Dwanaście dni meczów z rzędu, czyli cała faza grupowa rozgrywanych w Polsce i na Ukrainie Mistrzostw Europy w piłce nożnej, to bodaj najpiękniejszy moment tego roku. Na ulicach i stadionach oglądaliśmy festiwal przyjaźni i zabawy, którego nie zaburzyły wybryki bandytów udających fanów futbolu, szukających okazji do bitki i zadymy. Wielka szkoda, że reprezentacja Polski nie przedłużyła tego cudownego okresu o kolejne dni. Niestety, mieliśmy trenera, który nade wszystko cenił asekurację i remisy, a w meczu o wszystko zdania nie zmienił.
Dlaczego uważam okres od rozpoczęcia Euro 2012 do końca rozgrywek grupowych za najlepszy w tym roku? Był to bowiem czas odpoczynku medialnego od naszych polityków, a także od dziennikarzy z uporem maniaka zajmujących się trzydziestorzędnymi sprawami. Doceniam to tym bardziej, im więcej czasu upływa od odpadnięcia reprezentacji Polski z turnieju. Znowu wróciły stare demony, a trupy wylazły z szafy. Każdy wie, o czym mówię, więc nie będę podawał przykładów.
W związku z powyższym tym bardziej warto popełnić kilka zdań na temat rozmowy, którą miałem okazję dzisiaj obejrzeć na antenie CNN International. Gościem Fareeda Zakari w programie GPS był Michael Bloomberg – burmistrz Nowego Jorku, jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Jako bogacz mógł pozwolić sobie na liczne wolty i lekceważenie partyjniactwa, które ogarnęło Stany Zjednoczone i większość pozostałych krajów demokratycznych. Stać go na sfinansowanie kampanii wyborczej z własnych pieniędzy, jest więc niezależny nie tylko od maszyn partyjnych, lecz również od rozmaitych lobby dbających o własne interesy. Dzięki temu może realizować pragmatyczną agendę polityczną. I dlatego słuchałem go z największą przyjemnością.
Link do rozmowy znajdziecie tutaj. Naprawdę warto poświęcić kilkanaście minut na jej odsłuchanie. Bloomberg mówi m.in. o długości życia, która w Nowym Jorku przebija średnią krajową o 3 lata oraz o poważnym problemie cywilizacyjnym, jakim jest otyłość. Stara się też walczyć z emisją gazów cieplarnianych poprzez inicjatywę zrzeszającą kilkudziesięciu burmistrzów największych miast świata. Robi to nie w imię religii klimatycznej, lecz dla własnych mieszkańców i ich zdrowia oraz komfortu życia. Oni tego od niego wymagają. I choć Waszyngton nie pomaga, Bloomberg stawia sobie ambitne cele.
Kadencja Bloomberga, trzecia i zapewne ostatnia (wybory w 2009 roku wygrał z trudem, wydając w tym celu fortunę), upływa w 2013 roku. Jakaż szkoda, że na transfer do Białego Domu nie ma praktycznie żadnych szans. Przy obecnej polaryzacji sceny politycznej jest zupełnie niewybieralny, chyba że zdecydowałby się na gambit życia w postaci niezależnego kandydowania na urząd prezydenta. Przedsięwzięcie takie jest szalenie ryzykowne i niesamowicie kosztowne. Bloomberga najpewniej byłoby stać na wydanie miliardów dolarów, lecz gwarancja sukcesu jest żadna. Człowiek zbyt liberalny dla konserwatystów i zbyt konserwatywny dla liberałów może wygrać tylko w Nowym Jorku czy Kalifornii i może jeszcze kilku innych, równie specyficznych miejscach Ameryki.
Jednak ludzie podobni do Bloomberga, niekoniecznie równie bogaci, lecz zwyczajnie rozsądni i pragmatyczni, niezacietrzewieni i wolni od ideologicznych zadęć, w zasadzie w żadnym kraju nie piastują kluczowych stanowisk. To nie oni podejmują najważniejsze decyzje, to nie oni nadają kształt życiu publicznemu. Nie mają nawet większego wpływu na debatę publiczną. Dominuje miałka i płytka pseudodyskusja polegająca na przekrzykiwaniu się gadających głów pośród dumnego jak paw pseudodziennikarza, nakręcającego spiralę nienawiści dla nakręcenie spirali oglądalności i zysków reklamowych.
Bardzo rzadko zdarza się w tym całym cyrku usłyszeć głos, który nie obraża inteligencji przeciętnego widza. Bardzo rzadko udaje się usłyszeć osoby takie jak Michael Bloomberg, czy – w polskich realiach – Zbigniew Brzeziński, Adam Daniel Rotfeld, Dariusz Rosati. Korzystajmy więc z tych nielicznych okazji. Może ich być coraz mniej.
Piotr Wołejko
PS. Niniejszym ogłaszam powrót Dyplomacji z okresu piłkarsko-egzaminacyjnego. Nowe wpisy będą pojawiać się ze zwykłą częstotliwością. Zapraszam też do śledzenia Dyplomacji na Facebooku oraz jej autora na Twitterze. Rozmawiajmy o polityce zagranicznej i ważnych sprawach.