Taką tezę postawił we wczorajszym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Guy Sorman, wybitny francuski publicysta polityczny i filozof, autor książki „Rok Koguta” poświęconej Chinom. Sorman powiedział: „Sytuacja w Chinach jest podobna do sytuacji w Związku Sowieckim w latach 80. Chiny są coraz bardziej uzależnione od reszty świata. Wizerunek kraju jest dla chińskiego rządu bardzo ważny. Dotychczas władze w Pekinie były przekonane, że jest on pozytywny.”
Zdaniem Sormana, w razie realizacji padających ze strony Pekinu gróźb zerwania stosunków gospodarczych, stracą na tym Chiny: „Postawa chińskich władz przypomina postawę przywódców sowieckich. To zresztą typowe dla rządów totalitarnych. Dla nas handel z Chinami to 2 – 3 procent obrotów handlowych. Jeśli Chiny znikną, nie będzie to miało dla nas wielkiego znaczenia. Ale jeśli to my zbojkotujemy Chiny, ich gospodarka się załamie. I oni dobrze o tym wiedzą. Dlatego nie ma sensu zwracać uwagi na retorykę chińskiego rządu. Zachód powinien wykazać siłę i odwagę.„
Według CIA World Factbook, w 2006 roku eksport z całej Unii Europejskiej do Chin wyniósł zaledwie 4,8 procent ogółu eksportu. Prawie 1/4 towarów została sprzedana do Stanów Zjednoczonych, a 7,6 procent trafiło do… Szwajcarii. W tym samym roku udział Chin w eksporcie towarów z USA wyniósł 5,3 procent. Oczywiście w drugą stronę, czyli z Chin na Zachód, trafia zdecydowanie więcej towarów. Chiny są już największym partnerem handlowym zarówno Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych. My skupiamy się jednak na eksporcie do Chin, tak jak Sorman.
Czy aby na pewno Europa i Ameryka mogą sobie pozwolić na przyjęcie zdecydowanego, twardego stanowiska wobec Chin? Czy ten kilkuprocentowy eksport uprawnia nas do myślenia, że możemy „postawić się” Pekinowi? Nie jestem takim optymistą jak francuski publicysta. Owszem, eksport do Chin nie stanowi koła zamachowego europejskiej ani amerykańskiej gospodarki. Choć trzeba przyznać, że w obliczu (groźby) recesji w Stanach eksport uznawany jest za iskierkę nadziei, że nie jest jeszcze tak strasznie źle.
Moim zdaniem Sorman lekceważy wagę chińskiego eksportu. Europa, a zwłaszcza Ameryka, są od importu chińskich towarów uzależnione. Tanie podkoszulki, buty czy truskawki sprawiają, że najbiedniejsi na Zachodzie mogą iść na zakupy bez strachu, że zabraknie pieniędzy na najpotrzebniejsze produkty. Gdyby np. można było nałożyć zaporowe cła na chińskie tekstylia czy obuwie produkowane w Chinach, najubożsi straciliby najbardziej. Niskie ceny w sklepach to głównie zasługa importu z Chin.
Importowane towary muszą być przez kogoś wyprodukowane. Chińczycy, choć są coraz lepsi, dopiero przebijają się z własnymi produktami pod chińskimi markami na zachodnich rynkach. Większość produkcji w Chinach wychodzi z fabryk z metkami zachodnich firm i koncernów. Zachodni biznesmeni na potęgę inwestują w Chinach od wielu lat. Uderzenie w Chiny odbije się rykoszetem i trafi we wszystkie firmy, które do Chin przeniosły część bądź całość produkcji.
Czy jesteśmy więc na łasce Chin? Czy może jednak to my stoimy na pozycji siły? W dobie „płaskiego świata”, o którym cudowną książkę napisał w 2006 roku Thomas L. Friedman, zero-jedynkowe myślenie nie pasuje do realiów. Współczesne relacje gospodarcze (globalizacja) sprawiły, że poszczególne kraje (bloki krajów) są ze sobą powiązane ściślej niż dwie czy trzy dekady temu. Ani Chiny nie mogą nam poważnie zagrozić, ani my Chinom. Możemy i powinniśmy wywierać na Chiny presję, jasno stawiać sprawy i mówić, co nam się nie podoba. Jednak poza słowami niewiele da się zrobić.
Do Chin pasuje stare powiedzenie o Rosji, że „nigdy nie są tak silne, ani tak słabe, jak się wydaje„. Chiny jeszcze długo nie będą potęgą – jest to kraj w większości nadal zacofany i biedny. Dynamiczny rozwój musiałby być utrzymany jeszcze przez wiele dekad, aby podnieść standard życia setek milionów mieszkańców tzw. interioru, czyli centralnych i zachodnich regionów kraju. Nie powinniśmy Chin przeceniać, ale powinniśmy wystrzegać się lekceważenia ich.
Nie zgodzę się natomiast, że Chiny to taki Związek Sowiecki z lat 80. Oba państwa są nieporównywalne. Wybrały inną drogę rozwoju, która zdeterminowała ich los. Nie wierzę w spektakularny upadek Chin za, dajmy na to, 10 lat. Sądzę natomiast, że prawdopodobna jest powolna ewolucja w bardziej liberalnym kierunku. Reżim partii komunistycznej (komediowa nazwa, jeśli spojrzymy na panoszący się kapitalizm) w niczym nie przypomina reżimu sowieckiego w latach 80. Brak jest przesłanek, które pozwalałby stwierdzić, że Chiny, jak Związek Sowiecki, wkrótce załamią się pod własnym ciężarem.
Wywiad z Guy’em Sormanem znajdziecie tutaj.
Piotr Wołejko