Miniony weekend w Europie upłynął pod znakiem wyborów. Francuzi wybrali socjalistę Francoisa Hollande’a na prezydenta, Grecy pokarali dwie największe partie odbierając im ponad połowę poparcia, natomiast Serbowie decydowali pomiędzy proeuropejskim Borisem Tadiciem a antyeuropejskim Tomislavem Nikoliciem.
Francja wybiera Hollande’a
Najważniejsza bez wątpienia była porażka Nicolasa Sarkozy’ego, który jest pierwszym od trzech dekad prezydentem, który nie sięgnął po drugą kadencję. Hollande zdobył niespełna 52% oddanych głosów i przywraca tym samym Pałac Elizejski socjalistom – po raz pierwszy od odejścia Francoisa Mitteranda w 1995 roku.
Niebywale głupio muszą czuć się teraz Angela Merkel, David Cameron, Mariano Rajoy czy Donald Tusk, którzy – w imię prawicowej solidarności – odmówili spotkania z Hollandem w trakcie kampanii wyborczej. Nie jest to oczywiście gest, który będzie miał decydujący wpływ na wzajemne relacje, natomiast pozostał pewien niesmak. Próba zlekceważenia Hollande’a była zupełnie niepotrzebna. W dobrym tonie jest znalezienie chociażby 30 minut na kurtuazyjne spotkanie z potencjalnym przywódcą drugiego największego państwa Unii Europejskiej.
Przed Hollandem bardzo trudne zadanie. Podobnie jak Sarkozy przed pięcioma laty, Hollande sporo obiecywał. Czy czekają nas renegocjacje pakietu fiskalnego, narzuconego Europie przez Angelę Merkel, a francuscy bogacze zapłacą 75-procentowy podatek dochodowy? Socjalista zamierza złagodzić cierpienia wywołane przez kryzys i odejść od jednowymiarowej polityki cięć wydatków. Jego problemem będzie to, że odpowiedzią na wstrzymanie wydatków budżetowych jest reforma sektora państwowego i polityki socjalnej. Baza Hollande’a, czyli związki zawodowe z pewnością nie wykażą w tym zakresie elastyczności. Hollande powinien też skupić się na problemie tzw. banlieus, imigranckich przedmieść, które są tykającą bombą z opóźnionym zapłonem.
Grecy odrzucają tradycyjne partie
Przechodząc do Grecji należy zwrócić uwagę na to, iż dwie główne partie: socjaliści z PASOK i konserwatyści z Nowej Demokracji utracili ponad połowę poparcia. Poprzednio zdobyli ponad 70% głosów, dziś ledwo ponad 30%. Co więcej, między zwycięską Nową Demokrację a PASOK wcisnęła się lewicowa Syriza i monopol PASOKu na lewej stronie przynajmniej chwilowo został przełamany. Do parlamentu weszli także neonaziści oraz komuniści. Grecy ukarali duże partie, a zyskały na tym radykalne ugrupowania z obu stron sceny politycznej. Lider konserwatystów Antonis Samaras ma 3 dni na stworzenie większości parlamentarnej. Nie będzie mu łatwo, a powtórka wyborów to bardzo prawdopodobne rozwiązanie. W Atenach króluje chaos, co negatywnie wpływa na zagrożone kryzysem kraje południa Europy. Czy wyjście Grecji ze strefy euro jest jedynym rozwiązaniem problemów zarówno Grecji, jak i eurogrupy?
Serbowie podzieleni w sprawie Europy
Trzecie istotne wybory odbyły się w Serbii. Ostateczne wyniki poznamy w czwartek, natomiast wstępnie wiadomo, że Boris Tadic i Tomislav Nikolic, czyli pro i antyeuropejscy kandydaci, spotkają się w drugiej turze po tym, jak Tadic zdobył minimalnie więcej głosów od swego rywala. W przypadku wyborów parlamentarnych to Nikolic okazał się zwycięzcą, pokonując o włos ugrupowanie Tadicia. Jeśli Tadic przegra, załamie się delikatna konstrukcja polityczna, która w ostatnich latach znacząco zbliżyła Serbię do UE i europejska ścieżka Belgradu stanie pod wielkim znakiem zapytania. Patriotyczne zadęcie i demonstracje ws. Kosowa na pewno nie sprawią, że Serbom będzie się żyło lepiej i dostatniej.
A w Meksyku rusza poważna kampania prezydencka
Na koniec rzut oka za ocean, do Meksyku, gdzie rozpędu nabiera kampania prezydencka. Po dwunastu latach rządów Partii Akcji Narodowej (PAN) i jej dwóch prezydentów – Vicente Foxa i Felipe Calderona – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na zmianę. Na czele wyścigu od początku znajduje się reprezentant Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej Enrique Pena Neto (ok. 36-40% poparcia), a za jego plecami plasuje się lider lewicowej koalicji Andres Manuel Lopez Obrador (23-25% poparcia). Koleżanka Foxa i Calderona, pierwsza kobieta z szansami na prezydenturę Meksyku, Josefina Vazquez Mota jest na razie trzecia z poparciem ok. 20-23%. Vazquez Mota i PAN cierpią za wojnę z kartelami narkotykowymi ogłoszoną przez prezydenta Calderona sześć lat temu, a która do dziś nie przyniosła rozstrzygnięcia. Trup ściele się gęsto, co kilkanaście dni otrzymujemy informacje o kolejnych szokujących mordach, np. znalezieniu kilkunastu bezgłowych ciał czy powieszeniu kilku osób na moście.
Po pierwszej debacie telewizyjnej sondaże wykazały, iż zwyciężył ją Pena Neto (ok. 30%), a Vazquez Mota wypadła najsłabiej, dając się wyprzedzić czwartemu z kandydatów, który w sondażach zbiera ok. 10% głosów. Wybory odbędą się w lipcu, natomiast porażka reprezentanta PRI będzie dużą niespodzianką.
Piotr Wołejko