W zasadzie tytuł powinien brzmieć: Jak kaczor z kaczorem, tyle że kulawym. Od razu uprzedzam, że nie mam zamiaru pisać o polskiej polityce. Tytułowe kaczory to ustępujący prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush oraz ustępujący premier Izraela Ehud Olmert. Kulawe, gdyż wkrótce stracą urząd i nawet ich własne partie najchętniej by się ich wyparły.
Dwa kulawe kaczory spiknęły się w pożegnalnym locie, którego efektem polowanie na członków Hamasu w Strefie Gazy. Sezon na Hamasowców zaczął się kilka dni temu, ale już ponad dwie setki Izrael upolował. Co z tego, że zginęło przy tym trochę cywilów? Niektórzy twierdzą, że w Gazie odróżnić Hamasowca od cywila nie sposób. Operacja izraelska jest świetnie przygotowana i widać wyraźnie, że była długo planowana. Kiedy Hamas nie zechciał przedłużyć broni zawieszenia, Izrael nie posiadał się z oburzenia. Jednak pod frazesami kryło się izraelskie lotnictwo, które niemal z miejsca przystąpiło do akcji.
Kulawy kaczor Olmert, chcąc zmyć z siebie skazę fatalnie przeprowadzonej operacji w Libanie zaatakował swoich przeciwników w Hamastanie. W sukurs przyszedł mu kulawy kolega zza Oceanu, który był entuzjastą także zadymy w Libanie – prezydent Bush twardo i zdecydowanie wsparł Olmerta i jego plany. Polowanie trwa i w zamyśle Izrael zamierza odsunąć Hamas od rządzenia Strefą Gazy, przywracając w niej rządy Fatahu i Abbasa.
Trwająca właśnie próba eksterminacji Hamasu da się uzasadnić tylko wtedy, jeśli pójdzie za nią propozycja polityczna zbliżająca zwaśnione strony do zakończenia trwającego sześć dekad konfliktu. Wojna o pokój. W innym wypadku na gruzach Hamasu, o ile rzeczywiście uda się go bardzo poważnie osłabić, wyrośnie inna organizacja, zapewne jeszcze bardziej radykalna. Wtedy obecne ataki okażą się zwyczajną wyborczą zagrywką, która miała na celu poprawienie notowań partii tworzących koalicję rządową.
W międzyczasie odbywa się tradycyjny rosyjsko-ukraiński taniec na rurze. Ukraina nie płaci, więc Gazprom odcina dostawy. Oczywiste. Dlaczego miałby dostarczać, skoro nie płacą? Gazprom nie jest Czerwonym Krzyżem czy Caritasem i charytatywnie nie działa. Przy okazji dysput o wysokość ukraińskiego zadłużenia, Rosjanie twardo grają o podwyżkę ceny błękitnego paliwa. Jednak podawane do tej pory w mediach ceny brzmią absurdalnie w obliczu spadku cen ropy do poziomu ledwie przekraczającego 30 dolarów za baryłkę. Tylko ktoś niepoważny zgodziłby się na cenę powyżej 400 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Kwota o 100-150 dolarów mniejsza wydaje się bardziej bliska rzeczywistości.
Noworoczny wpis wypada zakończyć próbą przewidzenia, co nas w polityce zagranicznej czeka w 2009 roku. Jak zwykle w takich sytuacjach, lepiej byłoby milczeć – żeby później nie być wyśmianym. Można powiedzieć kilka truizmów, jak chociażby to, że w Tajlandii nadal trwać będzie pat pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami ex-premiera Thaksina Shinawatry. W Iranie odbędą się wybory prezydenckie i największe szanse zdaje się mieć albo obecnie urzędujący Ahmadineżad albo np. Ali Larijani. Niestety, w Iranie o wyborze na prezydenta nie decyduje to, kto głosuje, ani nawet to, kto liczy głosy – tylko to, kto decyduje o tym, kto wystartuje w wyborach. Towarzysz Stalin nie posiadałby się z dumy!
Zresztą, nieważne jak będzie nazywać się następny prezydent i czy będzie tzw. reformatorem, czy tzw. konserwatystą, o wszystkim i tak decyduje rahbar, którym nadal będzie Ali Chamenei. Mógłby więc wygrać irański Barack Obama, a zamiast change mielibyśmy kontynuację dotychczasowego kursu, z lekkimi tylko, kosmetycznymi korektami.
Zamiast więc próbować przewidywać przyszłość życzę wszystkim czytelnikom wszelkiej pomyślności w Nowym Roku i zachęcam do odwiedzania bloga, gdzie na bieżąco będę komentował to, co dzieje się na świecie.
Piotr Wołejko