Festiwal niezadowolonych młodych ludzi w Iranie dobiega końca. Strażnicy Rewolucji i Basidżi w sposób brutalny, zdecydowany i konsekwentny czyszczą ulice Teheranu. Zastrzelona 16-latka nie będzie, jak słyszałem w którejś z polskich radiostacji, irańską Joanną d’Arc. Jej śmierć pójdzie na marne. Nie wiadomo zresztą, czy brała udział w protestach, czy znalazła się na ulicy przypadkowo – w złym miejscu, w złym czasie.
Różni komentatorzy wskazują różne tzw. momenty kluczowe. Dla jednych było nim piątkowe wystąpienie Najwyższego Przywódcy Iranu Alego Chamenei, dla innych przyznanie przez Radę Strażników Rewolucji, że nieprawidłowości w głosowaniu były i możliwe jest ponowne przeliczenie głosów z losowo wybranych 10 procent okręgów wyborczych, w obecności przedstawicieli przegranych kandydatów. Pozostali jako najważniejszy moment wskazują środę, kiedy Rada Strażników ma ostatecznie zdecydować o ważności wyborów.
Z trzech wskazanych powyżej momentów należy postawić na wystąpienie rahbara podczas piątkowej modlitwy w Teheranie. Ali Chamenei odrzucił oskarżenia o sfałszowanie wyborów i stwierdził, że są one częścią trwającej już 2-3 miesiące kampanii inspirowanej przez wrogów Iranu, wskazując palcem na Stany Zjednoczone, Syjonistów oraz Wielką Brytanię, która jest najgorsza z najgorszych. Pytanie rahbara, jak można sfałszować 11 milionów głosów wywołało salwę śmiechu zgromadzonych na placu wiernych. Standardowe okrzyki „Śmierć Ameryce” tworzyły piękny entourage mowy najważniejszego człowieka w Iranie.
Protestujący na ulicach miast czekają na lidera, który wskaże im drogę. Tej roli nie mógł spełnić żaden z „pokonanych” przez Ahmadineżada kandydatów. Liderujący „opozycji” Mir-Hosejn Musawi w innym kraju uchodziłby za twardogłowego radykała. Zabawne jest, jak niektóre media przedstawiały Musawiego, premiera w czasie wojny iracko-irańskiej. Pierwsze miesiące wojny islamski reżim Chomeiniego wykorzystał do ostatecznej rozprawy z opozycją, na tysiącach ludzi wykonano wyroki śmierci.
Musawi, podobnie jak inny z przegranych, były dowódca Korpusu Strażników Rewolucji (elitarnej armii podlegającej bezpośrednio Najwyższemu Przywódcy) Mohsen Rezai są członkami Rady Ustalania Właściwego Porządku (Expediency Council), zgromadzenia powołanego przez Przywódcę, będącego ciałem doradczym oraz pełniącym nadzór nad władzą wykonawczą. Rada ma także łagodzić spory między Madżlesem (parlamentem) a Radą Strażników i Przywódcą, w razie odrzucenia przez tych ostatnich prawa przegłosowanego przez legislatywę.
Uliczne protesty spełniły swoją rolę, przykrywając wewnętrzne tarcia wśród elit rządzących. Na czele opozycji wobec Ahmadineżada (po części także Alego Chamenei, który jest jego patronem) stoi były prezydent i bohater Rewolucji Islamskiej ajtollah Haszemi Rafsandżani. Pokonany przez Ahmadineżada w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2005 roku, Rafsandżani pełni dziś dwie prestiżowe funkcje: jest przewodniczącym Rady Ustalania Właściwego Porządku oraz Zgromadzenia Ekspertów. Druga z tych funkcji jest nawet istotniejsza od pierwszej, gdyż Zgromadzenie Ekspertów powołuje (i odwołuje, w enumeratywnie wyliczonych w konstytucji przypadkach) Najwyższego Przywódcę.
Niegdysiejsi polityczni towarzysze, Chamenei i Rafsandżani, dziś stanęli przeciwko sobie. Brutalne ataki na ex-prezydenta przez Ahmadineżada, oskarżenia o korupcję i bogacenie się na Rewolucji zostały co prawda potępione przez rahbara podczas piątkowych modłów, ale jednocześnie Chamenei ostro skrytykował wszystkich zarzucających Ahmadineżadowi kłamstwa w przedstawianiu sytuacji gospodarczej kraju. Celował w tym Musawi oraz Rafsandżani, który wspierał byłego premiera w kampanii wyborczej.
Rozgrywka między Rafsandżanim i obozem twardogłowych, reprezentowanych przez Ahmadineżada, a któremu patronuje Chamenei, jest o wiele istotniejsza od przebiegu ulicznych protestów. Przez chwilę w areszcie znajdowała się córka Rafsandżaniego i inne bliskie mu osoby. Sam ajatollah Haszemi Rafsandżani usilnie zabiega w świętym dla szyitów mieście Kom (Qom) o poparcie wśród najwyższych islamskich duchownych. Oczywiście i on nie jest żadnym reformatorem czy demokratą. W Iranie elity władzy to różne odcienie szarości, nic nie jest czarne bądź białe.
Ruchy tektoniczne wywołane przez starcie Rafsandżaniego z Alim Chamenei mogą nie przynieść natychmiastowych rezultatów. Nikt nie powinien spodziewać się próby odwołania rahbara z pełnionego przez niego stanowiska. Bez wątpienia chrapkę na funkcję Chamenei ma Rafsandżani, ale biologia działa przeciwko niemu. Stąd koncepcja, aby przywództwo jednoosobowe zamienić na grupowe, oczywiście w gronie Zgromadzenia Ekspertów.
Ciekawe, jak naprawdę przedstawia się układ sił w elicie władzy. Ali Chamenei oparł swoją władzę na resortach siłowych, w szczególności na Korpusie Strażników Rewolucji (Pasdaran). Jest to alternatywna armia, tyle że z większym budżetem i możliwościami od normalnych sił zbrojnych. Z Pasdaran wywodzi się Mahmud Ahmadineżad. Korpus rósł w siłę, bogacił się i poszerzał swe wpływy. Czy Chamenei nadal kontroluje swoją bazę, czy sytuacja się odwróciła i jest on zakładnikiem radykałów? Nikt nie uwierzy, że Ahmadineżad zadał nokautujący cios swoim wyborczym rywalom już w pierwszej turze w sposób absolutnie uczciwy.
Jak mawiał Józef Stalin, ważne jest to, kto liczy głosy. A w Iranie liczy je Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Za bezpieczeństwo odpowiadają Pasdaran i paramilitarne jednostki Basidż, będące zresztą częścią Korpusu. Wymienione wyżej instytucje są matecznikiem Ahmadineżada i jego siły. W zasadzie można powiedzieć, że Ahmadineżad patronował liczeniu głosów. Nie dziwne więc, że pewne nieprawidłowości zostały dostrzeżone nawet przez Radę Strażników, na czele której stoi Chamenei?
Oczywiście nie wiemy, co dzieje się za kulisami władzy w Iranie. Należy się jednak zastanowić, czy nie dokonał się przypadkiem coup d’etat, w wyniku którego władzę w kraju przejęły struktury siłowe skupione wokół Korpusu Strażników Rewolucji. W tym scenariuszu ajatollahowie i duchowni pełnią rolę czysto fasadową, chyba żestoją po stronie Pasdaran, a Rafsandżani próbuje zapobiec pełzającej zmianie ustroju z islamskiego na wojskowy. Ważne, w jakim celu struktury siłowe przejmują władzę. Czy chcą tylko bogacić się jak dotychczas, czy mają polityczne plany?
Pacyfikowanie demonstracji w Teheranie przez basidżów oraz groźby upuszczenia krwi protestującym przez szefa Pasdaran wskazują, że policja i armia – jednostki cywilne – zostały zepchnięte na drugi plan, a prawdziwy sztab znajduje się poza MSW czy MON. Wątpliwe także, aby na czele przewrotu pałacowego stał Ahmadineżad. Jest on raczej popularną twarzą, pacynką, którą sterują z ukrycia potężni i wpływowi ludzie z Korpusu Strażników Rewolucji.
W Związku Radzieckim partia komunistyczna nieustannie podsycała rywalizację między KGB a armią i GRU, starając się utrzymać równowagę między nimi, a tym samym utrzymując się u władzy. W Iranie za partię możemy uznać rządzący kler, a rolę KGB pełni Pasdaran. Brak jednak balansującego wpływy Korpusu aktora. Czy wszechwładne służby nie posunęłyby się do wyeliminowania bezużytecznej, z ich punktu widzenia, partii i same przejęły władzę? Partyjni władcy Kremla mieli na tym punkcie obsesję.
Jedną z wielu różnic między sytuacją w ZSRR a Iranie jest taka, że KGB było służbą raczej bezideologiczną. Tymczasem Pasdaran to elita Rewolucji, jej awangarda. Teoretycznie, najbardziej radykalni z radykalnych. A może to tylko złudzenie i Pasdaran stał się bardziej przedsiębiorstwem, które dąży do maksymalizacji zysków. Wtedy przejęcie władzy przez Korpus oznaczałoby transformację państwa na wzór rządzonej przez czekistów Rosji. W wersji islamskiej oczywiście.
Piotr Wołejko
grafika: news.bbc.co.uk