Kilka miesięcy względnego spokoju to i tak wielkie osiągnięcie w przypadku Półwyspu Koreańskiego i poczynań reżimu Kimów z Północy. Od śmierci drogiego przywódcy w grudniu ub.r. i zastąpienia go przez ukochanego następcę minęły ponad trzy miesiące. Czas najwyższy podnieść temperaturę sporu, pokazać potęgę militarną i uzyskać gospodarcze koncesje w postaci pomocy żywnościowo-energetycznej. Najlepiej do tego celu nadają się rakiety, główny towar eksportowy Korei Północnej. Można więc ogłosić, że wystrzeli się na orbitę cywilnego satelitę, przy okazji testując rakietę balistyczną dalekiego zasięgu.
Jak pomyśleli, tak zrobili i na połowę kwietnia, tuż po świętach Wielkiej Nocy, Koreańczycy z Północy zaplanowali wyniesienie satelity na orbitę. Trajektoria lotu zahacza delikatnie o Japonię czy Filipiny, ale to przecież nie nasz problem – uznali w Pjongjangu. Nie dziwne, że takie podejście nie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem w Tokio i Manili. O ile Filipiny mogą tylko apelować o wstrzymanie się od wystrzelenia rakiety, to Japonia dysponuje szerszym wachlarzem możliwości. Dziś, ustami ministra obrony Naokiego Tanaki, zapowiedziała zestrzelenie północnokoreańskiej rakiety w przypadku powstania zagrożenia dla japońskiego terytorium. Siły rakietowe Cesarstwa zostały postawione w stan pełnej gotowości. Próbę zestrzelenia rakiety mogą podjąć niszczyciele wyposażone w amerykański system AEGIS.
Podczas niedawnej konferencji w Seulu (stolicy Korei Płd.), poświęconej nieproliferacji broni jądrowej, Stany Zjednoczone i Chiny ustaliły, iż wypracują wspólne podejście do „potencjalnej prowokacji” ze strony Korei Północnej. To ważne, gdyż w praktyce tylko Chiny posiadają jakikolwiek, choć nie przesadny, wpływ na reżim w Pjongjangu i mogą powściągać jego działania. O ile atmosfera przed terminem wystrzelenia rakiety będzie się zagęszczać, porozumienie chińsko-amerykańskie minimalizuje zagrożenie wystąpienia poważniejszego konfliktu. Moment na taki konflikt jest bardzo kiepski: w Stanach kampania wyborcza, w Chinach przygotowania do wymiany kierownictwa. Dlatego nie dziwi uprzedzające fakty porozumienie obu mocarstw mające na celu niedopuszczenie do jakiejkolwiek eskalacji.
Niemniej, jest nie do przewidzenia, jak zachowa się Korea Północna w przypadku zestrzelenia jej rakiety przez Japończyków. Zazwyczaj można zakładać, że nie nastąpi eskalacja, lecz w sytuacji, gdy ukochany następca Kim Dzong Un dopiero umacnia swoją władzę, nie można wykluczyć ograniczonej odpowiedzi ze strony Pjongjangu. Raczej nie byłaby ona skierowana przeciwko Japonii, skoro można uderzyć w sąsiada z południa. Jest to opcja łatwiejsza do wykonania z technicznego punktu widzenia, a także z większym wydźwiękiem propagandowym.
Dywagacje na temat postępowania Korei Północnej są obarczone ogromnym ryzykiem popełnienia błędu. Reżim buduje swoją markę przewidywalnej nieprzewidywalności. Można przewidzieć, że ciężko będzie coś przewidzieć. W omawianym przypadku wystrzelenia satelity, planowanego w celu uczczenia setnej rocznicy urodzin założyciela państwa Kim Ir Sena, jest podobnie. Pjongjang podbija stawkę i nie daje o sobie zapomnieć. Wszystko powinno rozejść się po kościach. A za kilka-kilkanaście tygodni Korea Północna znów o sobie przypomni.
Piotr Wołejko