O ile populizmu po Baracku Obamie należało się spodziewać, jest w końcu kandydatem lewicowym, to John McCain przystępował do kampanii prezydenckiej jako wzór do naśladowania w kwestii obrony własnego zdania oraz rozwagi. Pierwszy wyraźny sygnał, że McCain poddaje się emocjom chwili przyszedł tuż przed wakacjami, kiedy republikański kandydat wsparł pomysł zniesienia na okres letni federalnego podatku od benzyny. Ulga z tego byłaby dla kierowców niewielka (liczona w dwucyfrowej liczbie dolarów), a strata funduszu infrastrukturalnego całkiem spora. Zważywszy na to, że amerykańskie drogi, koleje, mosty, tunele czy wały przeciwpowodziowe wymagają niemalże natychmiastowych inwestycji sięgających setek miliardów dolarów, propozycja McCaina (wspierana także przez Hillary Clinton, walczącą wówczas ostatkiem sił z Obamą o prawyborcze zwycięstwo) była skrajnie populistyczna.
Teraz John McCain popełnia drugi i trzeci błąd, atakując chciwość na Wall Street oraz spekulantów na rynku ropy naftowej. W pierwszej sytuacji McCain nie tylko licytuje się na populizm z Obamą, ale zmienia także fundamentalnie swoje dotychczasowe stanowisko, opowiadając się za zwiększeniem i zaostrzeniem regulacji. Jeśli zaś chodzi o ceny ropy, to nie spekulanci ponoszą winę za nagły skok jej ceny do poziomu ponad 140 dolarów za baryłkę. I choć Kongres próbował dowieść, że jest inaczej, lepiej wierzyć rządowej agencji nadzorującej rynek kontraktów terminowych Commodity Futures Trading Comission (CFTC). Raport przygotowany przez CFTC pokazuje, że traderzy nie ponoszą żadnej winy za wzrost cen. Jak komentuje The Wall Stree Journal: Traderzy indeksowi i dealrzy swapowi ciągnęli przyszłe ceny ropy w dół (…) Na giełdzie kontraktów terminowych zysk jednego tradera równa się stracie innego tradera.
Plan ekonomiczny Johna McCaina to głównie zapowiedzi obniżenia i uproszczenia podatków, utrzymanie zniżki podatkowej Georga W. Busha (której McCain był pierwotnie przeciwny) oraz doprowadzenie do zbilansowania budżetu na koniec 2013 roku. Są to jednak ogólniki. Duże nadzieje należy wiązać natomiast z propozycją zmniejszenia podatku od dochodów firm, który na poziomie federalnym wynosi 35 procent (i jest jednym z najwyższych wśród uprzemysłowionych państw należących do OECD), a dodatkowo zwiększany jest o stosowny podatek stanowy. I tak, średnio, firmy działające w Iowa, Pensylwanii czy New Jersey oddają ponad 41 procent zysków. Obniżka federalnej stawki z 35 do 25 procent wydaje się koniecznością – tym bardziej, jeśli zarówno McCain, jak i Obama, zamierzają zatrzymać miejsca pracy w Stanach i stworzyć miliony nowych.
W kwestii energetyki program Republikanina jest zdecydowanie bardziej konkretny i realistyczny. McCain opowiada się za zniesieniem federalnego zakazu odwiertów na szelfie kontynentalnym i rozpoczęciem wydobycia ropy i gazu z amerykańskiego wybrzeża, tzw. offshore drilling. Głównym celem McCaina jest ograniczenie, a w dalekiej perspektywie – uniezależnienie się od importu surowców energetycznych. Kandydat Republikanów jest zwolennikiem wprowadzenia systemu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych (cap and trade), wspiera także rozwój „zielonych” technologii. McCain chce ograniczyć bądź znieść subsydia i inne formy dotowania biopaliw pochodzących z kukurydzy na rzecz wprowadzenia mechanizmów rynkowych do sektora. Z takiego rozwiązania na pewno ucieszy się Brazylia, największy w świecie producent biopaliw z trzciny cukrowej. Obecnie galon biopaliw z trzciny obłożony jest zaporowym cłem.
John McCain wspiera także pomysł wprowadzenia na rynek samochodów, które mogą jeździć tylko na etanolu. W Brazylii 70 procent aut ma silniki przystosowane do jazdy wyłącznie na biopaliwach. Obama popiera natomiast rozwój aut hybrydowych. Wracając na chwilę do ropy naftowej, demokratyczny kandydat miał problem z offshore drilling. Na początku sprzeciwiał się nowym odwiertom, aby teraz częściowo się na nie zgadzać. Podobną ewolucję przeszła spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, a przemiana prominentnych Demokratów na pewno ma duży związek z sondażami, które wskazują, że zwolennicy odwiertów przeważają przynajmniej w stosunku 2 do 1 nad sceptykami takiego rozwiązania.
Trudna sytuacja gospodarcza sprawiła, że wybory prezydenckie odbywają się pod hasłem: kto lepiej poradzi sobie z kryzysem. Dla obu kandydatów nie jest to sytuacja komfortowa. Stąd zmiany stanowisk, ogólnikowe wypowiedzi i granie na populistycznych tonach. Amerykański podatnik musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy, kosztem wyższych podatków, należy zwiększyć rolę rządu, czy też lepszym rozwiązaniem jest obniżanie podatków, zaostrzanie (ale niekoniecznie rozszerzanie) regulacji i zmniejszanie roli rządu federalnego. Obiegowe powiedzenie głosi, że kandydat, którego partia kontroluje Biały Dom w dobie kryzysu gospodarczego ma niewielkie szanse na zwycięstwo. Johna McCaina czeka dużo pracy, aby zadać kłam temu twierdzeniu.
Piotr Wołejko