W ubiegły piątek, 29 sierpnia, furorę robiła informacja o możliwości sfinansowania przez rząd federalny w Berlinie budowy magazynów gazu ziemnego, czyli stworzenia państwowych strategicznych rezerw tego surowca. Pomysł, w wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung, ogłosił minister gospodarki Michael Glos (należący do CSU). „Konflikt w Gruzji pokazuje, że nie możemy jeszcze bardziej uzależniać się od dostaw gazu” – powiedział Glos niemieckiemu dziennikowi.
Informacja ta mocno mnie zdziwiła. Dlaczego Niemcy, którzy świetnie dogadują się z Rosją, miałyby wydawać miliardy euro na sfinansowanie państwowych magazynów gazu? Tym bardziej, że prywatne rezerwy gazu naszego zachodniego sąsiada wynoszą 20 miliardów metrów sześciennych. To dwa razy więcej, niż we Francji i prawie pięć razy więcej, niż rezerwy brytyjskie.
Tak się złożyło, że miałem okazję zapytać o ocenę propozycji Glosa ekspertów, aby skonfrontować mój pogląd z ich wiedzą i doświadczeniem. Rozmawiałem z profesorem Jonathanem Sternem, szefem Gas Research Project w Ofxford Institute for Energy Studies oraz Andrzejem Szczęśniakiem, ekspertem rynku paliw i gazu.
Prof. Stern był bardzo zaskoczony słowami ministra Glosa i stwierdził, że nie widzi większych szans na realizację projektu. O ile pozytywnie ocenił ideę tworzenia nowych magazynów, nie widzi takiej konieczności oraz wątpi w opłacalność takiego interesu. Bez żadnych wątpliwości budowa magazynów finansowana z funduszy federalnych oznaczałaby podwyżki cen gazu dla indywidualnych odbiorców. Zdaniem Sterna Niemcy nie są zagrożone zakłóceniami w dostawach gazu ziemnego, a magazyny powinny budować raczej prywatne firmy.
Zapytany o związek propozycji Glosa z gazociągiem Nord Stream, Stern odpowiedział, że „nie ma żadnego„. Nord Stream to prywatna inwestycja. Spytałem więc, skąd pochodziłby gaz napełniający państwowe magazyny – najpewniej właśnie z Nord Streamu, odparł brytyjski ekspert. Na koniec rozmowy jeszcze raz podkreślił, że propozycja niemieckiego ministra gospodarki ma niewielkie szanse na realizację.
Podobnego zdania co Jonathan Stern był Andrzej Szczęśniak. Uważa on, że Niemcy nie potrzebują państwowych magazynów, a ich budowa bez udziału firm prywatnych jest bardzo wątpliwa. Tymczasem niemieckie firmy energetyczne skrytykowały pomysł Glosa i stwierdziły, że nie widzą potrzeby budowy magazynów.
Tym samym narastająca bańka związana z wypowiedzią Glosa została przebita i okazało się, że projekt Glosa to najpewniej czysta fikcja. Co ja o tym sądzę? W obecnych uwarunkowaniach polityczno-gospodarczych nie widzę szans na realizację, z państwowych pieniędzy, tak poważnego projektu. Niemcy nie zawiedli się jeszcze na dostawach surowców z Rosji. Co więcej, lewicowe lobby, z szefem dyplomacji Steinmeierem oraz ex-kanclerzem Schroederem na czele robi wszystko, aby ostrożna w kontaktach z Rosją Angela Merkel nie zajęła zbyt antyrosyjskiego stanowiska.
Idea stworzenia strategicznych rezerw surowca pod kontrolą państwa jest słuszna. O zwiększeniu ilości magazynów powinna pomyśleć Polska. Magazyny oraz gazoport, a także energia atomowa – powinny stać się priorytetami polskiej polityki energetycznej. Niestety, na razie kolejne rządy kreślą tylko plany podobne do tych, które w swojej wypowiedzi dla gazety przedstawiał Michael Glos.
Piotr Wołejko