Zgromadzenie konstytucyjne w Ekwadorze, które w listopadzie ubiegłego roku przejęło uprawnienia od Kongresu przyjęło poprawkę do konstytucji, która zakazuje otwierania na terytorium Ekwadoru zagranicznych baz wojskowych. „Ekwador jest krajem pokoju. Zagraniczne bazy wojskowe albo zagraniczne instalacje o celach militarnych są niedozwolone” – głosi treść poprawki.
Decyzja zgromadzenia dotyka żywotnych interesów Stanów Zjednoczonych, które od 1999 roku posiadają bazę lotniczą w ekwadorskim mieście Manta. Dzierżawa bazy wygasa w 2009 roku – Waszyngton liczył na jej przedłużenie, ale w obecnej sytuacji wydaje się to niemożliwe. Amerykanie wykorzystywali bazę do zwalczania przemytu kokainy. Jak podaje agencja Reutera, cytując źródła amerykańskie, baza w Mancie pozwoliła na przejęcie blisko połowy z całości przejętych narkotyków w regionie.
Aby poprawka weszła w życie, zgromadzenie musi przyjąć tekst nowej konstytucji w całości – co nastąpi raczej bez większych kłopotów, gdyż większość mają w nim politycy popierający prezydenta Rafaela Correę, a następnie ustawa zasadnicza zostanie poddana pod referendum. Można się więc spodziewać, że popularny Correa przeforsuje poprawki i osiągnie tym samym duży sukces. Kwestia baz jest tak naprawdę poboczna. Kluczowe są zmiany dotyczące kompetencji poszczególnych władz, m.in. wzmocnienie pozycji prezydenta.
Od miesiąca nie milkną głosy, według których baza w Mancie była w jakiś sposób wykorzystana przy kolumbijskim wypadzie na terytorium Ekwadoru, w którym zginął jeden z przywódców lewackiego ugrupowania terrorystycznego FARC. Quito jest przekonane, że bez wydatnej pomocy ze strony amerykańskiego lotnictwa Kolumbijczycy nie mogliby przeprowadzić dość trudnej, skomplikowanej operacji. Więcej na ten temat na stronie Inter Press Service.
Correa, bliski przyjaciel prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza, bardzo ostro zareagował na kolumbijską eskapadę, zrywając stosunki dyplomatyczne z Bogotą oraz wysyłając dodatkowe oddziały wojska pod granicę z północnym sąsiadem. Prezydent Ekwadoru dostał wygodny pretekst, który umożliwi mu likwidację amerykańskiej bazy – choć zapewne Amerykanie pozostaną w Mancie do końca 10-letniego okresu dzierżawy. Nie powstaną natomiast żadne nowe bazy. Gdyby wyłączyć kontekst międzynarodowy, decyzję taką można nawet pochwalić. Z pewnością nie zrobią tego Amerykanie, którzy muszą rozglądać się za nową lokacją dla swojego lotnictwa. Przemytnicy narkotyków zacierają ręce.
Piotr Wołejko