Prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves, podczas wystąpienia na 62 sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, zaapelował o współpracę w walce przeciwko cyberprzestępcom. Zdaniem Ilvesa, cyberataki mogą w przyszłości stać się niebezpiecznym narzędziem w rękach przestępców i terrorystów. Nie musiał dodawać, że są już narzędziem w rękach państw, o czym Tallin boleśnie przekonał się w maju br.
Wówczas rząd Estonii zdecydował o przeniesieniu monumentu ku czci sowieckich żołnierzy z centrum stolicy na cmentarz wojenny. Rosyjska mniejszość narodowa (ok. 25% ludności bałtyckiej republiki), rosyjscy politycy z prezydentem Putinem na czele, mobilizowani przez Kreml młodzi ludzie z organizacji „Nasi” etc. podnieśli wrzask o szarganie pamięci radzieckich bohaterów przez Estończyków. Tallin pozostał nieugięty i dopiął swego, przenosząc rażący w oczy Estończyków pomnik z centrum stolicy. Wtedy do „akcji” zabrali się rosyjscy hakerzy (poprawnie powinno mówić się crackerzy) w liczbie kilku tysięcy i całkowicie sparaliżowali strony internetowe państwowych instytucji i niektórych mediów. Pisałem o tym 17 maja, vide Radziecka doktryna dostosowana do XXI wieku.
Niemożliwe jest, aby zmasowany atak na Estonię – podczas nagonki rosyjskich władz na ten kraj – był całkowicie niekontrolowany przez jakąkolwiek instytucję Federacji Rosyjskiej. Jest to tak samo prawdopodobne, jak to, że chińskie ataki hakerskie na Pentagon i amerykańskie firmy nie są autoryzowane i wspierane przez rząd w Pekinie. Oczywiście otwarcie nie mógł o tym wspomnieć Ilves podczas wystąpienia na sesji ZO ONZ. Powiedział jednak wystarczająco dużo, aby przypomnieć o palącym problemie. W dobie powszechnej informatyzacji oraz automatyzacji wszelakich zadań, atak cybernetyczny może wywołać katastrofalne skutki.
„Cyberataki to najczystszy przykład współczesnych asymetrycznych zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. (…) Umożliwiają one sparaliżowanie społeczeństwa przy wykorzystaniu bardzo ograniczonych środków, także z dużej odległości.”, powiedział prezydent Ilves w Nowym Jorku. Wezwał również do potępienia cybernetycznych ataków, tak samo jak potępiany jest terroryzm czy handel ludźmi. „Walka z cyberatakami jest w interesie wszystkich, bez żadnych wyjątków” – słusznie stwierdził estoński prezydent. Z radością powitał on powstanie Global Cybersecurity Agenda przy Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej, jako „neutralnego i prawnie usankcjonowanego forum”, którego zadaniem powinno być stworzenie globalnego prawa cyberprzestrzeni.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę na opublikowany tydzień temu, już dwunasty, coroczny raport o bezpieczeństwie oraz zagrożeniach w sieci – przygotowywany przez firmę Symantec. Z dokumentu dowiadujemy się, że cyberprzestępczość jest coraz bardziej „profesjonalna”, a zagrożenia stają coraz poważniejsze. Tym bardziej, że państwa powszechnie uznawane za niedemokratyczne nie mają żadnych oporów przed stosowaniem cyberataków. Przypadki Estonii czy Pentagonu z pewnością nie są ostatnimi. I wezwanie Ilvesa nic tu nie zmieni.
Piotr Wołejko