Uroczysty dzień, parada wojskowa, wręczanie orderów i piękna, uśmiechnięta oraz dumna Francja. Dzień zdobycia Bastylii – 14 lipca – to wielkie święto Republiki Francuskiej. Zryw, który nastąpił w 1789 r., na trwałe zmienił krajobraz społeczno-polityczny nie tylko we Francji, ale w całym zachodnim świecie. Epoka chaosu, terroru jakobińskiego i Imperium Francuskiego zakończyła się na kongresie wiedeńskim restauracją (przywróceniem) Burbonów do władzy i zaryglowaniem Europy rządami absolutnych monarchii. Dopiero I wojna światowa, która wybuchła sto lat po kongresie wiedeńskim, wywróciła uzgodniony w austriackiej stolicy porządek i doprowadziła do istotnych zmian na mapie świata – w tym powrotu Państwa Polskiego po ponad stu latach niebytu.
Gospodarka i polityka na złej ścieżce
Wracając do Francji, która dziś jest radosna i dumna (zresztą, czy kiedyś dumna nie była?), czy w 225. rocznicę zdobycia Bastylii ma co świętować? Gospodarka od momentu wybuchu kryzysu finansowego, czyli już ponad pół dekady, bardziej się zwija niż rozwija. Zarówno dane statystyczne, jak i nastroje Francuzów pokazują, że dotychczasowy model rozwoju gospodarczego się wyczerpał, lecz nie ma jeszcze akceptacji ani co do diagnozy, ani tym bardziej ewentualnego leczenia. Dyskurs odbywa się nadal na poziomie propagandowo-ideowym a nie pragmatycznym. Rządzący socjaliści miotają się od podwyżek podatków dla najbogatszych po zmniejszanie wieku emerytalnego oraz rozpaczliwą obronę wielkich zakładów przemysłowych pod groźbą ich nacjonalizacji. W tym samym czasie bezrobocie rośnie, podobnie jak zadłużenie publiczne. Cały czas nabrzmiewa też problem tzw. banlieues, przedmieści opanowanych przez imigrantów, głównie z Maghrebu. Imigranci nie są asymilowani, ani nie chcą się asymilować z resztą społeczeństwa, a to wywołuje poważne problemy po obu stronach. Zamieszki mogą wybuchnąć w każdej chwili.
Na scenie politycznej triumfuje nacjonalistyczny, ksenofobiczny i antyeuropejski Front Narodowy pod wodzą Marine Le Pen, która poprowadziła ugrupowanie do zwycięstwa w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Partia Socjalistyczna prezydenta Francoisa Hollande’a jest rozbita, a prezydent legitymuje się rekordowo niskim poparciem społecznym. Po prawej stronie sceny politycznej jeszcze bardziej rozbici są gaulliści – brakuje im przywództwa, a jedyny kandydat do tej roli spalił się w blokach startowych zanim zdążył ogłosić swój powrót do gry (Nicolas Sarkozy). Nic dziwnego, że w polityce europejskiej Francja systematycznie traci na znaczeniu i w coraz większym stopniu pełni rolę przystawki, a nie partnera, dla Berlina. Nie ma już mowy o francusko-niemieckim tandemie, który stanowi o kierunkach rozwoju Unii Europejskiej. Mamy raczej niemiecki dyktat, który jest co najwyżej łagodzony pod wpływem Francji czy innych państw bądź ich koalicji, gdy niemieckie rozwiązania wzbudzą zbyt silną opozycję. Francja tradycyjnie ma dobre relacje z Rosją, których nie nadszarpnęła nawet agresja na Ukrainę. Do Rosji popłyną francuskie okręty wojenne typu Mistral, a Rosja zapowiada ich dyslokację na Morzu Czarnym. Jak mają się francuskie działania do słów o strategicznym partnerstwie z Polską oraz naszej coraz ściślejszej współpracy wojskowej, z udziałem polskich żołnierzy w firmowanych przez Francję misjach wojskowych w Afryce?
Siły zbrojne poprawiają nastrój
Obraz zaczyna się robić przygnębiający, lecz nic nie jest czarno-białe. W sferze wojskowej Francja nadal jest czołową potęgą na skalę globalną. Co więcej, Paryż nie ma oporów przed wykorzystywaniem swojego potencjału w realnej walce. Od lat francuscy żołnierze są zaangażowani w licznych krajach afrykańskich, od Mali po Dżibuti. Francja w zasadzie samodzielnie (bo Amerykanie zapewniają wsparcie wywiadowcze, logistyczne oraz drony) stara się stabilizować sytuację w Mali czy Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie w siłę rosną lokalne ugrupowania radykalnych islamistów powiązanych z Al-Kaidą. Francuzi zaangażowali się także w NATO i brali udział w misji w Afganistanie. W obliczu cięć w wydatkach na siły zbrojne Francja nadal utrzymuje znaczący potencjał militarny i posiada zdolności działania tysiące kilometrów od swoich granic.
Szampan, zapewne najwspanialszy francuski trunek, ma podczas tej wspaniałej dzisiejszej rocznicy wyjątkowy, słodko-gorzki smak. Paryż zmaga się z licznymi problemami, chociaż Francja nadal jest krajem bogatym i stanowi dla wielu punkt odniesienia. Trudna do przecenienia jest w szczególności rola Francji w globalnej polityce bezpieczeństwa. Jednocześnie poważne zaniepokojenie budzi chaos na francuskiej scenie politycznej, który może skończyć się triumfem Frontu Narodowego w wyborach parlamentarnych lub prezydenckich. Dziś już nie tak trudno wyobrazić sobie Marine Le Pen w roli lokatora Pałacu Elizejskiego. Niemniej, wolelibyśmy nie sprawdzać tego w praktyce.
Piotr Wołejko