadach i praktycznie na 90% przegrać, bądź zbudować koalicję z Francuzami czy Finami i utrzymać dotychczasowy poziom finansowania polityki spójności, lecz mając z tyłu głowy to, że pieniędzy dla nas i tak będzie mniej.

Nad debatą o przyszłym budżecie UE mocno ciąży też kwestia Brexitu i tego, czy będzie nastąpi on w wersji soft czy hard, czyli czy będzie porozumienie, czy też nie. Każdy patrzy też na kalendarz wyborczy (w maju 2019 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, nieustannie w poszczególnych państwach odbywają się rozmaite wybory). Last but not least, przed podziałem pieniędzy na poszczególne cele oraz beneficjentów, należy ustalić priorytety polityczne: co z pomocą unijnego budżetu chce się osiągnąć. Na dziś mówi się głównie o obronności i ochronie granic. Decydenci muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: jaka ma być Unia Europejska za kilka lat?

Przed Polską trudna gra na wielu fortepianach. Potrzebny będzie niezwykły kunszt negocjacyjny, by zjednać sobie kluczowych aktorów (instytucje, państwa) i zbudować koalicje (w tym blokujące). Czy jesteśmy w stanie to zrobić? Odpowiedź jest trudna, bo w grę wchodzą wąsko pojmowane interesy narodowe – każdy przywódca chce wrócić do swojej stolicy i ogłosić, że wygrał. Inna sprawa to niepotrzebne wypowiedzi, jak np. ta o „wyimaginowanej wspólnocie” autorstwa naszej głowy państwa. Trzeba unikać takich słów, które negocjatorzy przeciwnych stron będą później wykorzystywać przeciwko nam. Dziś nawet wiec w mniejszej miejscowości może z łatwością przebić się do mediów na całym świecie. A że nikt tych słów nie „odkręca”, ani nie próbuje tłumaczyć, tym gorzej dla naszych negocjatorów. 

Bez budżetu strefy euro

Na koniec słowo o „odrębnym budżecie dla strefy euro”, który od wielu lat zaprząta głowy decydentów i analityków. Wszystko wskazuje na to, że nic takiego nie powstanie. Powód? Wcale nie to, że nie ma ambicji do wzmacniania strefy euro. Ot, zwyczajnie, większość państw już euro przyjęła i w związku z tym ich wpływ na UE jest bardzo duży. Decydujący. W nowym unijnym budżecie znajdą się dodatkowe środki dla tych państw, które zamierzają przyjąć wspólną walutę – dodatkowa zachęta, by dołączyć do klubu. Warto pamiętać, że po Brexicie pozycja państw spoza strefy euro osłabnie. Zniknie bowiem bardzo poważny gracz posługujący się własną walutą, posiadający dodatkowo najbardziej rozwinięty w UE rynek finansowy. 

Scenariusz prac

A jakie są terminy realizacji? Europoseł Olbrycht powiedział, że jeśli ramy finansowe mają zostać ustalone w tej kadencji Parlamentu Europejskiego, to trzeba zamknąć temat do lutego 2019 r. Następnie w kwietniu, po przetłumaczeniu dokumentów na ponad 20 języków narodowych, może odbyć się głosowanie w PE. Czy tak się stanie? Na razie po stronie rządów państw członkowskich nie widać pośpiechu. Niektóre frakcje w PE (liberałowie, ale też oczywiście eurosceptycy) liczą na zwiększenie stanu posiadania i podnoszą w związku z tym argument o niedopuszczalności pozbawienia nowego składu PE wpływu na ramy finansowe. Jeśli nie uda zamknąć się sprawy budżetu przed majem 2019 r., przeciągnie się to na 2020 r. Wtedy pośpiech będzie już wskazany. Pytanie, jak ukształtuje się do tego czasu scena polityczna. Czy osiągnięcie porozumienia będzie łatwiejsze później, czy jednak teraz? 

Piotr Wołejko

Share Button