Republikański kandydat na prezydenta John McCain poszukuje kandydata na wiceprezydenta. Kto nim będzie, to kwestia zaprzątająca myśli komentatorów w ostatnich dniach. Swego czasu wiele mówiło się o duecie McCain – Huckabee, w którym były gubernator Arkansas miałby zapewnić bardziej centrowemu senatorowi z Arizony wsparcie chrześcijańskiej „bazy republikańskiej”.
O Huckabeem jako możliwym VP pisałem 6 lutego: Huckabee nieustannie wypowiada się ciepło na temat McCaina i dość ostro atakuje Romneya. Czyżby Huckabee przygotowywał sobie pozycję negocjacyjną na wiceprezydenta u boku McCaina? Taki duet, wcześniej uznawany za niemożliwy, wcale nie jest nieprawdopodobny. Co więcej, dla McCaina Huckabee mógłby być bardzo cennym nabytkiem, jednoczącym wokół niego konserwatywną i religijną bazę. Taki układ ma oczywiście swoje minusy, ale warto pamiętać, że to poparcie chrześcijańskiej prawicy zapewniło elekcję Georga W. Busha w 2000 i 2004 roku.
Natomiast 18 lutego pisałem: McCain musi wyważyć udział prezydenta w swojej kampanii. Nie może go trzymać na dystans, gdyż zniechęciłby tym elektorat Grand Old Party. Nie może także zbyt często się z nim pokazywać, ani nadużywać uczestnictwa Busha w swojej kampanii, gdyż zraziłby tym swój tradycyjny elektorat – niezależnych oraz umiarkowanych (independents and moderates). Z tego samego powodu McCain nie zdecyduje się na Mike’a Huckabee jako swojego wiceprezydenta. Niekoniecznie pomogłoby mu to w walce o wyborców konserwatywnych i religijnych, natomiast z pewnością zniechęciłoby wielu wyborców niezależnych.
Wielu konserwatystów i tak poprze McCaina, a Huckabee mógłby być balastem w walce o wyborców bardziej centrowych. Warto pamiętać, że jeśli cokolwiek stałoby się McCainowi, Huckabee objąłby urząd prezydenta. Głosując na McCaina wyborcy umiarkowani mogliby dostać konserwatywnego Huckabeego, który choć jest sympatyczny, to prezentuje trudne do zaakceptowania dla większości poglądy w wielu sprawach.
Huckabee raczej nie. Może więc popularny gubernator Florydy Charlie Crist? Jego poparcie bardzo pomogło McCainowi wygrać w „Słonecznym Stanie”, kończąc marzenia Rudy’ego Giulianiego o prezydenturze. Christ mocno zaangażował się w kampanię McCaina, wykonywał nawet osobiście telefony do wyborców, prosząc o poparcie dla senatora z Arizony. Floryda to kluczowy stan, który Republikanie raczej muszą wygrać, żeby myśleć o utrzymaniu Białego Domu. Zdobycie Florydy jest tym bardziej prawdopodobne, że Partia Demokratyczna jest na najlepszej drodze do stracenia wyborców z tego stanu, a to z powodu wykluczenia delegatów wybranych podczas styczniowych primaries. Powód? Floryda przyspieszyła swoje głosowanie, łamiąc partyjne dyrektywy.
W ostatnich dniach największą karierę w mediach amerykańskich zrobił news o możliwym wskazaniu Condoleezzy Rice na wiceprezydenta przez McCaina. Była doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Busha, a obecnie sekretarz stanu w jego administracji ma dwie niepowtarzalne zalety, które teoretycznie równoważą główne atuty obojga demokratycznych rywali. Jest czarnoskórą kobietą. O rzekomych szansach Condi pisał m.in. New York Times oraz Washington Post.
Jednak, podobnie jak ex-gubernatorem Arkansas, Condi ma także kilka istotnych wad. Jej stanowisko w wielu kwestiach jest dalekie od republikańskiego ideału. Rice nie cieszy się poparciem w terenie, a – jak zauważa Eugene Robinson z Washington Post – McCain praktycznie na pewno wygra z każdym ze swoich demokratycznych rywali w rodzinnym stanie Rice – Alabamie i przegra w „adoptowanym stanie” – Kalifornii. Na koniec, choć może jest to sprawa najważniejsza, Rice jest i będzie kojarzona z polityką Georga W. Busha, od której McCain stara się dystansować. W wypadku wyboru Rice oczywistym będzie portretowanie startu McCaina jako ubiegania się o trzecią kadencję przez Busha juniora.
Oczywiście, nie jest to wszystko takie proste. Rice jest związana z administracją Busha przez całą jej kadencję – to fakt. Jednak od momentu objęcia przez nią stanowiska sekretarza stanu polityka amerykańska uległa zasadniczej zmianie. Mniej jest wojowniczości i unilateralizmu. Waszyngton znowu szuka partnerów do podejmowania wspólnych działań, co widać wyraźnie chociażby w kwestii irańskiego programu nuklearnego. Nie byłoby także łatwo atakować Rice z tych samych powodów, dla których trudno jest atakować Obamę oraz Clinton – jej rasy i płci.
W sprawie Rice McCain unika jasnej odpowiedzi. Reuters zajął się dzisiaj sprawą ewentualnego wiceprezydenta u boku McCaina, analizując kilka nazwisk, które królują na „giełdzie” komentatorów. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam póki co swojego „faworyta”. Najważniejsze jest chyba to, aby McCain dobrze dogadywał się ze swoim VP – musi to być ktoś, z kim dobrze sie rozumie.
Na koniec wpisu polecam zajrzenie na stronę agencji Reutera i przeczytanie krótkiej notki o stanowisku Obamy ws. wysokich pensji dla odchodzących z firm CEO’s oraz tekst na portalu Politico poświęcony problemom ze zbieraniem funduszy na zwalczanie Johna McCaina.
Piotr Wołejko