Republikańska machina wyborcza znana jest ze swojej brutalności. Najpierw bada dokładnie swojego przeciwnika i wynajduje wszystkie jego słabości. Następnie analizuje dane i przygotowuje plan ataku. Potem jest już tylko, modne ostatnio słowo, masakra. Jak to ujął w 2004 roku Karl Rove: „Kiedy skończymy, ludzie nie będą wiedzieć, po której stronie walczył w Wietnamie” – odnosząc się do Johna Kerry’ego i jego problemu z pewną organizacją weteranów wojennych.
Muhammad Cohen, na łamach Asia Times, proponuje nam przeprowadzenie interesującego doświadczenia: spójrzmy na Johna McCaina jak na kandydata Demokratów. Nie jest to takie trudne, gdyż jak na Republikanina, senator z Arizony jest wyjątkowo mało prawicowy, religijny i niechętny zmianom. Reforma finansowania wyborczego, której współautorami są McCain i Demokrata Russ Feingold, popieranie reformy imigracyjnej (wspólnie z senatorem Kennedym) czy uznanie konieczności walki z globalnym ociepleniem – dość oryginalne działania i poglądy jak na republikańskiego kandydata na prezydenta. Wyborcy GOP wybrali najmniej konserwatywnego i najbardziej koncyliacyjnego kandydata. Chyba jedynego, który może liczyć na pokonanie demokratycznego rywala.
Wyobraźmy sobie, że McCain jest demokratycznym kandydatem, którego na celownik weźmie republikańska machina wyborcza. Na pierwszy ogień należy wziąć najmocniejszą stronę kandydata, jego bohaterską przeszłość wojenną. McCain obnosi się ze swoim patriotyzmem i doświadczeniami z czasów wietnamskiej niewoli. Wszystko to można jednak skruszyć. Jak by to wyglądało? Cohen pisze językiem wprost wyjętym z republikańskiej agitki:
„When he faced the biggest challenge of his life, John McCain failed himself and his country,” the commercial would say. „A navy flier, John McCain made one mistake: getting shot down. He made a bigger mistake when he gave his captors more than his name, rank and serial number. McCain cracked. He confessed to war crimes, slandering US fighting forces and our nation in a propaganda film made to order for the North Vietnamese communists.”
Tłumacząc na polski: „Kiedy zmierzył się z największym wyzwaniem swojego życia, John McCain zawiódł siebie i swój kraj. Pilot marynarki John McCain popełnił jeden błąd: dał się zestrzelić. Potem popełnił jeszcze większą pomyłkę, podając więziącym go komunistom inne informacje poza imieniem, stopniem wojskowym i numerem z tzw. nieśmiertelnika. McCain dał się złamać. Przyznał się do zbrodni wojennych, pomawiając walczących żołnierzy amerykański oraznasz naród w propagandowym firmie nakręconym z rozkazu północnowietnamskich komunistów”. Mocne, prawda? Tym bardziej, że wielu nie dało się złamać.
Republikanie użyliby także przeciwko McCainowi wypominanego mu teraz przez Demokratów „Bomb Iran”, które kandydat GOP podśpiewywał na jednym ze spotkań wyborczych. Spot przedstawiałby McCaina jako kandydata niezrównoważonego psychicznie, który uległ „brutalizacji” w trakcie niewoli. Uznawany powszechnie za wiarygodnego i czystego polityka John McCain musiałby zmierzyć się także z przypominaniem afery tzw. Keating Five, która naraziła podatników na miliardowe straty. Dopiero po „skarceniu” McCaina przez komisję etyki Senatu obecny kandydat na prezydenta stał się adwokatem zmian w prawie wyborczym oraz przeciwnikiem lobbystów.
McCain miałby ręce pełne roboty przy otrzepywaniu się z błota wyrzucanego z ogromną siłą i w zastraszających ilościach przez republikańską machinę wyborczą, składającą się z setek różnych organizacji i ruchów. Senator z Arizony już w 2000 roku padł ofiarą niewybrednych plotek i oskarżeń o posiadaniu nieślubnego, czarnego dziecka itp. McCaina czekałaby ciężka przeprawa z atakami Republikanów.
Oczywiście należy pamiętać, że druga strona wcale nie jest lepsza i szlachetniejsza. Jak mawiał zacytowany przez Cohena Don Vito Corleone: „It’s not personal, it’s business.” (To nic osobistego, to tylko interesy).
Piotr Wołejko