Wczorajszy wpis o lobbingu w Brukseli wymaga pewnego uzupełnienia. Opisuję w nim, do kogo i kiedy zwracać się ze swoimi propozycjami, jednak pominąłem informację o formie. A jest ona niezmiernie istotna. Dobór złej formy spowoduje, że nasz przekaz – nawet merytorycznie poprawny i słuszny – nie znajdzie właściwego odbioru u adresata.
Pamiętamy, iż początek procesu legislacyjnego w Unii Europejskiej zaczyna się zawsze w Komisji Europejskiej. To tam analizuje się sytuację, przygotowuje i przedstawia propozycję. Komisja jest otwarta na informacje z zewnątrz – od państw członkowskich, przedsiębiorstw, NGOsów etc. Każdy może przesłać Komisji to, co uważa w danej materii za istotne. Powiem więcej, urzędnicy KE oczekują, iż zainteresowane strony podzielą się z nimi wiedzą. Pragną jej, chcą ją uzyskać. Często szukają dopiero inspiracji. Dlatego, im wcześniej dotrzemy do nich z naszym komunikatem, tym większe szanse na sprzyjające nam propozycje rozwiązań.
Dobrać formę do adresata
Do Komisji przesyłamy informacje szczegółowe, bardzo merytoryczne – a problem opisujemy kompleksowo. Pamiętamy oczywiście, iż najważniejsze propozycje wskazujemy na początku, jednak wszystko powinno być obudowane rzeczową analizą. Zupełnie inaczej lobbujemy w Parlamencie, czyli na drugim etapie procesu legislacyjnego. Eurodeputowani nie mają czasu, a często fizycznej możliwości czytania obszernych dokumentów, ujmujących sprawy wręcz detalicznie. Dlatego do Parlamentu kierujemy krótkie, precyzyjne informacje. Najlepiej propozycje konkretnych poprawek poszczególnych artykułów, by europoseł miał „gotowca” do przedstawienia na posiedzeniu odpowiedniej komisji.
Na koniec powtórzę, iż aby skutecznie zabiegać o własne interesy, należy być obecnym w Brukseli. Lobbing na dystans nie zadziała. Nie da się uważnie śledzić sytuacji w Brukseli z Warszawy. Bycie na miejscu oznacza uczestniczenie w wydarzeniach, spotkaniach, konferencjach, zawieranie znajomości, budowanie sieci kontaktów, zdobywanie wiedzy, dzielenie się wiedzą etc. Wysłanie pisma mejlem z Warszawy to mniej niż namiastka europejskiego lobbingu.
Piotr Wołejko